Co jakiś czas pojawia się nowe studio realizujące filmy animowane, próbując się przebić do pierwszej ligi. Do grona takich aspirujących twórców jak Laika czy Aardman dołącza brytyjsko-amerykańska filmy Locksmith Animation. Studio założyła między innymi dwoje współpracowników Aardman: Sarah Smith i Julie Lockhart, jednak na pierwszą animację musieliśmy czekać aż 7 lat, do 2021 roku.

„Ron Usterka” ma intrygujący punkt wyjścia. Wyobraźmy sobie świat, gdzie potężna korporacja stworzyła robota, pełniącego funkcję… przyjaciela. A przy okazji pomagać zebrać przyjaciół w social mediach, przekazywać zdjęcia, filmiki, gry i tym podobne. O zbieraniu danych w celu wciskania wszelkiej maści produktów oraz szpiegowaniu nawet nie wspominam. Jedynym dzieciakiem w szkole w miasteczku Nonsuch nie posiadającym B-bota (tak nazywane są maszyny) jest Barney Budowski. Chłopak jest outsiderem, którego rodzina (ojciec i ekscentryczna babcia) przenieśli się z Bułgarii, zaś jego przyjaciele za bardzo są zajęci relacjami z B-botami. W końcu ojciec wykupuje popsuty model o imieniu Ron, który jest offline oraz nie posiadający żadnych bajerów czy zabezpieczeń. Co może powstać z tego zderzenia?

Dzieło duetu Sarah Smith/Jean-Philippe Vine w zasadzie jest futurystyczną wariacją historii o chłopcu i jego psie. A że tutaj psem jest robot, to jest już inna kwestia. „Ron Usterka” jest o budowaniu więzi oraz przyjaźni w świecie wirtualnym. Początkowo jest to mocno ogrywane w komediowym tonie, bo Ron jest (delikatnie mówiąc) niezbyt ogarnięty, co doprowadza do chaosu, obciachu, a nawet… przemocy. Spokojnie, Ron to nie „Terminator” czy laleczka Chucky, zaś filmowi bliżej jest do „Free Guy”. Sama ewolucja więzi między Barneyem a Ronem pokazana jest bardzo naturalnie, nie bez wybojów, spięć oraz… humoru. Obaj niejako uczą się czym jest przyjaźń, przy okazji odmieniając niejako swoje losy. Przy okazji doprowadzając czasem do potężnego zamieszania (inne roboty pozbywające się zabezpieczeń) oraz punktując konsekwencje życia wirtualnego. Choć w tym ostatnim aspekcie, tak jak obłudnego działania technologicznych korporacji, nie pokazuje niczego nowego (i nawet bywa w tym bardzo bezpośredni).

Również sama animacja prezentuje się naprawdę dobrze. Od prostego wyglądu B-botów po nie realistyczne wyglądy postaci aż po miejscami mocne kolory (siedziba firmy Bubble czy ich konferencje). W tle jeszcze gra okraszona elektroniką muzyka, zaś role głosowe wypadają bardzo solidnie. Od niepewnego Jacka Dylana Glazera (Barney) przez nie do rozpoznania Zacha Galifianakisa (Ron, miejscami bardziej brzmiał jak Ryan Reynoldsa) aż po zaskakującą Olivię Colman (babcia Donka).
Może i „Ron Usterka” nie opowiada niczego nowego w kwestii relacji człowiek/technologia, jednak ma w sobie masę uroku, dynamicznych scen akcji oraz humoru, że nie pozwala przejść obojętnie. Solidny debiut, pokazujący spory potencjał studia.
7/10
Radosław Ostrowski






























