Jupiter Jones – Brullende Fahnen

1GiUep9

Kojarzycie jakieś dobre, niemieckie zespoły śpiewające w swoim ojczystym języku? Dobra, Rammstein. Ale coś jeszcze? Ja też nie znałem aż trafił na grupę punkrockowców z Eifel. Działają od 2002 roku i początkowo myślałem, że to tylko jedna osoba – w dodatku kobieta. A tak naprawdę to czterech kolesi, którzy od niedawna mają nowego wokalistę (Svena Lauera zastąpił Nicholas Muller) i to z nim nagrali swój nowy, piaty album.

O mein God. Brzmi to nieschludnie, jakby nagrywane było w garażu, ale muzycy bawią się tutaj przednio. Gitarka gra przebojowo (niemal funkowy utwór tytułowy z dęciakami w tle, nie wiedzieć czemu kojarzacy mi się z… Jackiem Whitem), bywa też skocznie (pobrudzona „Ein bisschen Paranoia”), nawet metalicznie (bas i gitara w „Faustschlag”), a nawet klawisze będą miały coś do powiedzenia (najlepsze w zestawie „Intrige, Intrige”). Tempo jest raczej umiarkowane niż szybkie, ale i tak przyjemnie się tego słucha. Nie brakuje nawet odrobiny melancholii (niezłe „70 Siegel”). Niby nie jest to coś, czego nie słyszałem, ale ten język niemiecki jest takim smaczkiem, że nie da się go przeoczyć.

Fajne, skocznie granie i solidne, jak to u Niemców. Jupiter Jones nie zaskakuje niczym nowym, ale pozwala się rozluźnić i odprężyć po cięższym dniu pracy. To też jest wiele.

6,5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz