Europe – The Final Countdown (remastered)

Europe-the_final_countdown

Kto nie znał szwedzkiego zespołu Europe? Ostatnie lata kapeli to najlepszy okres, gdzie zmienili styl i zaczęli grać hard rocka z bluesem. To oblicze bardzo mi się podobało, ale tym razem wracam do początków grupy. Czyli jest rok 1986 i grupa pod wodzą Joeya Tempesta nagrała swoje najbardziej komercyjne i najpopularniejsze dzieło – „The Final Countdown”

Za produkcję odpowiadał Kevin Elser, który współpracował m.in. z Journey, Mr. Big czy Lynyrd Skynyrd. Zaczyna się wszystko od tytułowej kompozycji, którą radiowe stacje katowały w nieskończoność – podniosłe klawisze, niezapomniany riff pod koniec i ogólny czad. W podobnym kierunku, choć bardziej ostro, jest w „Rock the Night” zaczynający się mocną perkusją, organowymi klawiszami oraz nośnym refrenem. Wtedy następuje wyciszenie w postaci nastrojowej (i troszkę kiczowatej) „Carrie”, ale daje wracamy do glam rocka. „Danger on the Track” wypada całkiem nieźle, dzięki fajnym riffom w środku, podobnie „Ninja”, chociaż klawisze strasznie się zestarzały. Z „Cherokee” najbardziej pamięta się perkusyjny wstęp, a balladowe „Time Has Come” zwyczajnie przynudza swoim patosem.

Innymi słowy, to był (jak na swoje lata) świetny album, wobec którego czas obszedł się bezlitośnie. Melodyka jeszcze się broni, także riffy Johna Noruma. W zremasterowanej edycji są jeszcze umieszczone trzy utwory koncertowe, które pokazują energię oraz sceniczną siłę. Poza tym można sięgnąć, chyba że jest się fanem zespołu.

6,5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz