
Rok po swoim debiucie Phil Collins postanowił pójść za ciosem i nagrać drugi solowy album. Tym razem wsparty przez producenta Hugh Padghama, który współpracował m.in. z Kate Bush, Clannad, Eltonem Johnem i Frankiem Zappą ruszył w bardziej łagodną stronę rocka, kontynuując szlak debiutu.
Otwierający całość „I Don’t Care Anymore” prawie pachnie klimatem „In The Air Tonight” – spokojne, melancholijne klawisze, mocna perkusja oraz przerobiona gitara w tle. Ale z sekundy na sekundę perkusja uderza głośniej i silniej, a Collins zaczyna krzyczeć. Zmiana pojawia się w jazzowo-karaibskiej „I Cannot Believe It’s True” z przebojowym refrenem, świetnymi dęciakami oraz chórem. „Like China” zaczyna się jednostajnym riffem, wspieranym przez metaliczną sekcję rytmiczną oraz klaskanie w drugiej zwrotce, by pod koniec mocniej odezwała się gitara elektryczna. A im dalej, tym ciekawiej – „Do You Know, Do You Care?” zaczyna się jakby ktoś uderzył młotem, by wtedy odezwała się niepokojąca perkusja z elektroniką, tworzącą mroczny klimat oraz gitarą, a Phil zaczyna śpiewać z wysokiego C. Dodatkowo jeszcze „strzela” fortepian od połowy, co wprawia w konsternację.
Dla kontrastu cover The Supremes „You Can’t Hurry Love” to cieplejszy i lightowy Phil pachnący latami 60. oraz muzyką z Motown (te smyczki, ładny fortepian oraz refren – znakomitość), tak jak „It Don’t Matter to Me” z prostym, ale świetnie zrobionym refrenem. „Thru These Walls” jest bardziej wyciszone i idące w elektronikę, razem ze skromną perkusją. Ale po minucie klawisze stają się wrogie, a perkusja zaczyna „strzelać” pojedynczymi kulami, czyniąc rzecz bardziej poruszającą. Po tych eksperymentach przychodzi kolej na nastrojową balladę, czyli „Don’t Let Him Steal Your Heart Away” zagranym na fortepian (przynajmniej na początku), któremu potem towarzyszy swingujący sznyt smyków, gitary oraz sekcji rytmicznej. Na sam koniec dostajemy petardy w postaci instrumentalnego „The West Side” – wolno nakręcającego się numeru z jazzem (kapitalny saksofon), mocniejszą gitarą i wokalizami Phila oraz nastrojowy „Why Can’t It Wait Til Morning?” z pięknymi smyczkami, klarnetem oraz fortepianem.
I tak jak w poprzednich remasteringach albumów Collinsa, także tutaj znajdujemy drugi album z dodatkami. W większości są to utwory z tego albumu w wersji koncertowej, gdzie słychać jakim zwierzęciem scenicznym jest Phil (nowością jest koncertowa wersja „People Get Ready”). A mimo lat „Hello, I Must Be Going!” to kawał świetnej muzyki popowej z lat 80., jednak godnie wytrzymująca próbę czasu. Już nie mogę się doczekać kolejnych remasteringów Collinsa, a i plotki krążą o nowej płycie. Will see.
8,5/10 + znak jakości
Radosław Ostrowski
