
Powroty, zwłaszcza długie są bardzo niebezpieczne. Nakręcany balon oczekiwań może doprowadzić do dużego rozczarowania. Szczególnie dotyczy to artystów mniej popularnych w obecnych czasach. Do grona tych wielkich powracających dołącza Zdzisława Sośnicka – jedna z najbardziej wyrazistych wokalistek polskiego popu lat 70. i 80. (przeboje „Aleja gwiazd” czy „Julia i ja”), która przypomina o sobie po 16 latach przerwy. Jak wyszło?
Od strony producenckiej artystkę wsparł Romuald Lipko, współtwórca legendarnej Budki Suflera, a całość jest pełna elektroniki, jednak nie idzie w stronę plastiku. Słychać to mocno w tytułowym utworze, pełnym przestrzennych dźwięków, przeplatanych smyczkami oraz delikatną gitarą elektryczną (pod koniec wyrazistsza). Jest troszkę patosu, ale efekt jest porażający. Nie brakuje pięknych utworów (gitarowe „Chodźmy stąd” z perkusją a’la lata 80., ciepła ballada „Ta sama” z dominującym fortepianem oraz poruszającym solo skrzypiec czy refleksyjne „Za mało słów”), nastrojowych, pełnych uroku ballad („Do mnie przyjdź” – ten wstęp pianistyczno-wiolonczelowy, lekko jazzowa „Myliłam się” czy finałowa „Dobranoc, Ziemio”) czy pomysłowych wtrąceń (wokalizy i sitar w „Nie żałuj tych lat”).
Żeby jednak nie było słodko, mi nie do końca pasował dynamiczny i troszkę dyskotekowy (w pejoratywnym znaczeniu) „Sen”. Także „Pamiętaj to co dobre” brzmi dość archaicznie i tandetnie (syntezatory brzmią słabo, aczkolwiek podobać się może gitara).
Wokal Sośnickiej jest silny, pełen pasji oraz przyjemny w odsłuchu, a teksty (m.in. autorstwa Jacka Cygana, Andrzeja Mogielnickiego, Pawła Mossakowskiego czy Artura Andrusa) unikają banału jak ognia, nadając całości szlachetnego rysu. Elegancki pop, który ogólnie brzmi dobrze i jest skierowany dla wyrobionego oraz dojrzałego odbiorcy.
7,5/10
Radosław Ostrowski
