
Roger Waters – człowiek-legenda, filar i mocny fundament Pink Floyd, w którym odpowiadał za większość tekstów. Po tym, jak zdecydował (w 1982 r.) o zakończeniu działalności macierzystej grupy, reszta zespołu się zbuntowała, a Waters podążył własną ścieżką. W 1992 roku wydał album „Amused to Death”, który teraz wychodzi w wersji zremasterowanej.
Od strony producenckiej Watersa wsparli Patrick Leonard (współpraca m.in. z Madonną, Bryanem Ferry czy Bon Jovi, a także klawiszowiec podczas nagrań) oraz Nick Griffth. Zaczyna się to wszystko od dźwięków świerszczy („The Ballad of Bill Hubbard”) i dźwięków zmiany kanałów. Dołącza się potem gitara Jeffa Becka oraz powoli nakładające się elektroniczne pasaże, z których wybija się głos Alfa Razzella opowiadającego o swoich doświadczeniach z czasów I wojny światowej. I dalej przechodzimy do pierwszej części „What God Wants”, który zaczyna się od rozmów oraz wrzasków zwierząt, do których dołącza się chórek żeński oraz różnego rodzaju wrzaski i ryki skontrastowane z delikatnym, etnicznym uderzeniem perkusji. Wtedy (po około minucie) zaczyna świdrować gitara Geoffa Whitehorna z Procol Harum, perkusja staje się bardziej rytmiczna i odzywa się sam Waters, melorecytując odpowiedź na pytanie czego chce Bóg. Pierwsza część „Perfect Sense” to powrót do etnicznej perkusji, jednak tym razem towarzyszy delikatny dźwięk fortepianu i odgłosy burzy, czasami udziwnione smyczki oraz riffy, by łagodnie się uspokoić, a druga część z marszowymi werblami, podniosłymi głosami chóru (wpleciona też zostaje relacja z wojny przeprowadzona niczym… mecz sportowy). Bardziej pop-rockowy „The Bravery Of Being Out Of Range” z dobrymi riffami samego Watersa zgranymi z klawiszowymi riffami.
Dwuczęściowy „Late Home Tonight” zaczyna się akustycznymi dźwiękami gitary oraz odgłosami ptaków. W połowie pojawiają się też dźwięki smyczków (niemal walczyk), odgłosy wydawanych poleceń, a także wracają wokalizy, na koniec pierwszej części dostajemy afrykańską perkusję oraz wrzask dzieci. Brzmi to ładnie, ale kontrastuje to z mocnym tekstem:
Czy nie podobał Ci się widok
stroju kąpielowego przyklejonego do jej ciała?
Jak za dni „BB gun”
Kiedy noże wbijały się w jesienne liście
Ale ok… Popatrz lepiej na krwawiące dzieci
To będzie świetnie wyglądać w telewizji.
Krótsza część II to rozpisana na organy Apokalipsa oraz elegijna trąbka w tle. Równie niepokojąco brzmi „Too Much Rope”, który zaczyna się od uderzeń i klawiszy oraz jazdy… sań św. Mikołaja, by pod koniec mocniej uderzyć. Następne utwory wprowadzą was tylko w większy stan depresji, II i III „What God Wants” (zwłaszcza ta ostatnia z ostrymi riffami) i folkowy „Watching TV”, gdzie czuć ducha Pink Floyd.
Waters melorecytujący swoje mocne i ostre teksty, w których piętnuje telewizję, oskarżając ją o zobojętnienie wobec wojny i przemocy, która jest jedynie wiadomością, która można pokazać w telewizji, religijną hipokryzję oraz nienawiść. To wszystko mocno wybrzmiewa, chociaż można odnieść wrażenie, że muzyka to tylko tło dla przekazu Watersa. Mocnego, dosadnego i nadal aktualnego. Nadal mrozi krew.
9/10 + znak jakości
Radosław Ostrowski
