Ryan Adams – 1989

1989

Coverowanie utworów to praktyka powszechnie znana i nie jest niczym nowym. Jednak 40-letni amerykański gitarzysta i wokalista, Ryan Adams wspiął się na wyżyny coverów. Bo postanowił nagrać własną wersję… całej płyty. I to nie byle jakiej, bo „1989” Taylor Swift, a cała płyta jest do przesłuchania na YouTube.  Jak pop przerobić na rock?

Adams sam przyznał, że chciał zrobić coś w stylistyce The Smiths oraz Bruce’a Springsteena. Wokalista ma głos podobny do Bossa, co słychać w openerze „Welcome to New York”, nadając mu styl rocka z lat 70., a pod koniec gitara współgra razem z elektronicznymi smyczkami. Drugim szokiem jest akustyczne „Blank Space” z cichym głosem Ryana, pod koniec idące w…  country. Im dalej, tym ciekawiej. Garażowe „Style”, melancholijne „Out of the Woods” (w połowie akustyczne, w połowie nie), ocierające się o czasy świetności U2 „All You Had to Do Was Stay” (ten bas i tempo), wyciszone „Shake It Off” z łagodnymi klawiszami czy stonowane i przestrzenne „Bad Blood”. Każdy z utworów to niespodzianka, ale mimo spójnej estetyki nie ma miejsca na nudę.

Nie pamiętam sytuacji, żeby jeden artysta dokonał coveru całej płyty. Adams każdy utwór naznacza swoim własnym piętnem i wychodzi mu to tylko na zdrowie.  Fani Taylor Swift przeżyją szok i może dojdzie do tego, że Ryan Adams przebije się dzięki nim do szerszego grona odbiorców.

8/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz