Autor

Wiecie jak ciężko jest być pisarzem? Zwłaszcza kiedy nie ma się ku temu żadnych predyspozycji? Alvaro chce zostać pisarzem i to takim z najwyższej półki. Zamiast tego pracuje jako notariusz w kancelarii, zaś sławę pisarską otrzymała jego żona. I to go gryzie bardzo, bo choć od trzech lat chodzi na zajęcia z pisania, postępów robi bardzo niewiele. W końcu decyduje się wziąć urlop, wynająć mieszkanie i skupić się na tworzeniu.

autor1

Kino hiszpańskie nie jest mi aż tak dobrze znane jakbym tego chciał. Ale od czego jest Netflix, gdzie pojawił się „Autor”. Gatunkowo trudno ten film jednoznacznie określić – dramat, komedia, thriller. Raczej wszystko po trochu, a całość skupia się na Alvaro. To człowiek, który jest przekonany o swoim talencie, chociaż gdy słyszymy pierwsze fragmenty, wieje pretensjonalnością oraz sztucznością. Ale decyduje się na dość szalony krok. Niby postępuje zgodnie z porada, czyli przygląda się, obserwuje innych i wyciąga informacje. Wszystko zmienia wizyta w toalecie, gdzie słyszy rozmowę sąsiadów naprzeciwko. Zaczyna podsłuchiwać i wykorzystywać informacje jako tworzywo do swojego materiału. Niby dzieło zaczyna nabierać charakteru, coraz lepiej odbiera je wykładowca, lecz w głowie pojawia się pytanie: czy to nie jest pewne przekroczenie granicy etycznej? Czy autor (lub osoba do niego aspirująca) ma prawo grzebać lub manipulować, by uczynić swój tekst ciekawszym? Te pytania powodują, że tą pozornie statyczną opowieść ogląda się z dużym zainteresowaniem, bo nie wiemy, co nasz bohater zrobi, wykona. Do czego może się posunąć, by osiągnąć cel.

autor2

Kolejne interakcje, kolejne odkrywane tajemnice – to wszystko zaczyna przyciągać i sprawia, że nie byłem w stanie do końca przewidzieć, co się wydarzy. I to jest największa zaleta filmu. „Autor” potrafi nagle zmienić się w komedię, by przejść w dramat, nawet zaserwować potencjalny wątek kryminalny. I to wszystko służy jako „mięso” dla niedoszłego literata, którego motywacja i intencje są bardzo mroczne. Co pokazuje naprawdę bardzo udana rola Javiera Gutierreza, który błyszczy najjaśniej. Także każdy z nowych sąsiadów sportretowany został bardzo dobrze, nawet jeśli nie pojawia się zbyt często na ekranie. Również warto wyróżnić Antonio de la Torre w roli wykładowcy, który zaczyna dostrzegać i kierować umiejętnościami protagonisty.

autor3

„Autor” pozostaje intrygującym, tajemniczym filmem, gdzie twórcy prowokują do przemyśleń w sprawie tworzenia dzieł literackim. Zgrabna mieszanka komediodramatu i thrillera, choć wiele osób może się znudzić. Niemniej warto dać szansę „Autorowi”, by mógł nas oczarować.

7/10 

Radosław Ostrowski

Stare grzechy mają długie cienie

Małe miasteczko gdzieś na prowincji Hiszpanii, rok 1980, czyli trzy lata po śmierci generała Franco. Tutaj zostają przeniesieni dwaj policjanci z Madrytu – Juan i Pedro. Dlaczego tak się stało? Nie wiemy, ale obaj panowie się różnią jak noc i dzień. Pierwszy bardziej przypomina zachowaniem naszego Franza Maurera, drugi jest bardzo młodym idealistą trzymającym się nowych reguł oraz przepisów. Ale to oni muszą podjąć śledztwo w sprawie zaginięcia dwójki nastolatek – Carmen i Estrellę. Ale następnego dnia dziewczyny zostają znalezione martwe.

stare_grzechy1

Hiszpańskie kino znane jest głównie z produkcji dzieł Almodovara oraz kina grozy. Dlatego pewnym zaskoczeniem było dla mnie spotkanie z tym kryminałem. „Stare grzechy…” troszkę klimatem przypomina pierwszą serie „Detektywa” zmieszanego z „Psami”, gdzie jeszcze nowe porządki nie do końca się przyjęły, a ludzie ciągle darzą sentymentem faszystowską dyktaturę. A to wszystko tworzy bardzo mroczny, wręcz fatalistyczny klimat. To miejsce nie tylko jest pełne brudu, zbrodni oraz degrengolady, że masz dwa wyjścia: albo marnie zarabiać przy zbiorach albo uciekać stąd. Ewentualnie zająć się jakimś lewym interesem. Korupcja, szantaż, pornografia, przemoc oraz ogromna tajemnica, kawałek po kawałku odkrywana na dwa sposoby: albo wyciąganiem zeznań za pomocą pięści (Juan) albo wnikliwą obserwacją i trafnie zadawanymi pytaniami (Pedro). I o dziwo, obydwie te metody nawzajem się uzupełniają.

stare_grzechy2

Bardziej od kryminalnej intrygi reżysera interesuje portret czasów Hiszpanii, gdzie stara władza (teoretycznie) została wyrzucona, ale nowa, demokratyczna jeszcze nie w pełni działa. Poczucie atmosfery jeszcze bardziej potęguje minimalistyczna muzyka oraz niesamowite zdjęcia (ujęcia z góry czy z czołówki – perełka), gdzie pod mocnym słońcem czai się Zło. Także finał daje wiele do myślenia, ale sami się przekonacie.

stare_grzechy3

Kryminał Alberto Rodrigueza ma równie mocną obsadę, z której wybija się nasz duet, czyli stary cynik (świetny Javier Gutierrez) oraz młody idealista (mocny Raul Arevalo), którzy za sobą zbyt nie przepadają. Różnice między nimi nie są pokazywane na zasadzie dyskusji, lecz drobnych spojrzeń oraz mowie ciała, która pokazuje o wiele więcej niż są w stanie powiedzieć słowa. Jednak potrafią przełamać swoje animozje, chociaż pozostają nieufni.

stare_grzechy4

„Stare grzechy…” to przykład mrocznego, gęstego od klimatu kryminału. Chociaż nie wszystkie elementy zostają wyjaśnione (kto diluje narkotykami i jaką rolę pełni tajemnicza jasnowidzka), to można zanurzyć się głęboko w tej historii. To ubrane w kino gatunkowe krytyczne spojrzenie na transformację brzmi dziwnie znajomo w naszym pięknym i uczciwym kraju.

7,5/10

Radosław Ostrowski