
Ostatnio coś przysypało debiutantami z Polski. Najpierw Leski odleciał, ale na Liście Przebojów Programu Trzeciego uwagę słuchaczy skupił młody, 26-letni mężczyzna z gitarą. Łukasz Federkiewicz zwany Kortezem wydał we wrześniu swój debiutancki album „Bumerang”. I dawno tytuł nie był tak adekwatny.
To muzyka mocno alternatywna i uderza w głowę niczym bumerang. Ale nie jest ona w żaden sposób spektakularna czy widowiskowa. Otwierająca całość „Pocztówka z kosmosu” przepełniona jest elektroniką (wiadomo, nic tak nie oddaje „kosmicznego” wymiaru) i sporadycznymi wejściami gitary, by pod koniec zaskoczyć… jazzującą perkusją oraz gwizdami. Bardziej niepokojący jest „Powrót do domu” z pulsującymi klawiszami oraz fortepianem na początku, by przyspieszyć perkusją. Walczyk „Od dawna już wiem” i „Zostań” są znane z LP3 i są bardziej gitarowe od reszty. Akustyczni „Ludzie z lodu” powoli rozkręcają się, a smaku dodaje oszczędna perkusja oraz wolno wchodząca gitara elektryczna. Równie wyciszone jest „Z imbirem”, gdzie gitarę wspierają cymbałki i reggae’ującą gitarę elektryczną. Przyjemne „Niby nic” zaskakuje nakładającymi na siebie gitarami, mandoliną, klimatem zahaczając o Skubasa – gdyby nie dęciaki w połowie zaznaczające swoją obecność.
„Uleciało” jest bardzo wolnym numerem, wyciszonym, ale pełnym niepokoju (klawisze i bas). Tytułowy „Bumerang” zaczyna się od niskiego głosu Korteza, do którego dołączają kolejno – kontrabas i klawisze zmieszane z gitarą, skręcając pod koniec w stronę łagodnego jazzu. A finałowe „Dla mamy” to ciepła kołysanka z fortepianem, trąbkami.
Kortez ma bardzo niski, nosowy głos, który zaskakująco spójnie łączy się z muzyką oraz oryginalnymi, niemal poetyckimi tekstami, będącymi refleksjami dojrzałego mężczyzny. Każdy utwór porywa i zaskakuje, przez co „Bumerang” zostaje w pamięci na długo. I na pewno będę do tego albumu wracał nieraz.
8/10
Radosław Ostrowski
