
Nazwa zespołu może kojarzyć się z „Boską komedią” Dantego, jednak w żadnym wypadku nie opiera się na tym klasyku literatury światowej. Kierowana od 1989 roku przez Neila Hannona ferajna Irlandczyków tworzy 15-osobowy (!!!) zespół, będący w zasadzie małą orkiestrą, grającą na takich instrumentach jak smyczki, trąbka, puzon, perkusja, podwójny bas. Na nowe wydawnictwo trzeba było czekać aż 6 lat, ale warto było.
Zaczyna się od szybkich smyczków grających walca, do których dołączają barwne perkusjonalia oraz fortepian („Napoleon Complex”). Wszystko to brzmi jakby powstało w latach 70., a parę piosenek (tytułowy utwór z chórem śpiewającym w tle) może wprawić w konsternację, z drugiej zachwycić wysmakowaną aranżacją jakiej dzisiaj nie ma zbyt często. Nie brakuje instrumentów niemal z innej epoki (klawesyn w singlowym „Catherine the Great”), a nawet te współczesne tworzą intrygującą mieszankę (zwiewny akordeon w lekkim „The Pact”), piosenki są odpowiednio skoczne i przystępne w odbiorze („Funny Peculiar” z gitarą i fortepianem grającym równolegle), a zespół nawet parę razy skręca w soft rocka (5-minutowe „To the Rescue” czy „How You Can Leave Me On My Own” z… osłem w tle). Taka mieszanka bardzo zaskakuje elegancją, stylem oraz lekkością formy, a to jest dla mnie największą niespodzianką.
W zasadzie trudno wyróżnić jakikolwiek utwór, bo całość ma równy poziom (poza w/w można dorzucić pokręcone „A Desperate Man”, okraszone orientalnymi dźwiękami), a wokal Hannona jest dość surowy i może odrzucić na początku. Jednak to jest jedyna poważniejsza wada tej czarującej i magicznej płyty.
7,5/10
Radosław Ostrowski
