Ozzy

Tytułowy Ozzy to psiak mieszkający gdzieś na przedmieściach z rodzinką. Ale psiak to rozrabiaka, chociaż nie pozbawiony uroku i inspiracja do komiksu stworzonego przez ojca rodziny. Dzieło jest tak popularne, że familia dostaje propozycję przyjazdu na zlot do Japonii, ale nie można zabrać pieska ze sobą (kwarantanna dwutygodniowa), więc Ozzy trafia do „Pieskiego raju” – specjalnego ośrodka. Hotel, spa, w ogóle full wypas. Tylko, że to wszystko jest pic na wodę, bo gdy rodzinka z ośrodka wyjeżdża, pieski trafiają do pierdla.

ozzy1

Kolejna animacja z Europy, a dokładnie z Hiszpanii. Sam pomysł, by zrobić więzienną historię z psami w roli głównej, wypada naprawdę nieźle. Chociaż sama historia toczy się dość przewidywalnie, bo będzie ucieczka (nawet kilka prób) i nasz zdeterminowany zwierzak nie dający się złamać, mimo szykan, ustawiony wyścig oraz sytuacja między młotem a kowadłem. Wygląda to niczym „Wielka ucieczka”, a kilka postaci jest głębiej zarysowanych niż się to wydaje (ślepy jamnik Fronky, zgorzkniały Chester czy niepozorny, ale bezwzględny Vito). Parę razy potrafi dodać troszkę humoru, chociaż wymowa jest o wiele bardziej serio niż się wydaje na początku i to jest jedna z pozytywnych niespodzianek. Tak jak budująca klimat świetna muzyka Fernando Velazqueza.

ozzy2

Niestety, ale sama animacja to stany średnie. O ile ruchy postaci, ruchy ust  są zrobione bez poważniejszych zastrzeżeń, o tyle same zwierzątka, otoczenie jest tak surowe, wręcz pozbawione detali, że potrafi czasami przyprawić o ból oczu. Wiadomo, że to nie będzie techniczny kolegów zza Wielkiej Wody (nie ten budżet), jednak to można było zrobić lepiej albo bardziej wyraziście.

ozzy3

Za to trudno się przyczepić do polskiego dubbingu, bo ten w przypadku animacji zawsze był na wysokim poziomie. „Ozzy” nie jest wyjątkiem od reguły, chociaż najciekawsze są postacie drugoplanowe. Zarówno zdrowo postrzelony Fronky (świetny Waldemar Barwiński), jak i bardzo stary Chester (niezawodny Miłogost Reczek) zapadają w pamięć, podobnie jak bardzo mrukliwy szef strażników Decker (Grzegorz Pawlak) czy sepleniący Vito (zaskakujący Krzysztof Dracz). A grający Ozzy’ego Krzysztof Szczepaniak? Radzi sobie bardzo przyzwoicie, oddając determinację bohatera i budząc sympatię do niego.

Szkoda tylko, że sam film jest skierowany do bardziej młodego widza. Twórcy pokazują siłę więzi psa z człowiekiem oraz, że nie należy traktować zwierząt źle, ale to wszystko za mało. Sama historia średnio angażuje, wygląda to średnio i można było coś więcej wycisnąć.

5,5/10 

Radosław Ostrowski

Stare grzechy mają długie cienie

Małe miasteczko gdzieś na prowincji Hiszpanii, rok 1980, czyli trzy lata po śmierci generała Franco. Tutaj zostają przeniesieni dwaj policjanci z Madrytu – Juan i Pedro. Dlaczego tak się stało? Nie wiemy, ale obaj panowie się różnią jak noc i dzień. Pierwszy bardziej przypomina zachowaniem naszego Franza Maurera, drugi jest bardzo młodym idealistą trzymającym się nowych reguł oraz przepisów. Ale to oni muszą podjąć śledztwo w sprawie zaginięcia dwójki nastolatek – Carmen i Estrellę. Ale następnego dnia dziewczyny zostają znalezione martwe.

stare_grzechy1

Hiszpańskie kino znane jest głównie z produkcji dzieł Almodovara oraz kina grozy. Dlatego pewnym zaskoczeniem było dla mnie spotkanie z tym kryminałem. „Stare grzechy…” troszkę klimatem przypomina pierwszą serie „Detektywa” zmieszanego z „Psami”, gdzie jeszcze nowe porządki nie do końca się przyjęły, a ludzie ciągle darzą sentymentem faszystowską dyktaturę. A to wszystko tworzy bardzo mroczny, wręcz fatalistyczny klimat. To miejsce nie tylko jest pełne brudu, zbrodni oraz degrengolady, że masz dwa wyjścia: albo marnie zarabiać przy zbiorach albo uciekać stąd. Ewentualnie zająć się jakimś lewym interesem. Korupcja, szantaż, pornografia, przemoc oraz ogromna tajemnica, kawałek po kawałku odkrywana na dwa sposoby: albo wyciąganiem zeznań za pomocą pięści (Juan) albo wnikliwą obserwacją i trafnie zadawanymi pytaniami (Pedro). I o dziwo, obydwie te metody nawzajem się uzupełniają.

stare_grzechy2

Bardziej od kryminalnej intrygi reżysera interesuje portret czasów Hiszpanii, gdzie stara władza (teoretycznie) została wyrzucona, ale nowa, demokratyczna jeszcze nie w pełni działa. Poczucie atmosfery jeszcze bardziej potęguje minimalistyczna muzyka oraz niesamowite zdjęcia (ujęcia z góry czy z czołówki – perełka), gdzie pod mocnym słońcem czai się Zło. Także finał daje wiele do myślenia, ale sami się przekonacie.

stare_grzechy3

Kryminał Alberto Rodrigueza ma równie mocną obsadę, z której wybija się nasz duet, czyli stary cynik (świetny Javier Gutierrez) oraz młody idealista (mocny Raul Arevalo), którzy za sobą zbyt nie przepadają. Różnice między nimi nie są pokazywane na zasadzie dyskusji, lecz drobnych spojrzeń oraz mowie ciała, która pokazuje o wiele więcej niż są w stanie powiedzieć słowa. Jednak potrafią przełamać swoje animozje, chociaż pozostają nieufni.

stare_grzechy4

„Stare grzechy…” to przykład mrocznego, gęstego od klimatu kryminału. Chociaż nie wszystkie elementy zostają wyjaśnione (kto diluje narkotykami i jaką rolę pełni tajemnicza jasnowidzka), to można zanurzyć się głęboko w tej historii. To ubrane w kino gatunkowe krytyczne spojrzenie na transformację brzmi dziwnie znajomo w naszym pięknym i uczciwym kraju.

7,5/10

Radosław Ostrowski