Dom dobry

Wojciech Smarzowski jak żaden inny reżyser nie wsadza kina w mrowisko, pokazując rzeczy dla nas niewygodne oraz nieprzyjemne. Od zakrapianego alkoholem „Wesela” przez zimowy „Dom zły” i mazurską „Różę” po bezwzględny „Wołyń” oraz pokazujący Kościół „Kler”. Jednak swoimi ostatnimi filmami reżyser mniej lub bardziej mnie rozczarowywał. I kiedy już rok temu pojawiły się pierwsze zapowiedzi „Domu dobrego” nie byłem specjalnie zainteresowany. Nie mogłem pozbyć się wrażenia, że Smarzowski w tej formule zwyczajnie się wyczerpał, skupiając się niemal na szokowaniu. Jednak ciekawość oraz zadziwiająco wysoka frekwencja sprawiała, iż wybrałem się na seans.

Cała historia skupia się na Gośce (Agata Turkot) – młodej dziewczynie, która jest po przejściach. Mieszkała w Anglii, jej chłopak zginął w wypadku, choć wcześniej do świętych nie należał. Dorabia jako nauczycielka angielskiego i mieszka z matką-alkoholiczką (Agata Kulesza). Ta ją poniża i wyzywa od najgorszych, więc łatwo nie jest. Ale poznaje pewnego faceta przez Internet. Zwie się Grzesiek (Tomasz Schuchardt) i jest troszkę starszy, troszkę grubszy, ale inteligentny, uroczy oraz poważny. Nic dziwnego, że dziewczyna wprowadza się do niego po kolejnych wyzwiskach matki. Wszystko wydaje się sielankowe: wyjazd za granicę (Grecja, Hiszpania), oświadczyny w Wenecji, wreszcie ślub oraz narodziny córki. Ale zaczynają się dziać dziwne, wręcz niepokojące rzeczy.

Na pierwszy rzut oka „Dom dobry” wydaje się typowym filmem Smarzowskiego. Czyli filmem z popijaniem alkoholu, krwawą przemocą oraz najgorszymi instynktami człowieczeństwa z chętnie wykorzystywanym rwanym montażem. Tylko, że reżyser opowiadając o przemocy domowej nie skupia się na pokazywaniu ludzi z patologii czy nizin społecznych. To zwykli, przeciętni ludzie, z którymi łatwo można się identyfikować. Pierwsze 20-30 minut jest w miarę spokojne, pokazując zakochanie i rodzące się uczucie. Jednak z czasem zaczynają pojawiać się rysy w tym obrazku: była żona Grzegorza, z którą ma dziecko oraz alimenty do spłacenia; zamykanie drzwi i brak klucza, późne powroty do domu oraz oskarżenia. Nagle pewne wydarzenia (nagrane wcześniej na telefonie) widzimy jakby z innej perspektywy, gdzie pojawia się nagle rzucone zdanie, mamy podtopienie podczas pływania. Razem z Gośką zacząłem się gubić oraz dezorientować, szczególnie w scenie, kiedy kobieta wstaje z łóżka, jednocześnie cały czas leżąc. Zupełnie jakby opuściła swoje ciało, zaczynając obserwować cała sytuację z boku.

W tej chwili Smarzowski wchodzi w stan umysłu ofiary. Zaś sama przemoc ma tutaj różne oblicza: od fizycznego bicia i gwałtu przez wyzwiska, upokarzanie, nagrywania w tajemnicy (oraz pokazywania filmów podczas obiadu) aż po izolację od otoczenia. Ta struktura przypominająca obserwowanie alternatywnych scenariuszy (co by było, gdybym uciekła/została?) jest bardzo efektywna, choć bliżej końca wywołuje ogromną dezorientację. Ale także widzimy jak trudna jest tak droga opuszczenia przemocowego partnera/partnerki, o czym opowiadają członkowie grupy wsparcia (mocne opowieści) – od pomocy społecznej przez policję aż po sąd. To kolejne szarpiące za nerwy momenty, które mogą wywołać wstrząs, lecz Smarzowski w żadnym wypadku nie bawi się w pornografię przemocy czy inną eksploatację okrucieństwa. W czym także pomaga rewelacyjny montaż, choć bliżej finału ta dezorientacja idzie za daleko.

Nie mogę też nie wspomnieć o fenomenalnej obsadzie, gdzie nawet drobne epizody zapadają w pamięć. W centrum jest zjawiskowa Agata Turkot, której Gośka budzi sympatię od początku aż do samego końca. Pełna radości, ciepła oraz energii kobieta z czasem zaczyna zmieniać się w zagubioną, przerażoną i bezsilną osobę. Te chwile przeskakiwania w te skrajne emocje są pokazane bezbłędnie oraz bardzo drobnymi spojrzeniami. Ale najbardziej piorunujące wrażenie robi Tomasz Schuchardt w roli Grzegorza. Facet pozornie sprawia wrażenie bardzo sympatycznego, pełnego uroku misia. Jednak, gdy jest sam na sam zmienia się w bestię. Bez żadnego szarżowania, teatralności oraz fałszu. Ataki przemocy są nagłe i niespodziewane, przez co są jeszcze bardziej brutalne. Drugi plan jest wręcz przebogaty, choć tutaj najbardziej wyróżnia się niezawodna Agata Kulesza w roli matki-alkoholiczki.

Dla mnie „Dom dobry” to wściekły powrót Smarzowskiego do formy i prawdopodobnie najbardziej przemyślany pod względem konstrukcyjnym film. Genialnie zagrany, napisany oraz zrealizowany, znowu pokazując rzeczywistość bez znieczulenia, ale jest też zadziwiająco świeższy w formule. Czy to będzie początek nowego rozdziału w dorobku tego twórcy?

9/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski

Informacja zwrotna

Dla fanów literatury nazwisko Jakuba Żulczyka jest wyznacznikiem wysokiej jakości w literaturze popularnej. Szczególnie po serialowej ekranizacji „Ślepnąc od świateł” wzrosło zainteresowanie filmowców dorobkiem pisarza. Już jest w trakcie realizacji „Wzgórze psów” przez Piotra Domalewskiego, ale już wcześniej Netflix zmierzył się z innym tekstem – „Informacją zwrotną”. A dokładniej reżyser Leszek Dawid i scenarzysta Kacper Wysocki.

Głównym bohaterem jest Marcin Kania (Arkadiusz Jakubik) – były muzyk rockowy, obecnie właściciel kilku wynajmowanych mieszkań oraz niepijący alkoholik. Uczęszcza na terapię AA, od dwóch lat jest trzeźwy, ale rodzina trzyma się od niego z daleka. W końcu lata życia z mocno podchmieloną głową rodziny nie należało do najłatwiejszych. Ale pewnego dnia mężczyzna budzi się podpity w swoim mieszkaniu, z pobitą głową oraz śladami krwi. Co bardziej niepokojące, umówił się tego wieczora ze swoim synem. Z którym nie ma żadnego kontaktu. Z niewyraźnych przebitek Marcina wydaje się, że chłopak został porwany. Tylko przez kogo i dlaczego?

Na pierwszy rzut oka serial wydaje się być kryminałem, gdzie główny bohater próbuje rozwikłać tajemnicę. Jednak twórców nie interesuje do końca łamigłówka, choć pojawiają się kolejne tropy, poszlaki oraz możliwości. W samym centrum jest Kania oraz jego zmagania z alkoholem, pełne wewnętrznych monologów i retrospekcji z mrocznych czasów chlania. Dla mnie to były najmocniejsze fragmenty, które pokazywały jak bardzo silny wpływ ma na całą rodzinę alkohol. Nawet jeśli mijają lata, strach najbliższych jest mocno odczuwalny. Bo oni nie nabiorą się na kolejne obietnice, przyrzeczenia – zbyt wiele ich słyszeli. Zbyt wiele razy widzieli ich łamanie, wiedzą o ukrywanych butelkach w różnych kątach i spodziewają się najgorszego. Zresztą nawet sami twórcy w paru scenach (słyszane głosy, zwidy, te same wydarzenia pokazane inaczej) poddają w wątpliwość narrację naszego bohatera. Wiarygodność podważają też pojawiające się dziury fabularne, jednak to wszystko jest całkowicie celowym celem.

Bo finał to bardzo mocny strzał z liścia, gdzie wszystko układa się w sensowną całość, a bohater poznaje prawdę o sobie samym. A prawda ta nie jest ani łatwa, ani przyjemna, lecz pozwala zdjąć zasłonę kłamstw. Poznać kto jest prawdziwym przyjacielem, kto tylko wykorzystywał i manipulował, a kto wspierał. Tylko czy nie jest już na to za późno? Czy jeszcze można się zmienić oraz wyjść z nałogu? Ta kwestia pozostaje otwarta i zależy to od nas.

Niejako przy okazji twórcy dotykają istotnego dla fabuły wątku reprywatyzacji kamienic, na którym nasz bohater trochę zyskał. To jak brutalnymi i bezwzględnymi metodami wykurza się lokatorów z kupionych domostw jest mocne, choć jest ten wątek w zasadzie tłem wydarzeń.

Ale najmocniejszym punktem tego serialu jest rewelacyjny Arkadiusz Jakubik, który przechodzi tu samego siebie. Kania z jednej strony potrafi być złamanym przez życie alkoholikiem, z drugiej totalny paranoik zdolny do agresji, wręcz wybuchowy. W retrospekcji też pokazuje dwie sprzeczności: pozorną wesołość i nagłą wściekłość, a także zażenowanie, smutek, ból, frustrację. To wszystko aktor ogrywa bezbłędnie, tworząc bardzo złożony i nie idący na łatwiznę portret alkoholika. Równie mocny jest Jakub Sierenberg w roli Piotrka – bardzo wycofany, zamknięty w sobie, ale próbujący się postawić ojcu. Najmocniejszą sceną w jego wykonaniu pozostaje finał, który wręcz szarpie za gardło. Poza tą dwójką jest tu masa wyrazistych ról drugoplanowych: od Andrzeja Konopki (śliski Zbyszek, dawny kumpel z zespołu) przez Przemysława Bluszcza (komisarz Cezary Karłowicz) po Nel Kaczmarek (Ula, córka Kanii).

Informacja zwrotna” może wydawać się kolejnym thrillerem/kryminałem jakich było wiele, ale to przede wszystkim bardzo mocny portret psychologiczny człowieka mierzącego się z demonami przeszłości. Miejscami oniryczny, ale bardzo naturalistyczny i do bólu szczery. Z życiową rolą Jakubika, która zostanie z wami na bardzo długo po seansie.

8/10

Radosław Ostrowski