O Matador

Brazylia kinematograficznie kojarzy się z tasiemcowymi serialami, w których po pewnym czasie logika jest totalnie zaburzona, zaś wszelkie komplikacje są tak wielkie, że nie da się w tym wszystkim połapać. Ale to właśnie tam rok temu Netflix pomógł zrealizować film tamtejszego twórcy, Marcelo Galvao na realizację swojego filmu, będącego… westernem.

Sama historia jest dość mocno pogmatwana i skupia się na pewnym mężczyźnie. W młodości, niemowlęciem będąc, zostaje znaleziony przez samotnego wojownika zwanego Siedem Uszu. Czyni z niego idealnego myśliwego, po czym wyrusza do miasta i znika. Wiele, wiele lat Blancharda już jako mężczyzna wyrusza na poszukiwania i tam poznaje francuskiego potentata, pana Bertranda, co wywołuje masę komplikacji.

o_matador1

Sama konstrukcja filmu przypomina stylistykę Quentina Tarantino, czyli łamanie chronologii oraz masa postaci, które posiadają pokręcone, mroczne historie. Ramą narracji w „O Matador” jest opowieść prowadzona przez młodego mężczyznę, podróżującego z dwójką dzieci, przez co początek może wywołać dezorientację. jest kilka scen, które później powracają jako bardziej rozwinięte. Później reżyser idzie ku bardziej efekciarskiej formie, serwując kolejne postacie (prostytutka, tajemniczy Gringo, rysownik i prawa ręka Francuza, mściciel w stroju łowcy głów), tworząc jeszcze większy chaos do tej ballady o chciwości, która doprowadza do zatracenia się, skazując na potępienie kolejne pokolenia. Niby nie brakuje strzelanin i krwi, surowego krajobrazu pustyni czy bardzo dynamicznej muzyki, granej na gitarach oraz dość wystawnej scenografii (siedziba Blancharda, jego burdel), jednak się w to wszystko zaangażować z powodu swojej bardzo epizodycznej struktury. Bo nie do końca wiemy, na kim tak naprawdę się skupić, a żadna postać (poza naszym protagonistą, później zwanym Fryzjerem) nie zostaje zbyt wyraziście napisana, pełniąc role archetypowych szablonów typu: psychopatyczny zabójca (pomocnik rysownika, który ma obsesję na punkcie czystości), perwersyjna żona głównego łotra, szlachetna prostytutka, samotny mściciel etc.

o_matador2

„O Matador” jest bardzo wymagającym filmem, który chciałby wnieść troszkę świeżej krwi do westernowej konwencji, jednak nie za bardzo wie, co chce opowiedzieć. Aktorsko jest dość solidnie (najbardziej wybija się troszkę dziki Diogo Mordago), jest parę mocnych scen, ale to troszkę za mało, by zapadł bardziej w pamięci. Wielka szkoda.

6/10 

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz