Dziki Bill

Lata 90. dla Waltera Hilla to był czas zagubienia, gdzie więcej razy pudłował i rozczarowywał. Jego filmy coraz bardziej przypominały produkcje telewizyjne, brakowało im energii, ciętych dialogów i tego sznytu. Nie inaczej jest w przypadku biograficznego filmu o Dzikim Billu Hickoku. Choć nakręcony za spore pieniądze (ponad 30 milionów dolców), w box office wyciągnął raptem dwie bańki. Nie koniecznie musi to oznaczać, że film musi być zły, jednak podczas seansu widać, iż coś poszło nie tak.

dziki bill1

„Dziki Bill” opowiada historię legendarnego rewolwerowca i szeryfa (Jeff Bridges) pod koniec swojego życia, kiedy przenosi się do miasteczka Deadwood. Całą jednak historię prezentuje brytyjski hazardzista, Charley Prince (John Hurt) podczas pogrzebu legendarnego kowboja. Obok niego jeszcze w miasteczku jest dawna miłość, Calamity Jane (Ellen Barkin) oraz kilka osób z dawnej przeszłości. Zarówno przyjaciele jak i wrogowie z urazami. Do tej drugiej grupy pasuje Jack McCall (David Arquette), który ogłasza wszem i wobec, że chce zabić Dzikiego Billa. Dlaczego? Bo potraktował jego matkę jak śmiecia – uwiódł, a potem zostawił. Takich zniewag nie są do przebaczenia.

dziki bill2

Początek wywołuje dezorientację i wydaje się bardzo chaotyczny. Zbitka scenek, gdzie szybko przeskakujemy z miejsca na miejsce, a Bill dokonuje kolejnych aktów mordu. Nie wiemy czemu i dlaczego, chyba miało to pełnić rolę ekspozycji lub pokazać gwałtowny charakter bohatera. Wszystko zmienia się w momencie poznania Prince’a oraz przyjazdowi do Deadwood. Niby nasz Bill ma pewne problemy (zdiagnozowana jaskra, prześladująca go przeszłość, starzenie się), ale i tak sprawia wrażenie kogoś złodupnego. Niby ma to pokazać złożoność tego charakteru, lecz scenariusz jest płytki i mocno… teatralny.

dziki bill3

Niby czuć tu spory budżet, a scenografia i kostiumy wyglądają naprawdę nieźle, ALE jest parę problemów. Po pierwsze, za dużo postaci w zbyt krótkiej (niecałe półtorej godziny) historii. Wszystko sprawia wrażenie ściśniętych, nie dając wielu postaciom czasu ekranowego. Po to by móc je lepiej poznać i zagłębić (m. in. graną przez Christinę Applegate prostytutkę w relacji z Jackiem czy Calamity Jane i jej przeszłości), co frustruje. Innym problemem są retrospekcje. To, że są czarno-białe nie jest aż takim problemem, ale że kręcono je kamerą cyfrową już tak. Bo obraz staje się szybszy w ruchu i wygląda troszkę tanio, pozbawiając całości skali. Domyślam się, że Hillowi chodziło o wywołanie poczucia obcości, lecz można było to osiągnąć inaczej.

dziki bill4

Najbardziej szkoda mi tu aktorów, bo nie za bardzo mają pole do popisu. Najlepiej z tej konfrontacji wychodzi Jeff Bridges jako Dziki Bill, który staje się coraz bardziej świadomy przemijającego czasu. Można odnieść wrażenie, że jest więźniem swojego „medialnego” wizerunku nieustraszonego rewolwerowca, którego każdy wyzywa na pojedynek lub ma z nim zatarg. Choć na drugim planie mamy masę świetnych aktorów (m. in. Ellen Barkin, John Hurt, David Arquette, James Remar, Christina Applegate, Diane Lane czy Bruce Dern), w większości robią tu za tło na jedną scenę, gdzie mają szansę się wykazać. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że na etapie post-produkcji skopano sprawę.

„Dziki Bill” stracił pazury, choć ma kilka niezłych strzelanin. Czuć jak bardzo zmarnowano potencjał na pokazanie legendy w bardziej ludzki sposób. Hill dekadę później się zrehabilitował produkując dla HBO serial „Deadwood”, ale to temat na inną opowieść.

6/10

Radosław Ostrowski

Magik z Nowego Jorku

Max Simkin jest szewcem. Prowadzi warsztat, który przechodził z ojca na syna od pokoleń, mieszka ze starą matką, a ojciec zostawił ich dawno temu. Jego jedynym przyjacielem jest fryzjer Jimmy. Pewnego dnia podczas zmiany podeszwy psuje się maszyna, więc korzysta ze starej schowanej w piwnicy. Czekając na klienta zakłada jego buty i… zmienia się w niego. Pozwala mu to zmienić życie swoich klientów.

szewc1

Thomas McCarthy znany jest ze słodko-gorzkich opowieści o ludziach, którzy próbują odnaleźć się w rzeczywistości. Jego najnowszy film wpisuje się w tą stylistykę, gdyż nasz bohater jest znużony swoim fachem i życiem – pustym, nijakim i samotnym. Przynajmniej do momentu wykorzystania „magicznej” maszyny, która daje mu pole do popisu (pod warunkiem, że buty klienta mają taki sam rozmiar jak jego). Może być każdym bez względu na kolor skóry, wiek czy nawet orientację seksualną. I tak jest na początku – to bardziej ciąg luźnych gagów, które są nieźle ogrywane. Jednak później cała intryga się krystalizuje, skręcając w stronę kryminału, gdzie stawką jest życie pewnego pana mieszkającego samotnie w bloku, który chce wykupić pewna bizneswoman. Wtedy cała historia nabiera tempa, umiejętności Jimmy’ego pomagają uratować ludzi, bo jak wiadomo „każdy dar to odpowiedzialność”. Reżyser potrafi rozbroić poważną sytuację humorem oraz pokręconą muzyką przypominając stare kino, a stonowane zdjęcia współgrają z ekranowymi wydarzeniami.

szewc2

Kompletnym zaskoczeniem dla mnie był Adam Sandler, który pokazał, iż umie grać. W roli zgorzkniałego i samotnego szewca jest maksymalnie przekonujący (od barwy głosu i sposobu mówienia po sylwetkę i brodę), a jego przemiana w interesującego się życiem oraz czerpiącego z niego ile się da, są pokazane bez fałszywej nuty. Coś nieprawdopodobnego i choćby dla tej roli warto obejrzeć ten film. Na szczęście Sandler ma wsparcie jeszcze takich tuzów jak Steve Buscemi (przyjaciel Jimmy) i Dustin Hoffman (ojciec Maxa), którzy sami też dają radę. Podobnie jak raper Method Mad wcielający się w miejscowego bandziora, Ludlowa.

szewc3

„Szewc” to jedna z filmowych niespodzianek, dla których warto pójść do kina. Refleksyjne, zabawne, ale niegłupie dzieło twórcy „Dróżnika”.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Morze miłości

Frank Keller jest policjantem z wydziału zabójstw z 20-letnim doświadczeniem. Razem z detektywem Shermanem prowadzą dochodzenie w sprawie zabójstw mężczyzn. Wszyscy umieszczali anonse w gazecie dla samotnych. Obaj decydują się umieścić swoje ogłoszenia, zakładając, że sprawcą jest kobieta i w ten sposób ją złapać. Frank wpada na trop Helen, ale zakochuje się w niej.

morze_milosci1

Film Harolda Beckera w założeniu jest thrillerem z wątkiem miłosnym. Obydwa wątki zgrabnie przeplatają się ze sobą i wciągają, trzymając w napięciu do samego finału (całkiem niezłego). Wszystko się gmatwa i komplikuje, nie brakuje odrobiny humoru (randki w restauracji), zaś realizacja jest więcej niż solidna. Ogląda się to dobrze i trudno się przyczepić do czegoś.

morze_milosci2

Ale byłby to jeden z wielu filmów z tego okresu, gdyby nie było tak świetnie zagrane. Powracający po czterech latach przerwy Al Pacino znowu przyciąga uwagę. Zarówno jako śledczy, jak i zakochany facet. Także Ellen Barkin jest apetyczna, zaś chemia między nimi jest wręcz namacalna. Poza nimi wybija się sympatyczny John Goodman (detektyw Sherman) i Michael Rooker (Terry).

Solidny dreszczowiec, który mimo upływu lat potrafi sprawić satysfakcję.

7/10

Radosław Ostrowski