![]()
Choćby nie wiem, ile płyt nagrała Carla Bruni zawsze zostanie zapamiętana jako Pierwsza Dama Francji (żona Nicolasa Sarkozy’ego), jednak nie zamierza zrezygnować z nagrywania płyt. Tym razem otrzymała wsparcie legendarnego producenta Davida Fostera, który zaproponował jej dzieło pełne coverów. Co jest w stanie dać “francuski dotyk”?
Na pewno oznacza nieoczywiste aranżacje, chociaż utwory pozornie wydają się ograne. Ale kiedy pojawia się “Enjoy the Silence” na fortepian, gitarę akustyczną I smyczki. Przyznaję, że zabrzmiało to więcej niż ładnie, a eteryczny wokal Bruni dodał elegancji. Wręcz staroświecki “Jimmy Jazz” czaruje zgrabnym sznytem jakby żywcem wziętego band z Nowego Orleanu (dęciaki, fortepian i gitara), a niemal akustyczne “Love Letters” nabierają bardzo delikatnej barwy. Tak samo zaskakuję “orientalne” brzmienie perkusji oraz smyczków w “Miss You”, porusza akustyczne “The Winner Takes It All” (gitara + wiolonczela), ale kompletnie nic nie przygotowało mnie na “Highway To Hell” (czysto jazzowe cudeńko) czy duet z Willie Nelsonem (okraszony country “Crazy”). Także okraszone “francuskim” brzmieniem walczyka “Perfect Day” Lou Reeda nabrało skoczności. Żeby jednak nie było tak słodko, zdarza się słabszy fragment w postaci zbyt podobnego do oryginału “Moon River”, ale cała reszta jest bardzo ciekawa.
Swoje robi także bardzo delikatny, jakby rysujący cienką kreską głos Bruni, potrafiący uwieść niejednego słuchacza. Dotyk francuski w tym wypadku oznacza delikatny, bardzo nastrojowy album pełen nieoczywistych aranżacji, skojarzeń, podejść. Bruni znowu mnie uwiodła, pokazując jak należy przerabiać cudze utwory.
7/10
Radosław Ostrowski




