Opowieści z Narnii: Książę Kaspian

Od ostatniej wizyty naszej czwórki bohaterów w Narnii minął rok. Przynajmniej według naszego czasu, bo w samej krainie minęło… 1300 lat. W tym czasie krainę najechali ludzie – Telmarowie, sprawując nad nią pełne rządy. Mityczne stworzenia oraz gadające zwierzęta są już przeszłością. Tron i panowie chce przejąć żądny władzy Miraz, choć tytuł króla przysługuje jego siostrzeńcowi, Kaspianowi X. Na wieść o tym, że przyszedł tyranowi syn, chłopak ucieka i bije w róg, przywołując Królów i Królowe Narnii.

narnia2-1

Po sporym sukcesie „Lwa, czarownicy…” kontynuacja musiała powstać i trzeba było czekać tylko 3 lata. Widać większy budżet (ponad 200 mln dolców), ale sam film w kinach ledwo zwrócił koszty produkcji i doprowadziło to do zmiany reżysera oraz wytwórni. Czy to oznacza, że „Książę Kaspian” to absolutny niewypał? Skądże znowu. Tym razem jednak film skręca ku rozmachowi godnemu kina wojennego, bo mamy tutaj walkę złych i podłych obcych z rodowity mieszkańcami Narnii. Ci drudzy zostali zepchnięci do podziemia, uznawani za mit i relikt przeszłości. Do tego jeszcze praktycznie nikt nie pamięta o Aslanie. Konfrontacja wydaje się nieunikniona, ale walka łatwa nie będzie. Zwłaszcza, że ludzie Miraza nie walczą czysto, sięgając po podstęp i knucie.

narnia2-2

Reżyser Andrew Adamson tym razem bardziej stawia na akcję oraz widowisko. Jednocześnie pozwala na chwile postoju, pozwalając pokazać mocno zmienioną Narnię. Bardzo zalesioną, pełną ruin i praktycznie pozbawioną jakiegokolwiek życia. Ten momenty pozwalają zbudować bardziej melancholijny klimat, bez popadania w obecny tutaj (na szczęście w strawnych dawkach) patos. Rozmach jest tutaj bardziej widoczny, scen akcji jest o wiele więcej i są naprawdę dobrze wykonane. Nie da się zapomnieć próby ataku na zamek Miraza czy finałową konfrontację poprzedzoną pojedynkiem jeden na jeden. Chociaż nie mogłem pozbyć się wrażenia, że miejscami za bardzo to przypomina „Władcę Pierścieni” pod względem realizacji (ze wskazaniem na „Dwie wieże”). Ale nie chodzi o kopiowanie scen jeden do jeden, ale podobieństwo stylu. I to jest dla mnie jedyny poważny problem z tym filmem. Nie przeszkadzał mi ani czas realizacji, ani chwilowo spokojniejsze tempo.

narnia2-3

Aktorsko trudno się do kogokolwiek przyczepić. Starzy znajomi nadal trzymają fason, lecz równie ciekawe są nowe postacie. Co ciekawe, Telmarowie są w większości grane przez aktorów włoskich albo mówiących z włoskim akcentem. To dodaje jeszcze pewnego poczucia obcości tych postaci. Z tego grona najbardziej wybija się Ben Barnes w roli Kaspiana, będącego najbardziej ludzkim z tego rodu i zmuszonego do postawienia się swoim. Facet budzi od razu sympatię, widać pewne skonfliktowanie oraz pewne niezgrane z rodzeństwem Pevensie. Odrobinę humoru dodaje Peter Dinklage po raz pierwszy (i ostatni) w roli krasnoluda oraz świetnie poprowadzony głosowo Eddie Izzard jako waleczna mysz Ryczypisk. Antagoniści nie są może aż tak wyraziści jak Biała Czarownica (ma tutaj swoje parę minut), jednak swoje zadanie wykonują solidnie.

„Książę Kaspian” już idzie w innym kierunku niż poprzednia część „Opowieści z Narnii”, bo i sama Narnia nie jest już taka sama. Choć film ma kategorię PG-13, a magia jest troszkę mniej odczuwalna, to nadal udane kino fantasy zdominowane przez akcję. Bardziej skierowane do nastolatka niż dziecka.

7/10

Radosław Ostrowski

Narcos – seria 3

Pamiętacie naszego cudownego agenta Javiera Penę? Nasz agent DEA znowu musi wrócić do gry, bo po Pablo Escobarze schedę w handlu narkotykami przejął kartel z Kali, kierowany przez braci Rodriguez. Cała historia zaczyna się w momencie, kiedy szef kartelu, Gilberto Rodriguez postanowił zrealizować plan poddania się w ciągu pół roku. Do tego czasu próbują się obłowić po raz ostatni, ale agent Pena idzie na konfrontację.

narcos_31

Wielu się obawiało trzeciej serii „Narcos”, bo jak zrobić serial o narkotykowych baronach po śmierci głównego bohatera? I czy w ogóle jest sens ciągnąć to? Ale panowie z Brazylii wiedzą, co robią, a serial nadal podtrzymuje wysoki poziom. Całość jest nadal skomplikowaną łamigłówką, gdzie nasi główni wrogowie bardziej działają w cieniu niż blasku reflektorów. Nie znaczy to jednak, ze nie będzie krwi, strzelanin i przemocy. Wszystko się coraz bardziej gmatwa, komplikuje, gdyż nie wszystkim pasuje ten układ (zwłaszcza konkurencji), a zdrada wydaje się jedyną formą wyjścia z sytuacji. Pena tym razem pełni rolę dowódcy i rzadko wychodzi na teren, ale to nie znaczy, że nie ma nic do roboty. Próba zdobycia świadków (żywych) jest znacznie trudniejsza niż w poprzednich seriach, bo kartel z Kali ma bardzo szeroko rozbudowany wywiad (niemal wszędzie podsłuchy, siatki informatorów oraz aktywnych ludzi), skorumpowani policjanci, politycy, co na pewno nie ułatwia sprawy. Trzeba wtedy liczyć na farta albo potknięcie przeciwnika – tak schwytano Gilberta, to doprowadziło do eksplozji jednego z laboratorium w Nowym Jorku.

narcos_32

Formalnie jest tak jak zawsze – narracja z offu, wplecione materiały archiwalne oraz wiele zaskakujących faktów. To wszystko ogląda się z wielkim zaangażowaniem, mamy wyrazistych bohaterów, dochodzi do roszad, a najmocniejszy wątek dotyczy niejakiego Jorge Salcedo (rewelacyjny Matias Valera). Facet odpowiedzialny za wywiad decyduje się nawiązać współprace z DEA oraz pomóc w schwytaniu szefów kartelu. Jakie on bierze na siebie ryzyko, jak próbuje w tym zamieszaniu zachować spokój, wiedząc jaka może być za to cena. Bardzo mocno to widać w trzymającej za gardło sekwencji próby dorwania Miguela Rodrigueza, gdzie wszystko jest postawione na jedną kartę, a pójść nie tak może wszystko. Emocje się wręcz kumulują niczym w „Breaking Bad”, coraz bardziej podkręcając poczucie zagrożenia i niepokoju aż do bardzo gorzkiego finału (chociaż może nie aż tak gorzkiego?) z sugestią kolejnej serii w nowym regionie.

narcos_33

Nadal mamy mniej znanych aktorów (poza bohaterami z poprzednich części) i przez to wypada zaskakująco przekonująco. Ciągle nie zawodzi Pedro Pascal, którego Pena to mieszanka uporu, determinacji oraz trzymania się przepisów, ale w pewnych okolicznościach potrafi nagiąć zasady. Poza nim wybijają się bracia Rodriguez (kapitalni Damian Alcazar oraz Francisco Denis) – Gilberto to „złotousty”, inteligentny facet, z kolei drugi jest porywczym, bezwzględnym narwańcem, tworząc idealną kombinację. Nowi agenci tropiący, czyli Feistl oraz Van Ness (Matt Whelan i Michael Stahl-David) również się dobrze sprawdzają, chociaż nie wiemy o nich zbyt wiele, a do duetu Murphy/Pena po prostu brakuje wiele.

narcos_34

Trzecia seria „Narcos” zachowuje poziom poprzednika, a brak Escobara nie przeszkadza tak bardzo, jak by się mogło wydawać. To nadal trzymające w napięciu produkcja sensacyjna, jakiej nie powstydziłby się sam Martin Scorsese. Ma być czwarta seria i… czekam na nią jak na Gwiazdkę.

9/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski