Szyfry

Pozornie „Szyfry” wydają się opowieścią o wojnie i tym, jaki wpływ ona pozostawiła na jej świadkach. Jednak film Hasa jest zupełnie innym doświadczeniem ze względu na perspektywę przybysza z zewnątrz. Osoby nie znającej życia pod okupacją oraz jej niebezpieczeństw.

Oparty na opowiadaniu Andrzeja Kijowskiego film skupia się na Tadeuszu (Jan Kreczmar) – od wielu lat mieszkającym w Londynie imigrancie. Mężczyzna zostawił w kraju swoją żonę oraz dwójkę synów, z którymi niespecjalnie utrzymuje kontakt. Ale teraz wyrusza do Krakowa – wszystko przez list jego syna, Maćka (Zbigniew Cybulski), w którym wspomina o coraz bardziej pogarszającym się stanie fizycznym matki. Nie przyjmuje ona do wiadomości tego, co stało się z młodszym synem, Jędrkiem. Tadeusz próbuje ustalić co stało się z młodszym synem i kto go zabił. Jednak kolejne rozmowy ze świadkami jeszcze bardziej mącą obraz.

Has na pierwszy rzut oka robi film, w którym mamy tajemnicę do rozwiązania. Ale zagadkę rozwiązuje osoba z zewnątrz, dla której życie pod okupacją znane jest tylko z pośrednich źródeł. Dla niego wypowiadane relacje oraz zdania są niezrozumiałe, nieczytelne. Nasz bohater niczym ślepy i głuchy błąka się po niby znajomym, lecz kompletnie obcej rzeczywistości. Czy Jędrka aresztowali i rozstrzelali Niemcy? A może się ukrywa? Czy może zabili go swoi? Jednak dla mężczyzny ta podróż może wydawać się szansą na scalenie rodzinie już po rozpadzie. Ale czy aby na pewno? Wszystko tak naprawdę zależy od tego, co sami wyciągniemy z tych wszystkich wypowiedzi. Tych już nie żyjących przeszłością (antykwariusz), tych żyjących we własnym świecie (żona Tadeusza, stary leśniczy) albo skrywających pewne fakty (rozedrgany Maciek).

Jeszcze tutaj Has wbija mocne surrealistyczne sceny, które robią piorunujące wrażenie. I nie chodzi tylko o muzykę Krzysztofa Pendereckiego czy imponującą pracę kamery. Te dwie długie sekwencje dodają kolejne poszlaki do interpretacji. W obydwu nasz bohater pojawia się w mundurze z I wojny światowej (pierwsza z pociągiem pełnym manekinów – poza małym dzieckiem; druga zaś o wiele bardziej skomplikowana: z Jędrkiem w stroju komunijnym idącym ze świecą i przechodzący z kościoła aż po miejsce niemieckiej kaźni – wszystko w jednym ujęciu). Jakby reżyser serwował kolejny szyfr do odczytania, tak samo jak zakończenie. Nie, nie zamierzam go zdradzać, by nie psuć wszystkiego.

Bardzo enigmatyczne i jednocześnie gęste kino, pełne wciągających dialogów, świetnego aktorstwa oraz pięknych, czarno-białych zdjęć. Historia o niemożliwości rozwikłania tajemnic, których lepiej jest czasem zostawić i próbować żyć dalej. A wszystko bez martyrologii oraz patosu.

8/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz