Carrion – Dla idei

dla idei

Polski rock od dłuższego czasu ma się dość dobrze i ma kilka oblicz. To cięższe reprezentuje radomska formacja Carrion grająca hard rock od prawie 10 lat. Dwa lata temu wydała swój czwarty album „Dla idei”, jednak jest to pierwsza produkcja nagrana z nowym wokalistą, Kamilem Pietruszewskim. Czy to była dobra zmiana?

Brzmieniowo to nadal stary, dobry Carrion z surowymi oraz brudnymi riffami. „Retro” już brzmi dość brutalne, a delikatne klawisze nie są w stanie uspokoić nas. To jednak była tylko dopiero rozgrzewka. „Eunomia” ma krótki, lekko orientalny wstęp klawiszowy, by dołożyć do ognia. O dziwo, nie zostaje zapomniane, by dodać do tego melodię (chwytliwy refren z metalicznym basem). Muzycy parę razy przyspieszają (bardzo mroczne „Od zła, ostra „Minoderia” ze świdrującymi klawiszami w refrenie czy typowa dla tego zespołu „Gra słów”), serwując siarczyste solówki, przypominając choćby to, co robi Frontside, ale też zaskakują wolniejszymi (ale nie nudnymi) fragmentami jak akustyczny wstęp „Mowy cieni” czy egzotyczne wprowadzenie do utworu tytułowego z wyciszonym refrenem. Do tego jeszcze odrobinę patetyczne smyczki w „Krótkowzrocznych zerach”, które nie burzą całości i nie wybijają z rytmu.

A o czym opowiada zespół? O manipulacji, walce dla idei zmieniającą się w fanatyzm, zaślepieniu oraz ogólnie widzianej dehumanizacji. Co do nowego wokalisty, to brzmi on naprawdę solidnie, a jego nadekspresja troszkę przypomina mi… Piotra Roguckiego, chociaż mogę być odosobniony w tym poglądzie. Ale pasuje tutaj do całości – jest ostro, mocno i głośno, ale i z przesłaniem. To się rzadko zdarza taki miks.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz