Riddick

Nasz stary Riddick. Byłem już pewny, że nigdy więcej o nim nie usłyszę, iż został władcą Necromongerów. Jednak spokój i stabilność to coś, czego nasz bohater nie może być pewien. Po pięciu latach zostaje zdradzony i porzucony na rozpaloną planetę, która – miała być pierwotnie jego Furią – oraz zawiera równie paskudne monstra. Mężczyzna jest zdany tylko na siebie, klimat jest nieprzyjazny, ale udaje mu się znaleźć bazę należącą do najemników. Wysyła stamtąd sygnał i wkrótce pojawiają się dwa statki, kierowane przez różne ekipy.

riddick1

9 lat trzeba było czekać na nową część przygód Riddicka, choć mało kto wierzył w powrót łysego zabijaki z kocimi oczyma. Mniejszy budżet, brak wsparcia dużej wytwórni (tylko jako dystrybutor), ale ten sam scenarzysta oraz reżyser. „Riddick” to w pewnym sensie powrót do korzeni, czyli horror SF z mieszanką kina akcji. Niemal pierwsza połowa to Riddick kontra obca planeta, gdzie słów nie pada zbyt wiele. Poznajemy jak doszło do zdrady oraz powrót Riddicka do dzikości, brutalności, a także pewnej relacji ze zmutowanym psem. Wszystko toczy się powoli, nie brakuje napięcia, zaś surowa przyroda potęguje klimat niepewności. Kiedy na ekranie pojawiają się dwie drużyny najemników, klimat zaczyna się zmieniać i bliżej jest tutaj do… „Predatora”. Tylko, że tutaj Riddick robi za myśliwego, zaś najemnicy – choć stereotypowi – próbują ogarnąć całą sytuację. Co oczywiście im nie wychodzi, a ich liczba zaczyna spadać. Wracają podchody, nieufność, niejasne motywacje oraz poczucie tykającego czasu. Czy w tym całym porąbanym świecie jest jeszcze szansa na zachowanie człowieczeństwa? Te pytania padają między wierszami i są tak naprawdę tylko pretekstem dla jatki, wisielczego humoru oraz poczucia grozy.

riddick2

W zasadzie jest to spory skok jakościowy, zdjęcia oraz efekty specjalne prezentują się bardzo dobrze. Same zwierzaki oraz bestie prezentują się szczegółowy, animacja ich jest płynna. Technicznie się trudno przyczepić i nie czuć tutaj, że film powstał za niezbyt duże pieniądze. Szacunek. Problemem dla mnie jest wtórność i poczucie deja vu wobec części pierwszej. Jednak jest parę fajnych przerzutek, dostarczając frajdy. Plus mamy R-kę, czyli nie brakuje bluzgów oraz posoki. To jest to.

riddick3

Vin Diesel bardzo dobrze się odnajduje w roli Riddicka, mając tutaj o wiele więcej do pokazania. Wraca do swojego niejednoznacznego charakteru. Jest szorstki, cyniczny, niepozbawiony sprytu, działając kilka kroków do przodu. Nie jest pozbawiony ludzkich cech (początek filmu), ale bardzo mocno je w sobie tłumi. Bo instynkt przetrwania jest najważniejszy. Drugi plan jest tutaj ciekawy, gdzie każdy bohater – nawet stereotypowy – ma swoje pięć minut: od opanowanej ekipy Johnsa Sr (tu wybija się szef i jego prawa ręka Dahl) po bardziej narwanego Santanę.

„Riddick” przywraca reputację łysemu zabójcy z super wzrokiem. Po raz kolejny okazuje się, że Riddickowi bardziej pasuje walka o przetrwanie niż bycie zbawcą świata czy władcą czegokolwiek. Czuć pewną wtórność, ale reżyserowi udaje się utrzymać napięcie oraz zainteresować do końca. Niby jest otwarta furtka na kontynuację, lecz raczej nie spodziewałbym się jej zbyt szybko.

7/10

Radosław Ostrowski

Kroniki Riddicka

Trudno było zapomnieć kogoś takiego jak Richard Riddick. Zabójca oraz zbieg z więzienia po pięciu latach od ucieczki z planety pełnej potworów nadal jest ścigany. Porusza się po różnych planetach, lecz najemnicy oraz łowcy głów nie odpuszczają. Jednak tym razem sprawa jest o wiele poważniejsza. Na świecie pojawili się Necromongerzy, pochodzą z pod-wszechświata, są wojownikami niszczącymi planety, zaś ich mieszkańców albo zabijają, albo przekształcają na swoje podobieństwo. Czyli na pół-umarłych, zaś kieruje nimi bezwzględny Lord Marshal. Jedyną osobą, którą może go powstrzymać jest Riddick.

kroniki riddicka1

Po sukcesie „Pitch Black”, studio Universal postanowił uczynić Riddicka bohaterem franczyzy. Między pierwszą a drugą częścią pojawił się animowany sequel oraz dwie (bardzo dobre) gry komputerowe. „Kroniki” tym razem miały większy budżet, kategorię PG-13, zaś wśród reżyserów rozpatrywani byli tacy twórcy jak Alex Proyas, Guillermo del Toro czy David Cronenberg. Ostatecznie projekt zrealizował twórca oryginału, czyli David N. Twohy. Ale sama historia nie porwała tak bardzo jak w oryginale. Szanuję to, że postanowiono rozszerzyć świat, w którym przybywa Riddick, zaś sami Necromongerzy to intrygująca… rasa, sekta. Jak to cholerstwo nazwać? Nieważne zresztą. Ale większy rozmach (i czuć tą kasę, jaką władowano) powoduje, że Riddick dokonuje czegoś, co jest absolutnie niedopuszczalne. Zostaje zmieniony z antybohatera w zbawcę świata. A wszystko z powodu pewnej… przepowiedni, która doprowadziła do wymordowania wszystkich jego pobratymców. Że co k***a?

kroniki riddicka2

Jeśli myślicie, że większej bzdury się nie da wcisnąć, to… jesteście w błędzie. Nie brakuje tutaj knowań, mających na celu obalenie Lorda, wciśniętą na siłę niby romantyczną relację Riddicka z ocaloną dziewczyną z pierwszej części (tutaj też morduje ludzi i chce być jak Riddick), destrukcja i przemoc – jednak bez nadmiaru krwi, bluzgów. To wszystko kompletnie niszczy charakter groźnego, nieobliczalnego mordercy. Rozumiem, że chodziło o pokazanie innej twarzy tej postaci, lecz wywołuje to silny zgrzyt. Dodatkowo po obiecującym początku (do ucieczki Riddicka przed Lordem Marshalem), całość traci tempo oraz impet.

kroniki riddicka3

Żeby nie było, „Kroniki” mają kilka świetnych momentów (użycie kubka – bezcenne) i wygląda niesamowicie. Efekty specjalne świetnie znoszą próbę czasu, scenografia oraz kostiumy są imponujące, zaś muzyka ma ten space-operowy rozmach. Zdjęcia też prezentują się dobrze, a kilka scen akcji potrafi podnieść adrenalinkę. Tylko, że wszystko jest zabijane przez ugrzecznienie Riddicka, wjazd na patos i podniosłość.

kroniki riddicka4

No i nie za bardzo jest co grać. Diesel robi, co może i ma momenty, by wykazać się, lecz nie ma tego zbyt wiele. Nadal błyszczy i ma charyzmę, lecz staje się tutaj pionkiem bez możliwości decydowania o sobie. Oprócz niego najbardziej wybija się tutaj Karl Urban z Thandie Newton (Vaako i jego żona), będącymi odpowiednikami państwa Makbeth. Colm Feore jako główny antagonista radzi sobie nieźle, choć jego motywacja jest oklepana i szablonowa.

Niestety, „Kroniki Riddicka” to piękna wydmuszka, która przez większość czasu zostawia widza obojętnym. Komercyjna wpadka doprowadziła do zagrzebania oraz zniszczenia serii nim złapała rozpędu. I wtedy zdarzył się cud, ale o tym innym razem.

5,5/10

Radosław Ostrowski

Pitch Black

To miał być prosty lot, gdzie grupa miała wyruszyć na inną planetę. Jednak w trakcie ekspedycji dochodzi do jakiejś awarii i pojazd musi przymusowo lądować na nieznanym miejscu. Dochodzi do zderzenia, pojazd się nie nadaje do lotu, a wielu pasażerów zginęło, w tym kapitan. Wśród ocalonych jest szeryf Jones oraz przetrzymywany przez niego więzień Riddick. Planeta na której się znajduje okazuje się być niezbyt przyjazną przestrzenią, gdzie przebywają bardzo niebezpieczne monstra.

pitch black1

David N. Twohy to twórca intrygujący, pełniący głównie rolę scenarzysty. Napisał – lub współtworzył – fabuły do takich filmów jak „Czarnoksiężnik”, „Ścigany” czy „Impostor”. Próbował swoich sił jako reżyser, jednak mało kto słyszał o jego produkcjach. Wszystko zmienił rok 2000 oraz film „Pitch Black”. Na pierwszy rzut oka ten horror SF może wydawać się zmodyfikowaną wersją „Obcego” czy „Coś”. Jest garstka ludzi próbująca uciec przed monstrami, niby otwarta, lecz niezbyt przyjazna przestrzeń. No i nie wszyscy dożyją do końca. Powoli są odkrywane kolejne tajemnice związane z planetą, dochodzi do spięć w grupie, zaś jucha leje się mocno. Nadal wrażenie robią zdjęcia (sceny za dnia mają bardzo mocną kolorystykę, tak samo wykorzystywanie mroku nocą) oraz bardzo atmosferyczna, lekko orientalna muzyka, a efekty specjalne i wygląd kreatur godnie znosi próbę czasu.

pitch black2

Najbardziej zadziwiające jest jednak to, że reżyserowi udaje się zbudować klimat grozy oraz poczucie izolacji. Wystarczy sam odgłos stworów, by zacząć się bać, a po drodze będzie parę niespodzianek. Czuć tutaj mały budżet, jednak jest on bardzo efektywnie wykorzystany. Nie ma tutaj zbyt wielu (wtedy) znanych aktorów, oprócz Keitha Davida jako Imama, głęboko religijnego muzułmanina. Jest jeszcze jedna rzecz, która wybija „Pitch Black” z grona klonów dzieła Ridleya Scotta. Jest to postać Richarda Riddicka zagrana przez Vina Diesla. Morderca, potrafiący widzieć po ciemku, nie jest zbyt rozmowny, ale kiedy mówi, potrafi skupić na siebie uwagę. To klasyczny antybohater, którego największą zaletą jest nieprzewidywalność. Nigdy nie możemy być całkowicie pewni, czy wymorduje resztę ekipy, czy ucieknie, czy zdradzi. A może ma w sobie bardzo głęboko stłumione resztki człowieczeństwa? To jedna z najbardziej zniuansowanych postaci w dorobku tego aktora, czego nigdy bym się nie spodziewał, w czym pomaga początkowe budowanie jego historii z ust Johnsa. Reszta obsady też się sprawdza dobrze, ze szczególnym wskazaniem na Radhę Mitchell (kapitan mimo woli) i Cole’a Hausera (Johns), ale to Riddick zostaje w pamięci na długo.

pitch black3

„Pitch Black” miało odpalić całą franczyzę związaną z postacią Riddicka i nie ma się co dziwić. To jedna z bardziej fascynujących postaci kina SF, który w horrorowym entourage’u sprawdza się znakomicie. Nawet jeśli czuć inspiracje kultowym „Obcym”, film stoi na własnych nogach, co nie jest zbyt częste.

7,5/10

Radosław Ostrowski