
Kolejny młody zespół warty uwagi pojawił się na polskiej scenie muzycznej. Powstały dwa lata temu w Olsztynie Backward Runners tworzą: Maciej Romanowski (gitara), Oscar Jensen (wokal), Małgorzata Zemanowicz (klawisze, wokal), Jacek Olszewski (bas) i Maciej „Adaś” Pancer (perkusja). I na początku tego roku ci doświadczeni muzycy grający wcześniej m.in. w zespołach Kofeina i Komp wydali swój debiut.
„Another Day, Another Dream” wyprodukował mózg zespołu, czyli Maciej Romanowski oraz Piotr Kędzierzawski – gitarzysta Huntera. I jest to melodyjny prog-rock, czerpiący garściami z dorobku innych, co nie jest wadą. Otwierający całość „Rise” z zapętloną perkusją oraz malowniczymi riffami ociera się o bluesa, a nad wszystkim mocno czuwa duch Stevena Wilsona. Po części to zasługa wokali Jensena, przypominający troszkę tego amerykańskiego muzyka. W „I Could” pojawiają się w tle smyczki z fortepianem, zmieniającą się perkusją (w połowie marszową, by potem znormalnieć), a mroczniejszy „Newborn” z niskim głosem oraz niespokojną gitarą z elektronicznymi smykami wywołuje poczucie niepokoju. Podobny klimat czuć w „Fairy Tale”, którego początek mógłby idealnie nadawać się do filmu Davida Lyncha, gdyby nie chwytliwy refren oraz klawisze. Czaruje też „Gravity” z rozmarzonymi klawiszami na początku czy troszkę marillionowy „Put the Line”.
Kompozycje są naprawdę dobre, chociaż nie jest to nic nowego w tym gatunku. „Another Day, Another Dream” to bardzo melodyjna, chwytliwa i przyjemna płyta, jak na tego typu muzykę. No i Olsztyn górą.
7,5/10
Radosław Ostrowski
