Detektyw małolat

Kolejna próba zabawy konwencją kina noir, gdzie bohaterem jest mężczyzna relatywnie młody, żyjący przeszłością. A był to czas, kiedy jako dziecko Abe Applebaum był detektywem, co rozwiązywał za drobną opłatę i zyskiwał szacunek miasteczka. Wszystko to się zmieniło, kiedy córka burmistrza – i sekretarka naszego bohatera – zaginęła bez śladu. Takie zdarzenie może mocno odbić się na psychice. Jako dorosły nadal jest prywatnym detektywem, tylko nikt go już nie traktuje poważnie. Innymi słowy: jest bardzo źle. W końcu dostaje „dorosłą” sprawę: dziewczyna prosi o pomoc w sprawie morderstwa swojego chłopaka.

Dziwaczny to miks, który z jednej strony przypominał mi „Brick” z „Tajemnicami Silver Lake”. Poniekąd jest to dekonstrukcja kryminału, gdzie bohaterem jest niby dorosły, lecz pozbawiony dojrzałości Abe (Adam Broody wygląda jak mniej zadbany Hugh Dancy). Dziecko w ciele dorosłego, co lubi wypić, nie ma poczucia czasu i z dużym poczuciem winy. Nikt go nie traktuje poważnie, a on sam dał sobie spokój, siedząc u współlokatora i wegetując. Ale ta naprawdę debiut Evana Hansena wykorzystuje elementy gatunku do opowiedzenia historii o dojrzewaniu. Nie jest to droga łatwa i wyboista, a dochodzenie prowadzone jest… specyficznie. Nie brakuje zabawnych sytuacji (ukrywanie się w szafie czy ucieczka przed ogonem, którym są… rodzice Abe’a), jednak też intryga potrafi zaskoczyć. Narkotyki, nastolatki, tajemnica oraz masa ekscentrycznych postaci, gdzie każdy sztukę sarkazmu opanował do perfekcji.

Tylko ta cała humorystyczna otoczka ze stylową muzyką włącznie skrywa coś o wiele cięższego i poważniejszego. Jak wspomniałem jest to historia dojrzewania naszego bohatera do stania się mężczyzną. Ale co to naprawdę oznacza? Czy musi to być pozostanie zgorzkniałym, cynicznym osobnikiem pozbawionym wiary i nadziei? A może po prostu podchodzenie do pewnych spraw bardziej serio? Czy udźwignięcie większego bagażu doświadczeń? Te pytania przewijają się w tle i pojawiają się między słowami w dialogach. Każda postać ma o wiele więcej warstw, wpisując się zarówno w konwencję kryminału oraz kina niezależnego: od zleceniodawczyni (urocza Sophie Nelisse) po dyrektora szkoły (mocny Peter MacNeill).

To wszystko by nie zadziałało bez Brody’ego, który znakomicie sprawdza się w roli zagubionego Abe’a. Przegryw, którego (prawie) nikt nie szanuje, lecz konsekwentnie dąży do rozwiązania sprawy. Chociaż nie ma poczucia czasu i nie od razu łączy pewne fakty, to cały czas budzi sympatię. Nawet w momentach zażenowania, a to nie jest łatwe. Sprzeczności wygrywa bezbłędnie, a ostatnie minuty to w pełni jego szoł. I dzięki niemu „Detektyw małolat” to historia z drugim dnem. Pod warunkiem, że się go zauważy.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz