Run of the Arrow

Szeregowy O’Meara walczył podczas wojny secesyjnej po stronie Południa. Wojna się jednak skończyła, lecz nienawiść do Jankesów pozostała i nie chce się od niego odczepić, ale nie mogąc się odnaleźć w tej sytuacji, wyrusza przed siebie. Po drodze poznaje jednego z Siuxów, Idącego Kojota, przez co decyduje się dołączyć do plemienia, co wskutek perturbacji w postaci wyścigu strzały, spełnia się. Pytanie tylko na jak długo, gdyż żołnierze USA planują zbudować port na terenie Siuxów, a O’Meara ma być tropicielem.

run_of_the_arrow1

Samuel Fuller znowu wraca na Dziki Zachód, by tym razem przedstawić historię człowieka pozbawionego tożsamości, inaczej: wypierającego się własnej nacji. O’Meara jako zadeklarowany konfederata nienawidzi Jankesów i za nic w życiu nie chce się im podporządkować. Choć sama historia i konstrukcja fabularna jest bardzo prosta, wręcz klarowna, to cała reszta nie jest już taka oczywista. Indianie są tutaj pokazywani jako ludzie odnoszący się i szanujący swoją tradycję, honorowi, dotrzymujący zawsze danego słowa. Taki staje się powoli nasz bohater w tym otoczeniu, czując się akceptowany, mając kobietę oraz wychowując jej dziecko, ale w tle są wszelkie pokojowe próby rozmów wojska z Indianami. Sprawy te nie są zbyt łatwe nie tylko ze względu na nieufność obydwu stron, ale przede wszystkim braku rozsądku oraz chęcią zabijania (to jest znacznie prostsze od dialogu) po obydwu stronach konfliktu. Wszystko to musi w końcu eksplodować i doprowadzić do dramatycznego finału.

run_of_the_arrow2

Reżyser umie to wygrać, przez co ogląda się całość z dużym zainteresowaniem. Nie sposób zapomnieć dramatycznego wyścigu strzały czy pełnej przemocy konfrontacji, chociaż pewne rzeczy mogą troszkę kłuć w oczy. Taka jest ilustracyjna muzyka, mocno archaiczna (podpowiadająca), wręcz idealnie skrojone ciuchy czy Indianie mówiący płynną angielszczyzną. Nie do końca mnie też przekonuje gra Roda Steigera w roli głównej – bardzo teatralna, ze strasznym akcentem. Plenery wyglądała ładnie a kilka dialogów (ten o religii – rewelacja) daje wiele do myślenia.

run_of_the_arrow4run_of_the_arrow3

„Run of the Arrow” to dość nietypowy western, w którym czuć zapowiedź takich filmów jak „Człowiek zwany Koniem” czy „Tańczący z wilkami”, próbująca pokazać stosunki Indian z żołnierzami w sposób daleki od wskazywania palcem winy tylko po jednej stronie. Fuller tutaj nawołuje do dialogu, ostrzegając przed siłowym rozwiązaniem sporu. Ale też losy O’Meary są metaforą pogodzenia się z losem, co podkreśla finałowa rozmowa z żoną. A teraz spójrzcie na rok produkcji i przeżyjcie szok.

7/10

Radosław Ostrowski

Samuel_Fuller

Dodaj komentarz