Steve Nash & Turntable Orchestra – Out of Fade

out-of-fade-b-iext48875983

Czy jest dzisiaj możliwe tworzenie czegoś nowego, świeżego oraz kreatywnego? Jak się okazuje, Steve Nash ma taki pomysł. Jego Turntable Orkiestra to połączenie klasycznej orkiestry z elektroniką grana na… gramofonach oraz żywych instrumentach. Tego muzyka wspiera 7 DJ-ów oraz kameralna orkiestra. Z tego pomieszania powstał debiutancki album „Out of Fade”.

Zaczyna się delikatnym „Mazurkiem” z drobnymi plumkaniami smyczków, wejścia skrzypiec oraz fortepianu. Najbardziej zaskakuje to, ze słychać gdzie został użyty gramofon, a sklejenie tego z bitami robi porażające wrażenie, jeszcze bardziej podkręcając rytm tego wariackiego eksperymentu. Delikatne instrumenty w połączeniu z bardziej żywiołowym i współczesnym podkładem musiało wystrzelić, mimo śladowego udziału gości wokalnych jak Bisz, Joe Kickass i O.S.T.R. Podniosły, chociaż jednocześnie płynny „America”, bardzo rozbudowany aranżacyjnie „Epic”, który brzmi… epicko (a jakże by inaczej!), przepięknie wygrywający fortepian zmieszany z klasycznym bitem („Karimuticz” z kapitalnymi skreczami) oraz solem skrzypiec na końcu, bardzo mroczne „Źródło”, gdzie zapętlony fortepian budzi niepokój, przyspieszający walc miesza się z jazzem („Celebration”), mieszamy sample, strzały, smyczki, perkusyjne popisy, skrecze („Fuga”), do tego jeszcze przemielone głosy (ciepły „Summertime”). Muzyka jest tak bogata aranżacyjnie, że żadne słowa nie są w stanie tego opisać, a Nash potwierdza niesamowity zmysł aranżacyjno-muzyczny.

„Out of Fade” po prostu się wciąga niczym najlepszy towar u dilera, gdzie dochodzi do dość nieoczywistych połączeń. Jeszcze nie słyszałem, by ktoś spoza środowiska hip-hopowego wykorzystywał gramofony jako instrument. Absolutnie warto sięgnąć po tą nieoczywistą muzykę, działającą niemal na wszystkie zmysły.

9/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski

Bisz/Radex – Wilczy humor

biszradex

Bisz to jeden z najbardziej wyrazistych polskich raperów, co pokazał trzy lata temu „Wilk chodnikowy”. Tym razem Jarek Janiszewski postanowił połączyć siły z niejaki Radexem, by skręcić w stronę brzmień muzyki alternatywnej. Bo nie wiem, czy wiecie, ale Radex to naprawdę Radosław Łukaszewicz – gitarzysta i kompozytor zespołu Pustki. Z tego musiało powstać coś interesującego.

Jest sporo elektroniki i żywego instrumentarium (perkusja, gitara), które jest płynne i dodaje smaku. Taki jest wręcz pulsujący „Grymas losu”. „Pogoń” jest szybsza (przyspiesza perkusja oraz bas), a w tle są rożne krzyki i zawołania, z wysamplowanymi dęciaki czy singlowy „Potlacz!” ze świetnymi, funkowymi klawiszami, minimalistyczną perkusją oraz gitarką, która pod koniec wybucha razem z resztą instrumentów (refren śpiewa Radex). Kiedy wydaje się, że nic nie zaskoczy to wtedy pojawia się jazzowy „Nie mam głowy” (fortepian oraz Hammond pod koniec wymiata) oraz pełen mrocznej, wręcz metalowej elektroniki „Znak zapytania”, gdzie w połowie dochodzi do klaskaniny.

Wejście w dawny retro klimat (i powrót do jazzu) następuje w tytułowym utworze, gdzie zapętla się Hammond, pojawia się odrobinę futurystyczna elektroniką. Dodatkowo w środku jeszcze wchodzą dęciaki. „Niewiara” wywraca wszystko do góry nogami, idąc w skrajny minimalizm, przynajmniej na początku. Perkusja oraz dziwaczne dźwięki zmieszane z echem wybijają się, ale po niecałej minucie wchodzi podnosząco-opadajaca się dyskotekowa elektronika. Odrobinę wschodem pachnie „Drugi grymas losu” (harfa, tamburyn), co spowodowany pomrukami. Szybki „Nie obrażaj się” siedzi obok wręcz dyskotekowego „Dorośli” oraz dowcipnie zapętlone „Brudne buty” (elektronika niczym z Amigi czy innego 8-bitowego cudaka).

Sam Bisz ma taką nawijkę, że głowa mała. Miesza humor z powagą („Brudne buty”), delikatnie serwuje popkulturowe skojarzenia (gang Olsena w „Pogoni”, całowanie żaby, by się zmieniła w księcia w „potlaczu”), z dystansem przygląda się swojemu fachowi (dwie części „Grymasu losu”) oraz atakuje konsumpcjonizm, hipokryzje („Potlacz!”, „Dorośli”), propagując wierność samemu sobie oraz swoim zasadom („Nie mam głowy”). Wszystko polane ironicznym humorem („Brudne buty”, utwór tytułowy, w zasadzie każdy utwór).

Bisz znowu to zrobił, a wilk w nim silnie siedzi. Nie jest to jednak zwierzę agresywne i żrące wszystko, co się napatoczy, ale zdystansowany, złośliwy oraz błyskotliwy. Jesteście gotowi wypłacić światu mentalnego liścia?

9/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski