Pod osłoną nieba

Lata 50. Do północnej Afryki przyjeżdża młode małżeństwo – Kit i Port Moresby oraz towarzyszący im niejaki Tunner. Małżonkowie po 10 latach chcą na nowo rozbudzić dawno zgaszone uczucie, co tylko teoretycznie wydaje się takie proste. Bohaterowie przenoszą się z miejsca na miejsce, nie zostając zbyt długo w jednej lokalizacji.

Bernardo Bertolucci opowiada w swoim filmie o poszukiwaniu straconego czasu oraz szansie na odzyskanie dawnego uczucia, które jeszcze się tak tliło. Wielu parom wydaje się, że taką okazją może być zmiana klimatu – tutaj afrykańska pustynia, z dala od cywilizacji. Jednak dla filmowców pustynia jest stosowana jako symbol pustki, samotności. Poza tym szansę na naprawę tego związku zostają zmarnowane już pierwszego dnia pobytu, gdy małżonkowie dopuszczają się niewierności. Dodatkowo jeszcze przenoszą się z miasto do miasta, zostają przy nim najwyżej dzień, więc jaka może być szansa na naprawę? Być może na jakiś dramatyczny moment, który ich zbliży. Jednak klimat nie sprzyja, podobnie jak seans tego filmu.

oslona_nieba2

Reżyser nie ułatwia nam pokazania relacji między tą dwójką – wiadomo, jest to dramat psychologiczny, ale bardzo pomogłoby wejście w umysł naszych bohaterów. A im dalej oglądamy, tym trudniej wytrwać do samego końca, próbując rozgryźć, co znaczą gesty oraz co tak naprawdę chcieli sobie powiedzieć Kit i Port.

oslona_nieba1

Na pewno największym plusem tego filmu są genialne zdjęcia Vittorio Storaro. Wizualna przestrzeń robi tu monumentalne wrażenie, przepięknie plastycznie (noc nad miastem, próba zbliżenia na pustyni) i czułem się jakbym tam dosłownie trafił. Melancholijny nastrój potęguje muzyka niezawodnego Ryuichi Sakamoto. Jednak nawet one nie są w stanie przełamać hermetyczności tego dzieła.

oslona_nieba3

Swoje próbują zrobić aktorzy, ale nie mają łatwego zadania. Mimo to John Malkovich i Debra Winger trzymają fason, pokazując dość skomplikowaną relację małżonków, którzy niby chcą być ze sobą, ale nie potrafią. Poza tą dwójką moja uwagę zwrócił Timothy Spall w roli śliskiego Erica, przebywającego pod kuratelą mamuśki oraz Campbell Scott jako towarzyszący pan Tanner.

Żaden film ostatnio mnie tak nie zmęczył jak „Pod osłoną nieba”. Nie jest to zła produkcja, tylko strasznie trudna w odbiorze, niemal nie dająca niczego w zamian za czas wspólnie z nią spędzony. Hermetycznego kino dla bardzo wymagającego odbiorcy.

6,5/10

Radosław Ostrowski

nadrabiam_Bertolucciego

Dodaj komentarz