Czy jest dzisiaj możliwe tworzenie czegoś nowego, świeżego oraz kreatywnego? Jak się okazuje, Steve Nash ma taki pomysł. Jego Turntable Orkiestra to połączenie klasycznej orkiestry z elektroniką grana na… gramofonach oraz żywych instrumentach. Tego muzyka wspiera 7 DJ-ów oraz kameralna orkiestra. Z tego pomieszania powstał debiutancki album „Out of Fade”.
Zaczyna się delikatnym „Mazurkiem” z drobnymi plumkaniami smyczków, wejścia skrzypiec oraz fortepianu. Najbardziej zaskakuje to, ze słychać gdzie został użyty gramofon, a sklejenie tego z bitami robi porażające wrażenie, jeszcze bardziej podkręcając rytm tego wariackiego eksperymentu. Delikatne instrumenty w połączeniu z bardziej żywiołowym i współczesnym podkładem musiało wystrzelić, mimo śladowego udziału gości wokalnych jak Bisz, Joe Kickass i O.S.T.R. Podniosły, chociaż jednocześnie płynny „America”, bardzo rozbudowany aranżacyjnie „Epic”, który brzmi… epicko (a jakże by inaczej!), przepięknie wygrywający fortepian zmieszany z klasycznym bitem („Karimuticz” z kapitalnymi skreczami) oraz solem skrzypiec na końcu, bardzo mroczne „Źródło”, gdzie zapętlony fortepian budzi niepokój, przyspieszający walc miesza się z jazzem („Celebration”), mieszamy sample, strzały, smyczki, perkusyjne popisy, skrecze („Fuga”), do tego jeszcze przemielone głosy (ciepły „Summertime”). Muzyka jest tak bogata aranżacyjnie, że żadne słowa nie są w stanie tego opisać, a Nash potwierdza niesamowity zmysł aranżacyjno-muzyczny.
„Out of Fade” po prostu się wciąga niczym najlepszy towar u dilera, gdzie dochodzi do dość nieoczywistych połączeń. Jeszcze nie słyszałem, by ktoś spoza środowiska hip-hopowego wykorzystywał gramofony jako instrument. Absolutnie warto sięgnąć po tą nieoczywistą muzykę, działającą niemal na wszystkie zmysły.
9/10 + znak jakości
Radosław Ostrowski