Bovska – Pysk

pysk-b-iext48587067

Sam pseudonim nic mi nie mówił, ale Bovska nie jest debiutantką. Naprawdę nazywa się Magda Grabowska-Wacławek – wokalistka, kompozytorka, autorka tekstów, grająca na klawiszach. W zeszłym roku namieszała debiutanckim „Kaktusem”, zdobywając nawet nominacje do Fryderyka. Teraz pojawia się następca w postaci „Pysku”, gdzie Bovska znowu odpowiadała za wszystko, wsparta przez Jana Smoczyńskiego.

I znowu jest to szeroko muzyka alternatywna, naszpikowana elektroniką. I to czuć już w kosmicznie brzmiącym „Kosmodronie”, pełnym bardzo przestrzennych dźwięków, echa, przerobionego wokalu w tle. Ale perkusja, delkatnie naznaczająca swoją obecność, rozpędza się w połowie, dając prawdziwego kopa. Tak samo jak nawarstwiający się, pozornie minimalistyczny „Smog, Lastriko” z tak pulsującym bitem, jakbyśmy cofnęli się prawie 30 lat wstecz. Nawet cykające i płynące niczym fale „Ciemno”, gdzie znowu zaskakuje zmienna perkusja oraz w bardziej oszczędnym wcieleniu „Pysk”, w refrenie z intensywniejszą elektroniką oraz mocniejszą perkusją pod koniec. Nawet jeśli całość skręca w stronę 8-bitowych dźwięków (mroczna „Firanka” z przeplatanymi wokalizami), a nawet idzie w konszachty z rapem (psychodeliczny „Wek”), to ciągle przypomina to odwiedzanie Krainy Czarów.

Surrealistyczne dźwięki (przerobiony ksylofon i imitacja mantralnego głosu w „Cyrku”, „tykające” tło w „Nie dzielę na dwa”, agresywniejszy puls w „Autoresecie”), współgra z warstwą tekstową, pełną wieloznaczności, groteski. Więc jeśli za pierwszym razem, nie załapiecie o co chodzi, to jest to stan normalny. Z każdym kolejnym odsłuchem „Pysk” zyskuje na sile, wywracając wszystko do góry nogami. Głosem Bovska uwodzi, czasem melorecytuje, rapuje, a nawet krzyczy. Trudno przejść obojętnie, ale całość jest strawna i „Pysk” poraża. Choć nie wszystko mi się podoba („Autorestart”, „Lubię” i „Haj”), to jednak jest to potężna dawka energetycznego grania popu.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz