Norah Jones – Day Breaks

NorahJonesDayBreaks

Powiem wprost: uwielbiam Norę Jones i na każdą jej płytę czekam z dużym oczekiwaniem. Po trzech latach przerwy wokalistka wraca z nowym materiałem. „Day Breaks” jest klasycznym jazzem, przypominającym grę w starych knajpach sprzed wielu dekad. Spokojne, delikatne dźwięki fortepianu wspierane przez perkusję i kontrabas tworzą świeżą jakość, co jest pewnym paradoksem.

I takim spokojem zaczyna się „Burn” – wybija się tutaj kontrabas i minimalistyczna perkusja, by w połowie zrobić miejsce dla saksofonu, ożywiając się pod koniec. Bogatsze instrumentarium jest w „Tragedy”, gdzie pojawia się klasyczny, niezawodny Hammond, dynamiczniej jest w lekko funkowym „Flipside” z rytmicznym basem oraz krótkim riffem gitarowym (końcówka rewelacyjna). Zwiewnie i klasycznie jest w oldskulowym „It’s A Wonderful Time For Love” oraz melancholijnym, oszczędnym „And Then There Was You”. Przełamaniem jest tytułowy utwór, gdzie mocniej swoją obecność zaznacza gitara elektryczna (wyciszona i spokojniutka) oraz smyczki z saksofonem.

Skoczna perkusja (niemal cyrkowe werble) wspierają kontrabas z fortepianem w lekkim niczym piórko „Once I Had a Laugh” ze świetną sekcją dętą. Podobnie buja singlowe „Carry On” oraz tajemnicze „Sleeping Wild”.

Artystka wykonuje jeszcze trzy covery i to dość nieoczywiste: „Don’t Be Denied” Neila Younga brzmi bardziej melancholijnie (mocniej wybrzmiewa zgrana gitara z pianinem między zwrotkami). Drugi w tym składzie jest „Peace” od Horace’a Silvera – bardziej klasyczny jazz z długim wstępem pianistycznym oraz popisem saksofonu pod koniec. I na sam finał kompozycja samego Duke’a Ellingtona „Fleurette Africane”.

Sama Norah nie zmieniła swojego głosu i dalej krąży wokół jazzowo-popowego świata. Nadal brzmi uroczo, a teksty opowiadające o tym, co zawsze, nie wywołują irytacji ani nie brzmią banalnie. „Day Breaks” jest taką jesienną płytą – wyciszoną, bez ostrych i gwałtownych fajerwerków, ale też bardzo kojąca i bez żadnego słabego numeru. Czy muszę was namawiać?

8,5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz