Król – Przewijanie na poglądzie

przewijanie-na-podgladzie-w-iext52593199

Błażej Król to muzyk sceny alternatywnej, który od wielu lat idzie swoją własną ścieżką. Wcześniej znany jako członek duetu UL/KR, teraz wydaje solowo, pisząc teksty i muzykę. Teraz powraca po dwóch latach z czwartym materiałem, wspartym producencko przez samego Emade. Co daje nam „Przewijanie na podglądzie”?

To dalej jest to pełna elektronicznych pasaży wydawnictwo z oszczędnymi tekstami. Co dziwne, większość tytułów jest podwójna, a inspiracja latami 80. (silnie obecna w „Wiju”) powraca. Przedsmak daje singlowy „Całą ciszę/Pokój nocny”, pełen pulsującego basu, perkusyjnych ataków oraz lekko zapętlonej gitary, zaś tło coraz bardziej się nasila. A pod koniec odbija się niczym echo kobiecy wokal. Troszkę mroczniej, niemal jak z 8-bitowej gry czaruje „Niemożliwe”, równie pulsujące jak poprzednik, z bardziej oszczędną perkusją, zaś głos Króla nakłada się na siebie. Dynamika wraca do „Przypominaj/Culpa”, z bardziej egzotycznie brzmiącej perkusji oraz wokalizami, dodającymi niemal sakralnego charakteru, spotęgowanego przez elektronikę. Ale kiedy wchodzi gitara, w połowie utworu dochodzi do przyspieszenia oraz wjazdu saksofonu. Dziwaczny „Kiedyś/Czekałam” zaczyna się jak pulsujący koszmar (można odnieść wrażenie, że to zapętlone słowo), gdzie Król wręcz krzyczy, wsparty przez modyfikowany wokal w tle. W podobnym tonie wybrzmiewa niemal sakralny (przez te klawisze a’la organy) „Z Tobą/Do Domu”, gdzie dołącza saksofon oraz żeński, melorecytujący głos (żona Króla), przez co miałem wrażenie dialogu między postaciami, a mrok wraca do wręcz lynchowskiego w duchu „Przyjdę/Sztuczna krew”, by zmienić tempo w gitarowym „Spróbuję/Strażnik”, chociaż tło nie jest pozbawione niepokoju. Na finał dostajemy pulsującą „Złą widoczność” oraz bardzo krótki „Ósmy/Alte Pude”.

Teksty są bardzo oszczędne i wieloznaczne, co na pewno jest sporą zaletą dla ludzi poszukujących własnych interpretacji, tak samo jak barwa głosu Króla, stanowiąc jedną spójną całość. Sami posłuchajcie „Przewijania na podglądzie”, by poczuć mieszankę estetyki lat 80., która nie jest tylko kopiowaniem tego klimatu. Król konsekwentnie rozwija swój styl z solowej ścieżki kariery. Na więcej niż tylko jeden raz.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Król – Przez sen

970b457876faadd01436b71436384612

Jedna druga legendarnego duetu UL/KR konsekwentnie prowadzi swoją solową karierę, mając na dorobku dwie ciepło przyjęte płyty. Na początku tego roku, cichaczem wyszedł trzeci album pod wymownym tytułem „Przez sen”, który jest najkrótszym materiałem w dorobku Błażeja Króla.

Ale w ciągu niecałych 30 minut udaje się wytworzyć intrygującą, klimatyczną opowieść. Krótkie, elektroniczne intro nazwane „Sen 289” działa z jednej strony kojąco, a z drugie może uśpić czujniejsze umysły. I wtedy pojawia się wyciszona, ale sprawiająca wrażenie zapętlonej gitara w „Daj się uśpić”, do której dołączają niepokojące, wręcz surrealistyczna elektronika. Wrażenie nierzeczywistości jest potęgowane przez nakładający się wokal Króla, niczym echo odbite w studni. Podobnie jest z „Jawą”, gdzie pulsująca perkusja skontrastowana jest z „organowym” tłem, zmieniającym się w bardziej rytmiczny, niemal dyskotekowy rytm („strzelająca” perkusja, ejtisowska elektronika), pobrudzona przez coś przesterowaną gitarę oraz zmiennym tłem, nie dającym odetchnąć czy „Dla zabawy” z mroczniejszym wstępem i podkręconą elektroniką oraz tajemniczym żeńskim głosem melorecytującym.

Pewnym wytchnieniem są inne instrumentalne utwory ze słowem „Sen” w tytule, będące popisami tworzenia elektronicznych pasaży. Najlepsze jest spokojne „Jedno z nas” z ciepłym fortepianem oraz „kosmicznymi” dźwiękami niczym z pięknego snu, ale ten błogi sen trwa do połowy, gdy tło staje się mroczniejsze i niepokojące. Spokojnie zaczyna się też „Nie płacz” z wyciszoną perkusją oraz elektroniką przypominającą łączenie się z Internetem (niemal tak samo jest w zapętlonym „Za dużo/za mało”). Na finał dostajemy postrzelony „Nie waż się” – najbardziej eksperymentalny utwór w zestawie oraz najdłuższy instrumentalny utwór, czyli „Sen 49”.

Choć utworów jest niewiele, a teksty Króla są tak enigmatyczne, że każdy odbierze je indywidualnie, „Przez sen” jest strasznie intrygującym doświadczeniem. Mnie ten albumik zauroczył, ale jest to bardzo wymagające dzieło.

Radosław Ostrowski

Król – Wij

Wij

Błażej Król z nieistniejącego już duet UL/KR kontynuuje karierę solową. Tym razem swój nowy album wydaje w Kayax i konsekwentnie trzyma się dawno wyznaczonej drogi.

Innymi słowy – będzie elektroniczny pop, który będzie chwytliwy, przebojowy i jednocześnie ambitny. A ze utworów jest tylko 9? Jak wiadomo nie od dzisiaj, liczy się jakość, nie ilość. „Bez korzeni” zaczyna się marszową, pulsującą elektroniką z futurystycznymi wstawkami. Równie pulsujący jest bardzo melodyjny „Start” z popisami perkusji oraz łagodnymi gitarami wplecionymi do całości. Tak samo (szybko plumkający wstęp) „Pośrednia stacja” z mocnymi uderzeniami elektronicznej perkusji oraz gitar brzmiących dość egzotycznie, a finał jest zastanawiający. Mocnymi uderzeniami klawiszy przesycony jest singlowy utwór „Zaklęcie”. Bardziej pulsujące i oszczędniejsze w formie jest „Szlag” czy bardziej gitarowy (choć nie jestem tego do końca pewny) „Zły”. Od tego momentu muzyka zmienia tempo, pojawia się spokój, mimo dziwacznego tła (wyrywa się z tego „Tajemnica”) i, niestety robi się nudniejsza, w czym nie pomaga wokal Błażeja oraz intrygujące teksty.

„Wij” mnie zaskoczył, jednak ostatnie utwory działały na mnie usypiająco. Na szczęście reszta, jest ze znacznie wyższej półki.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Król – Nielot

Nielot

Muzyka alternatywna w naszym kraju trzyma się naprawdę dobrze. Pamiętacie taki duet UL/KR? Jedna druga duetu postanowiła nagrać solową płytę, a jest nią niejaki Błażej Król. Taki młody a już chce być królem – ambitny facet.

„Nielot” zawiera raptem osiem utworów, w których dominują elektroniczne dźwięki. To już słychać w krótkim, ale bardzo melodyjnym „A więc teraz” z dziwacznymi, nakładającymi się głosami syntezatorów, delikatnie grającą gitarą elektryczną i bardzo oszczędną perkusją. Czuć w tym wszystkim inspirację zarówno stylistyka z lat 80-tych (delikatne tło we „Wczoraj”), są też minimalistyczne skręty (chwytliwe „Powoli”) czy różne dziwadła (latające ptaki na początku nowofalowego „Ciepła” z „zimnymi” klawiszami czy „trzaski” prądu w „Żarze”). Brzmi to dziwnie, tajemniczo, ale jednocześnie bardzo przebojowo. Wygląda to jak połączenia ognia z wodą? A z innych instrumentów wybija się gitara elektryczna, która robi jednak za tło wobec wszechogarniającej elektroniki.

Wokal Króla jest… bardzo delikatny i idealnie współgra z warstwą muzyczną. Tylko żebym jeszcze rozumiał o czym on śpiewa? Dla mnie teksty są trochę nieczytelne i nie do końca jasne. Na szczęście to jedyna wada tej bardzo intrygującej płyty.

7,5/10

Radosław Ostrowski