Co słonko widziało

Troje bohaterów, siedem dni i jedno miasto. Jesteśmy gdzieś na Śląsku, gdzie nasi bohaterowie walczą o swoje marzenia. Sebastian ma 12 lat i razem z ojcem sprzedają czosnek oraz żurek w butelkach. Matka chłopaka nie żyje, a podczas „rozmów” z nią przeszkadza drzewo zasłaniające widok na grób. Marta to 17-latka mieszkająca z matką oraz młodszym bratem. Ona ma świetny głos i chciałaby śpiewać na scenie zawodowej, a nie tylko w kościele czy małych scenach. Pojawia się okazja, ale by to zrobić musi wyjechać do Norwegii na festiwal wokalny. No i jest jeszcze Józef – mężczyzna w średnim wieku, mieszkający z żoną. Ona wskutek wypadku ma uszkodzone zęby, on został zwolniony z pracy w kopalni. Jego celem jest uszczęśliwienie żony, czyli proteza zębów.

Czyżbyśmy spodziewali się kolejnego smutnego filmu o życiu w smutnym jak pizda mieście? Michał Rosa wraca do korzeni z debiutu, czyli idzie na Śląsk. Ale jeśli spodziewacie się jakiegoś nowelowego kina, to reżyser nie rozbija historii, gdzie każda część jest skupiona na innej postaci. Ich wątki przeplatają się ze sobą, a nawet parokrotnie przecinają. Mimo tego każdy z bohaterów jest na tyle zarysowany, że ich los obchodzi. Nie wszystko jest powiedziane ani pokazane wprost, co zmusza do uważniejszego oglądania i intryguje. Widać ile ludzie balansujący na granicy ubóstwa są w stanie zrobić do realizacji swoich marzeń czy prostych potrzeb. Jak łatwo można im wiele obiecać, a potem niekoniecznie z tych obietnic się wywiązać. Nie brakuje kłamstw, oszustw, ale także pewnych małych rzeczy.

Jednak co najważniejsze Rosa nie przesadza w żadną ze stron. Ani nie pokazuje skrajnej patologii i wszystkiego w czarnych barwach, ani nie słodzi i wali prostymi rozwiązaniami czy szczęśliwym zakończeniem. Woli pozostawić cień nadziei, tak potrzebny naszym bohaterom. Że jeszcze los się odmieni, że nie wszystko stracone. Że jeszcze jest o co walczyć i ta nuta też wybrzmiewa w muzyce. Oraz w bardzo otwartym zakończeniu, które może wielu zirytować. Na mnie jednak działało jako pewna obietnica, choć nie rozstrzygająca niczego.

I jak to jest cudownie zagrane. Odkryciem filmu byli tutaj Damian Hryniewicz oraz Dominika Kluźniak, dla których były to pierwsze role. Oboje są bardzo przekonujący i nie widać w ich grze fałszu. Do tego jeszcze wchodzi Krzysztof Stroiński, zawsze trzymający wysoki poziom i potwierdzający swoją klasę. Bardzo skromny, zniuansowany i wyciszony, a jednocześnie mający wiele ciężaru. Także drugi plan tutaj nie zawodzi z Jadwigą Jankowską-Cieślak i zaskakującym Tomaszem Saprykiem na czele.

Niby mało znany, ale bardzo solidny film Michała Rosy, wchodzący na wyższy poziom niż zwykle. Idealnie balansujący między niepokojem a nadzieją, unikając popadania w skrajności. To nie jest łatwa sztuka, co pokazał też reżyser w swoim debiucie.

7/10

Radosław Ostrowski

Gotowi na wszystko. Exterminator

Dawno temu w małej miejscowości Kochanowo pięciu amigos postanowiło założyć kapelę i ot nie byle jaką, bo death metalową Exterminator z jednym hiciorem „Time to Kill”. Mieli szansę na większą karierę, ale trema, wóda, koks i zioło przekreśliły jakiekolwiek szanse. Drogi się rozeszły, marzenia schowano do kieszeni, trzeba było pójść do pracy, potem rodzinę założyć. Tak też zrobił (prawie) Marcin – chłopak po 30-tce, prowadzący sklep komputerowy. Tylko, że to klasyczny Piotruś Pan, nie zdecydowany na dorosłe życie. W końcu pani burmistrz daje naszemu chłopakowi propozycję nie do odrzucenia: reaktywacja Exterminatora w ramach wsparcia kultury z unijnych grantów. Tylko, czy uda się zebrać starą ekipę po śmierci kumpla?

exterminator1

Jak z opisu można wywnioskować, „Exterminator” nie jest biografią Arnolda Schwarzeneggera. Adaptacja fajnie przyjętej książki oraz jej adaptacji teatralnej. Michał Rogalski bardzo pozytywnie zaskakuje, bo ta komedia – w przeciwieństwie do tzw. komedii romantycznych – potrafi rozbawić, a także poruszyć. Dodatkowo jest to komedia muzyczna, czyli kolejny przykład oksymoronu (czegoś, co nie istniej w rzeczywistości jak np. uczciwy polityk). Sama koncepcja przypomniała mi „Goło i wesoło”, gdzie banda nieudaczników, eee, inaczej: ludzie, którzy już dawno stracili wiarę i nadzieję, postanawiają mimo trudności zaryzykować, by zawalczyć – może ostatni raz – o swoje marzenia i akceptację swoich bliskich, otoczenia, wreszcie samych siebie. Źródłem humoru są tutaj zderzenia naszych bohaterów z brutalną rzeczywistością, czyli granie na wiejskich festynach i lokalnych takich legend metalu jak Kombi, Papa Dance, Mafia czy Janusza Laskowskiego. Ale jednocześnie pojawiają się pytania, z jakimi muszą się członkowie grupy zmierzyć: czy jeszcze jest w ogóle sens dalej działać? I czy za wszelką cenę, by się nie zeszmacić?

exterminator3

I ten nostalgiczny klimat jest najmocniejszym plusem. Drugim jest przeniesienie akcji na prowincję, ale bez pokazywania jej jako wsiowej, gorszej czy zacofanej. Mieszkańcy też próbują jakoś żyć, nie są pozbawieni siły (zespół Wisienki) i pewnych refleksji. Ale to jest tylko drugi plan. Do tego wszystko świetnie podbija muzyka (poza w/w także m.in. TSA, Turbo, Hey, Andrzej Zaucha czy Motorhead), dodająca do tego klimatu. Myślę, że troszkę starsi widzowie (od 35 lat wzwyż) poczują to mocniej i bardziej.

exterminator2

Dla mnie pewnym sporym minusem jest wątek romansowy, czyli relacja Marcina z Magdą, która wydawała mi się troszkę wciśnięta na siłę i mocno spowalniająca całą opowieść (zwłaszcza jego finał). Podobnie jak troszkę zakończenie, na które tak naprawdę czekałem, chociaż z drugiej strony jest to troszkę urwane.

Reżyserowi odwdzięczają się także aktorzy, wyciskając z siebie wszystko. Zwłaszcza grający członków kapeli kwartet: Paweł Domagała (gitarzysta i wokalista Marcin)/Krzysztof Czeczot (długowłosy basista Jaromir)/Piotr Żurawski (drugi gitarzysta „Lizzy”)/Piotr Rogucki (perkusista Makar). Zwłaszcza najbardziej zaskakuje Czeczot z Rogucem, którym najbardziej zależy na zachowaniu twarzy. Drugi plan tutaj solidnie reprezentuje śliski Eryk Lubos (zastępca burmistrza), lekko nakręcona Dominika Kluźniak (pani burmistrz) oraz bardzo spokojna Dorota Kolak (pani Ziomecka), za to dla wielu problemem może być balansująca na granicy przegięcia Aleksandra Hamkało (mocno stuknięta Julia).

exterminator4

Mimo jednak pewnych minusów, „Exterminator” jest bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Bardzo nostalgiczna, ciepła komedia, która nie jest ani prostacka, prymitywna, przesłodzona ani banalna. Film jak muzyka w tle – o czymś, bez wygłupów i w dodatku nie głupie. A Duch Puszczy – bezcenny.

7/10

Radosław Ostrowski