Geniusze zbrodni

Było ich trzech, niczym w kultowej „Autobiografii”. Kumple z pierdla, który byli tam już tyle razy, że mógłby to być ich dom. Elegancko ubrany Troy, potężnie zbudowany Diesel oraz lekko psychiczny Wściekły Pies – taka przyjaźń zdarza się rzadko. Panowie biorą się za drobne robótki za małe sumki. Ale ich szef proponuje poważniejszą robotę, za dużą sumkę. Co może pójść nie tak?

geniusze_zbrodni1

Tym razem Paul Schrader mierzy się z powieścią Edwarda Bunkera, który świat kryminalistów znał bardzo dobrze. Jednak sama historia jest, jakby to ująć, bardzo dziwnie pokazana, wręcz bardzo szczątkowa. Samo zawiązanie intrygi następuje w połowie filmu. Sama ekspozycja balansuje między spokojem, ale zrobione w bardzo pomysłowy sposób (pierwsze, krwawe wejście Psa), tylko że po gwałtownym ciosie, mamy bardzo szybkie spowolnienie. Intryga wydaje się być pełna dziur, zaskakujących zwrotów oraz bardzo wyrazistych postaci. Klimat jest niby mroczny, ale miejscami reżyser szaleje i pozwala na eksperymenty zarówno operatorskie (miejscami czarno-białe kadry, zmiana kolorystyki w „wizjach narkotycznych” czy finale), jak i montażowe, gdzie dochodzi do przyspieszeń, spowolnień, także zmian podkładu muzycznego.

geniusze_zbrodni2

Dla mnie jest to aż za bardzo chaotyczna mieszanina, chociaż jest kilka ciekawych pomysłów. Czy to miejscami bardzo czarny humor (scena z uciszeniem niemowlaka), czy nieźle wykonane sceny akcji (strzelanina przed marketem, gdzie nawet mamy lot wystrzelonej kuli). Tylko, że niewiele z tego wszystkiego wynika, poza frajdą z b-klasowej zgrywy.

geniusze_zbrodni3

Ale jeśli coś czyni „Dog Eat Dog” pociągającym, to fantastyczne role Willema Dafoe oraz… Nicolasa Cage’a. Nie, nie pomyliliście się. Cage tutaj bardzo rzadko włącza tryb „szarży” i jest świetny w roli opanowanego Troya, będącego tym bardziej myślącym. Film jednak kradnie Dafoe w roli porywczego psychopaty, który ma większe huśtawki nastrojów niż kobieta podczas okresu: od gwałtownego wybuchu aż po płacz, tworząc bardzo mięsisty charakter. Wspierający ten duet Christopher Matthew Cook (Diesel) także ma kilka momentów, podobnie jak sam reżyser w roli zleceniodawcy, El Greco.

„Geniusze zbrodni” nie są może filmem, który zostanie na długo. Schrader próbuje bawić się w postmodernistyczną, eksperymentalną zabawę formą, by ożywić ograne klisze kina klasy B. Chociaż dla mnie jest to zbyt bałaganiarskie, zaś finał wywołuje jedno wielkie WTF w głowie, to miewa ciekawe, wręcz drapieżne momenty.

6/10

Radosław Ostrowski

Gniazdo os

Ron Decker jest młodym chłopakiem, który trafia do więzienia za handel marihuaną. W więzieniu poznaje Earla Copena, który staje się dla niego mentorem i pomaga mu żyć. Między nimi zawiązuje się przyjaźń.

Tak pokrótce można opisać film Steve’a Buscemi. Tez zdolny aktor kolejny raz pokazał swój talent reżyserski, tym razem bazując na książce Edwarda Bunkera. W zasadzie jako takiej fabuły nie ma, a reżyser pokazuje więzienny światek jako miejsce, gdzie samemu nie można zdziałać wiele, a bez pomocy kumpla stajesz się ciotą. Strażnicy przymykają oko na różne sprawy, a w więzieniu może nawet dojść do zamieszek. Surowa atmosfera, surowe zdjęcia, surowa muzyka Johna Luriego, bardzo oszczędnie pokazane i z dość ciekawym finałem.

gniazdo_300x300

Tak naprawdę od strony aktorskiej, film jest teatrem jednego aktora – Willema Dafoe. Earl to doświadczony więzień, który tak naprawdę trzyma to wszystko w garści. Jest w stanie załatwić niemal wszystko, więzienie to jego dom. Nieźle wypadł Edward Furlong w roli młodego Deckera, ktory powoli odkrywa reguły i dostosowuje się do nich. Zaś drugi plan to masa wyrazistych postaci granych przez m.in. Danny’ego Trejo (Vito), Seymoura Cassela (porucznik Seeman), Marka Boone’a Juniora (Paul) czy kompletnie zaskakującego Mickeya Rourke’a (transwestyta Jan).

gniazdo2_300x300

Nie jest to coś zaskakującego, ale Buscemi stworzył kawał dobrego kina. Ciekawa pozycja.

7/10

Radosław Ostrowski