Bonding – seria 1

Czasami pojawia się taki serial, po którego opisie w zasadzie nie wiadomo co z tego wyjdzie. Czego możemy oczekiwać i w jakim kierunku to pójdzie. Takie właśnie doświadczenie miałem z serialem „Bonding” od Richtora Doyle’a. Ten aktor (z dorobkiem raczej pełnym ról epizodycznych) debiutuje tym tytułem jako reżyser i scenarzysta, opierając historię na własnych przeżyciach.

Sam pomysł jest dość szalony i oparty na nietypowej relacji dwójki postaci. Ona jest studentką psychologii, która poza zajęciami jest… dominą. On jest chłopakiem, chcącym spróbować swoich sił jako stand-uper i jest gejem. Mieszka z kolegą i ledwo go stać na czynsz. Kiedy poznajemy tą parkę, ona proponuje mu spółkę w interesie: ona będzie robić to, co robi w pracy, a on będzie jej ochroniarzem i asystentem. Piniądz jest potrzebny, a ludzie czasami mają bardzo specyficzne preferencje seksualne. To może początkowo być barierą, ale wiadomo… piniądz nie śmierdzi.

bonding1-1

Taki jest punk wyjścia i brzmi wariacko, a kierunki są bardzo szerokie: od erotycznej komedii w rubasznym stylu a’la „American Pie” przez bardziej elegancki film porno aż poważnego dramatu psychologicznego. Ostatecznie wybrano komediodramat z bardzo krótkimi odcinkami, które oscylują w okolicach 15 minut. W zasadzie są to miniaturki, bardzo luźno ze sobą powiązane. W zasadzie niemal każdy w sporej części skupia się na nowych klientach (mężczyzna lubiący sikanie na niego czy zapasy pingwinów), ale też życiu prywatnym naszych postaci. Pojawia się szansa na zbudowanie związku, zaś efekty tej kooperacji są zaskakujące dla obojga.

bonding1-2

Początek może wydawać się niemrawy i jednocześnie dezorientujący, zaś pewne fabularne wątki pojawiają się, by potem zniknąć. Ale nie mogę powiedzieć, że mi się to źle oglądało. Najbardziej na mnie podziałała rodząca się przyjacielska relacja Pete’a i Tiffany. On (Brendan Scannell) z nieśmiałego, zakompleksionego gościa zaczyna ewoluować. Staje się pewniejszy siebie, zaczyna próbować swoich sił w stand-upie (fantastyczna scena wejścia), a nawet poznaje chłopaka. Z kolei ona (Zoe Levin), twarda, niedostępna i stawiająca warunki, zaczyna powoli odsłaniać swoją bardziej wrażliwą stronę. Wspólne sceny obojga postaci są prawdziwym napędowym paliwem, a także wszelkie spotkania z klientami. Jest i lekko i zabawnie, ale bez popadania w śmieszność. Nawet w pokazaniu poważniejszych problemów jak molestowanie seksualne przez wykładowcę nie traci ciężaru.

bonding1-3

Jedyną dla mnie wadą poza krótkim czasem ekranowym jest bardzo urwane zakończenie. W bardzo dramatycznym momencie nasza para zmuszona jest do ucieczki przed policją. Co dalej? Jakby każdy obecnie serial musiał się zakończyć cliffhangerem, by stanowiło to przetarg w rozmowach na temat kontynuacji. Czy może to tylko ja tak widzę?

Nie zmienia to jednak faktu, że pierwszy sezon „Bonding” był dla mnie ogromną niespodzianką. Bardzo sympatyczny komediodramat z sympatycznymi bohaterami, odrobinką humoru oraz delikatnym, erotycznym zacięciem. Bez wulgarności, chamstwa i obrzydzenia. Drugi sezon powstał po dwóch latach i jestem strasznie ciekawy, co wyszło.

7/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz