
Ta polska wokalistka jazzowa stała się rozpoznawalna na świecie już w latach 80. Do tej pory nagrała 5 studyjnych płyt, z których każda osiągnęła co najmniej status Złotej Płyty. I teraz po 9 latach wraca z premierowym materiałem. Jak wyglądają te “Motyle”?
To nadal stara, dobra Basia śpiewajaca w języku Anglosasów, chociaż zarzuty o granie jednego utworu w kółko są bardzo przesadzone. Sam początek to “Bubble”, czyli klasyczny, elegancki swing z rozpędzonym fortepianem i akustyczną gitarą. Ale bardziej pewnie czuje się w klimatach samby, co wykazuje singlowy “Matteo”, gdzie delikatnie grają klawisze, by zaraz rozpędzić się w funkowym “No Hearthache” z bujającym saksofonem. Tytułowy utwór jest przesiąknięty elektroniką, co jest sporym zaskoczeniem, ale wszystko wraca soulowym “Where’s Your Pride”, w którym nie zabrakło miejsca ani dla smyczków, ani chórku czy “cięższego” saksofonu. Tajemniczy “Be.Pop” przypomina klasyczny swing, a większa obecność dęciaków dodane staroświeckiego sznytu. Jest jeszcze jedna niespodzianka w postaci egzotycznego “Liang & Shu” z “azjatycko” brzmiącymi skrzypcami, duet z Markiem Reillym (Matt Bianco) “Show Time”, będący wypadkową jazzu z sambą czy zaczynający się od wokaliz a capella “Like Crazy”. Ciekawostką można nazwać krótki, instrumentalny “Rachel’s Waltz”, pozwalający lekko złapać oddech przed pędzącym “Pandora’s Box” z dęciakami oraz gitarrą.
Każdy utwór jest inny, a wszystko łączy Basia oraz jej cudowny wokal, dodający nutki elegancji, ciepła, szyku. Dzięki czemu “Butterflies” brzmi tak przyjemnie, że już bardziej się nie dało. Taki jazz w starym stylu, dający wiele satysfakcji, do słuchania ze szklanką whiskey lub przy kominku.
7,5/10
Radosław Ostrowski
