Beirut – No No No

No_No_No

Amerykańska folkowa grupa kierowana przez Zacha Condona, inspiruje się muzyką bałkańską i w ogóle etniczną. Wydali do tej pory 3 płyty, nagrywając takie przeboje jak „Postcards from Italy”, „Elephant Gun” czy „East Harlem”. Minęły już cztery lata i trzeba przypomnieć się swoim fanom.

„No No No” ma tylko 9 utworów i trwa niecałe pół godziny – dzisiaj to dość śmieszny czas jak na płytę. Na początek dostajemy przebojowy „Gibraltar” z bębenkami zamiast perkusji, fortepianem, klaskaniem i chwytliwą melodią. Tytułowy utwór zaczyna się od łagodnej elektroniki i brzmi jak typowy Beirut (dęciaki łagodne, wspólny zaśpiew w drugiej zwrotce oraz refrenie), czyli spokojny, pogodny i przebojowy. Pianistyczny „At Once” pozwala na odrobinę wyciszenia, z wyjątkiem wejścia dęciaków w połowie. Zmienność tempa oraz wykorzystywanego instrumentarium uprzyjemnia czas spędzony przy tym albumiku. Flety („August Holland”), smyczki i gitara (instrumentalny „As Needed”), ciepłe klawisze („Perth” czy pulsujący „Pacheco”). Dzieje się wiele, a delikatny głos Condona współgra z całością.

Jedyna rzecz, która mi się nie podobała to czas trwania. „No No No” jest po prostu za krótkie i chciałoby się, by piosenki potrwały dłużej niż dwie-trzy minuty. Na spokojne, jesienne wieczory idealne.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz