
Dire Straits – to był jeden z lepszych blues rockowych zespołów jakie Matka Anglia miała w swoim dziedzictwie. Ale od ponad 20 lat grupy nie ma, a Mark Knopfler świetnie rozwija solową karierę. Ale jak się okazuje nie on jeden. O czym przypomina najnowszy album basisty tego zespołu, Johna Illsleya.
Na „Long Shadows” czuć echa macierzystej grupy – podobny klimat i gitara przewodzi. Dostajemy na dzień dobry instrumentalne „Morning”, gdzie poza gitarą akustyczną, pięknie gra fortepian ze skrzypcami. Ale daje to już mamy klasyczny blues z czasów świetności zespołu Marka Knopflera, czyli zadziornie, lirycznie i lekko. To czuć już w „In The Darkness” czy idącym w stronę country (ale tego lepszego) „Comes Around Again”. Nawet niski wokal Illsleya troszkę przypomina Marka Knopflera, ale całość jest bardzo solidna. Wymienianie poszczególnych utworów nie ma sensu, gdyż jest to wyrównany poziom przyjemnego bluesa w wersji light. Zawsze gra gitara, wspólnie z Hammondem, tworząc ten klimat jaki pamiętamy i w zasadzie jest tylko jedna wada: tylko osiem utworów? Ale za to jakich!
7/10
