
Mimo ponad 80 lat na karku, ten weteran brytyjskiego bluesa nie odpuszcza. Po zaledwie dwóch latach przerwy wraca z nową płytą, dając fanom bluesa sporo frajdy, choć nikomu niczego nie musi udowadniać. Ale i tak pokazuje jak to się robi.
Na początek mamy bujający utwór tytułowy z mocno wybijającym się basem oraz klawiszami. A im dalej w las, tym równie przebojowo oraz dynamicznie. A to wskoczą dęciaki (“It’s Hard Going Up” czy strzelające “Gimme Some of That Gumbo”), a to na gitarze zagra Joe Walsh z The Eagles (fantastyczne “The Devil Must Be Laughing” czy zagrane na slide “Cards on The Table”), wskoczy harmonijka (“Goin’ Away Baby”) czy na pierwszy plan wskoczy fortepian (“Blue Midnight”) lub klawisze (“Blue Midnight”). I to wszystko brzmi po prostu znakomicie, bez przynudzania, ale z przytupem.
Ale Mayall zamiast zwolnił czy grać nieco łagodniej, nadal ma w sobie ogień, a gitarowe riffy nic nie tracą na sile. Równie silny pozostaje głos, który kompletnie nie zdradza (zbyt mocno) wieku. Pozazdrościć tylko energii I zaangażowania. Niby nic nowego, ale jak się tego słucha. I takiego bluesa chcę jak najwięcej – zrobionego z luzem oraz kopem.
8/10
Radosław Ostrowski
