The Eichmann Show

Adolf Eichmann – jeden z największych nazistowskich zbrodniarzy, twórca ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej (wymordowanie wszystkich Żydów w Europie) w 1961 roku został schwytany przez izraelski wywiad. Sprowadzony do Jerozolimy, został tam osądzony i skazany na śmierć. Ale nie o tym opowiada ten film. Tylko jest to opowieść o telewizyjnej transmisji z procesu zbrodniarza. Dla amerykańskiej telewizji zrealizowali go producent Milton Fruchtmann oraz skazany na „czarną listę” reżyser Leo Hurwitz.

eichmann_show1

Telewizyjna produkcja BBC2 może wydawać się mało interesująca, bo już o Holocauście opowiedziano wszystko, co tylko możliwe. Mimo to film Paula Andrew Williamsa potrafi zainteresować i wciągnąć, mimo nośności tematu. Poza samym przebiegiem procesu (nadal mocne materiały archiwalne wplecione w film, także z samego procesu), jest to kolejna opowieść pokazująca jak potężnym medium była – i nadal jest – telewizja. Ale żeby była takim medium, musi zwrócić naszą uwagę. Bo inaczej żaden film, relacja nie będzie miała żadnej mocy. Realizacja tego procesów pokazana jest dość uważnie i porusza ważkie problemy etyczne (co sfilmować, co nie; granica manipulacji; jak sfilmować proces nie umieszczając kamer na sali sądowej,; obiektywizm) i te elementy były znacznie ciekawsze od samego procesu.

eichmann_show2

Przy okazji, podczas rozmów bohaterów z mieszkańcami Jerozolimy (członkami ekipy, właścicielki hotelu i prawnikiem), twórcy próbują wejść w umysł nowo powstałego państwa Izrael. Proces był dla nich nie tylko z powodu sprawiedliwości, ale też – jakby to ująć – przekonać ludzi, także wśród osób nie doświadczonych nazistowską machiną mordu, że ich przeżycia nie były wyssane z palca. I temat mrocznej przeszłości przestał być tabu, chociaż nie wszystkim było to na rękę. Były próby zastraszania ekipy, problemy ze zgodą (na początku), oglądalność na początku też nie powalała – Gagarin i kryzys kubański odwróciły uwagę – ale te poboczne wątki nie są zwykłymi zapychaczami, wiernie odtwarzając realia tego okresu.

eichmann_show3

Dodatkowo mamy dwie mocne role, trzymające w zainteresowaniu. Nie zawodzi Martin Freeman w roli odważnego producenta. Z jednej strony to idealista, z drugiej biznesmen, a z trzeciej mąż i ojciec. Postać bardzo złożona, która potrafi kupić gestem, spojrzeniem i słowem. Wiarygodny i naturalny do końca. Drugim bohaterem jest reżyser Hurwitz. Grający go Anthony LaPaglia naprawdę dobrze radzi sobie ze swoim zadaniem – to skupiony i przygotowany profesjonalista. Przyjeżdża do Jerozolimy wierząc, że Eichmann był człowiekiem, który popełnił błędne decyzje. I dlatego tak skupia się na filmowaniu jego sylwetki, by wychwycić jego emocje, rozbicie jego obojętnej maski. Aktor naturalnie ogrywa tą obsesję, a także próbę zrozumienia tego bezmiaru okrucieństwa. Każdy z aktorów ma tutaj swoje pięć minut (role Nicholasa Woodersona i Rebecki Front zostają na długo w pamięci) i nie ma miejsca na słabizny.

eichmann_show4

„The Eichmann Show” nie jest idealnym filmem. Bywa troszkę dydaktyczny i nie próbuje analizować samego nazizmu, ale przypomina, iż ten system nie umarł wraz z samobójstwem Hitlera i może wrócić w innym miejscu świata, gdzie nienawiść do innych jest zabójcza. I te poboczne wątki wzbogacają ten tytuł i czynią go tak ważkim.

7/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz