
Ten człowiek to jedna z legend brytyjskiej muzyki rozrywkowej. Współpracował m.in. z zespołami Ace, Roxy Music, ale to jego udział jako drugi wokalista w supergrupie Mike + The Mechanics przyniósł rozpoznawalność Carrackowi. Jednak po zakończeniu współpracy z Mikiem Rutherfordem, artysta nadal działa i wydaje solowe płyty. Na początku tego roku wyszło „Soul Shadows” i muszę przyznać, że wokalista nadal trzyma fason.
Jak sama nazwa wskazuje, obracamy się w stylistyce soulowej muzyki z lat 70., gdzie grywały w tle wszelkie smyki i dęciaki. Tak się poczułem po otwierającym całość „Keep On Loving You”, a im dalej, tym więcej dobrego się dzieje. „Sleep on It” jest tak delikatne i urocze, a pojawiająca się harmonijka ustna budzi automatyczne skojarzenie ze Steviem Wonderem, „Sweet Soul Legacy” ma zwiewne trąbki, a romantyczne „Let Me Love Again” znowu czaruje smyczkami zgranymi z fortepianem. Cała ta estetyka retro nie jest w żadnym wypadku nudna i skierowana dla starszych odbiorców w wieku 50+, a kiedy trzeba to się przyspiesza jak w „Bet Your Life” z kapitalną sekcją rytmiczną, Hammondem, smyczkami.
Nawet jeśli pojawiają się nietypowe połączenia (gitarka w stylu country oraz harmonijka w skocznym „Too Good to Be True”), to jednak brzmi to bardzo klasycznie. Nawet akustyczne i idące w stronę folku „Watching Over Me” czy bardziej przypominające pierwsze solowe dokonania Petera Gabriela „Late at Night” z funkującym basem.
Carrack mimo doświadczenia, nadal ma silny głos młodzieniaszka, współgrający z refleksyjnymi tekstami, bez popadania w banał oraz klisze. Elegancja tego brzmienia nadal potrafi zrobić dobre wrażenie, a wokalista nie musi nikomu niczego udowadniać, bo słucha się tego z niekłamaną frajdą. I nadal soul potrafi być czarujący.
8/10
Radosław Ostrowski
