
Duet Ras i Ment namieszał na naszym ziomalskim podwórku 4 lata temu swoim debiutanckim albumem „Za młodzi na Heroda”. Drugie dzieło, czyli „Wyszli coś zjeść” mocno podzieliło fanów, którzy doceniali przebojowość, ale zarzucali nierówny poziom. Jak obecnie jest z formą duetu pokaże (mam nadzieję) trzeci materiał, czyli „1985”.
I pierwsza rzecz, która uderza to oldskulowa, surowa realizacja oparta na drobnej elektronice oraz minimalistycznej perkusji. Myślę, że data w tytule to nie był zbieg okoliczności. Czuć ten mroczniejszy klimat w „Zimie”, ale dalej bywa jeszcze dziwaczniej i zagadkowo. Niemal etniczne perkusjonalia zmieszano z jazzem („Ale zdejmij buty”), pobawiono się samplami i syntezatorami (tytułowy numer czy lekko psychodeliczny „Wszyscy kłamią”) oraz przewijającymi się w tle przerobionymi głosami (gorzkie „Jak z nut”). Wydaje się, że ta stylistyka jest poniżej poziomu, do jakiego przyzwyczaili nas chłopaki, o dziwo wyszło spójne, pełne raczej mrocznego klimatu dzieło. Przeszkadzać mogą tutaj krótkie kawałki w rodzaju „Drugie życie przed snem” i „Nowa miłość”, które trwają nieco ponad półtorej minuty i mogące być zapychaczami.
Brakuje mi tutaj jednak pewnego błysku oraz powalających fraz znanych z debiutu, co nie znaczy, że Ras słabo nawija. Miejscami miałem wrażenie, że słyszę Abradaba (chyba jednak mam coś z uszami), a facet dość uważnie przygląda się rzeczywistości: komercjalizacji i bezmyślnego kopiowania wzorców, konsumpcjonizm, szybkie znajomości.
„1985” raczej nie zmieni mojego postrzegania Rasmentalismu jako duetu jednej zajebistej płyty i dwóch dobrych. Dlaczego dwóch – chyba nie muszę mówić. Mimo braku jakiegoś pazura, to cholernie dobry materiał, dla wielu nieosiągalny pułap. Może następnym razem wyjdzie lepiej?
7,5/10
Radosław Ostrowski
