Gaby Moreno – Illusion

ilusion

Dla wielu osób ta wokalistka pozostaje postacią anonimową. Gaby Moreno ma 35 lat i pochodzi z Gwatemali, śpiewając jazzu zmieszanego z soulem, a jej płyty rzadko były wydawane poza ojczyzną. Po raz pierwszy usłyszałem o niej 3 lata temu, gdy zaśpiewała na płycie „Didn’t It Rain” Hugh Lauriego. I teraz trafiła mi do rąk najnowsza płyta.

„Illusion” to album bardzo staroświecki w brzmieniu materiał, co daje się odczuć już w otwierającym całość „Nobody To Love” z eleganckim fortepianem, stonowaną gitara oraz organami. Nie zabrakło miejsca dla klasycznego, pianistycznego bluesa („Pale Bright Lights”), przyjemnego soulu w starym stylu („Love Is Gone”), country (śpiewane po hiszpańsku „Maldicion,  Bendicion” oraz „Fronteras” z pluskającymi smyczkami w tle). Czyli rozrzut jest tutaj spory. Wszystko broni się dzięki aranżacjom oraz instrumentom tak pięknie uzupełniającymi się ze sobą: mandolina z fortepianem i skrzypcami w „O, Me” przypomina troszkę Russian Red, gwałtowniejszy fortepianowy wstęp w rozmarzonym „Aldous”, nostalgiczna „Hermana Rosetta” z zapętloną gitarą i minimalistyczną perkusją czy saksofon w „Solemncholy”. Wszystko to tworzy bardzo przyjemną oprawę, chociaż nie mamy tutaj niczego nowego.

Sama Gaby ma wokal eteryczny, wręcz dziewczęcy, ale potrafi pójść tak ekspresyjnie, że nawet się tego nie spodziewacie (brawurowa „La Malaguena”). I to wystarczy, by miło spędzić czas w towarzystwie panny z Gwatemali.

7/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz