Zabiłem Jessego Jamesa

Amerykańska popkultura nie znała drugiego takiego bohatera jak Jesse James – westernowy bandyta kierujący gangiem razem z bratem Frankiem. Ale najbardziej pamiętną chwilą z jego życia była śmierć od strzału w plecy przez Roberta Forda. Właśnie jego historię postanowił przedstawić w swoim debiucie Samuel Fuller.

jesse_james1

Jego film to niemalże klasyczny western, który bardziej stara się wejść w psychikę głównego bohatera niż skupiać się na pojedynkach w środku ulicy czy napadach. Reżyser, mimo debiutu potrafi ciekawie inscenizować, co widać w otwierającej film scenie napadu. Najpierw widzimy twarz Jamesa, potem nieznajomego mężczyzny i kamera zaczyna się cofać, by pokazać, że jesteśmy w banku. Takich realizacyjnych tricków jest troszkę, a klasyczne przedstawienie wydarzeń poza kamery za pomocą wycinków prasowych nadal działa. Ogląda się to całkiem nieźle, a kulminacja jest scena zabójstwa już w okolicy 20 minuty. Wtedy twórca skupia się wyłącznie na Fordzie, który musi radzić sobie z napiętnowaniem jako tchórza (śpiewana przez grajka z gitarą pieśń czy próba zabójstwa).

jesse_james2

O ile robi się to ciekawie i przyjemnie się patrzy na Johna Irelanda (scena, gdy w teatrze próbuje odtworzyć swój czyn, ale nie może), o tyle wątek melodramatyczny będący przyczyną tej dramatycznej decyzji zwyczajnie przynudza. Ona niby go kocha (przynajmniej na początku), dla niej zabija, by się ustabilizować i zacząć nowe życie, ale zaczyna go odtrącać ze strachu i nie mówi mu tego. Przetrawiłbym to, gdyby nie typowa dla tego okresu muzyka, będąca nadekspresyjną i przedramatyowaną.

jesse_james3

Dodatkowo jeszcze nie wytrzymała próby czasu pewna maniera, wynikająca raczej z czasów realizacji filmu. Tam wszyscy bohaterowie są niemalże jednowymiarowi, a dobrym zawsze sprzyja fortuna. Nawet Frank James zamiast dokończyć sprawy i zwyczajnie zabić Forda z pistoletu, woli sprawę załatwić słownie. A Jesse jest pokazywany jako sympatyczny koleś, co daje prezenty swoim kumplom i dba o swoją familię. W końcu finałowa konfrontacja zrealizowana po bożemu i bez fajerwerków – zdecydowanie plus.

jesse_james4

Fuller raczej dokonuje wariacji na temat Forda niż próbuje przedstawić jego historię. Ci, co chcieliby zobaczyć bardziej przekonującą wersję wydarzeń, sięgną po rewizjonistyczne „Zabójstwo Jesse’ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda” z 2007 roku. Debiut Fullera jest zaledwie letni, a mimo skromnego budżetu imponuje solidną realizacją – ładnymi plenerami (co z tego, że czarno-białe), porządną scenografią oraz kostiumami. widać, że to dopiero rozgrzewka przed tym, co miało dopiero spotkać.

6,5/10

Radosław Ostrowski

Samuel_Fuller

Dodaj komentarz