Teściowie 3

Chyba nawet sam dramaturg Marek Modzelewski nie spodziewał się, że jego teatralny „Wstyd” i jego kinowa adaptacja w postaci „Teściów” wywoła taki ferment. Lekko satyryczne zderzenia mentalności „Warszawki” z Podlasiem na ślubie ich dzieci potrafi rozbawić, ale też ostro potraktować hipokryzję i puste przywiązanie do tradycji. Sukces był tak duży, że powstała kontynuacja, jednak zmiana reżysera mocno odbiła się na jakości. Jednak przy części trzeciej wraca reżyser Jakub Michalczuk i forma też jakby jest lepsza.

W „trójce” już tym razem ślubu nie będzie, bo już był. Do tego jeszcze panna młoda już zaciążyła i razem z mężem mieszkają w Niemczech. Ale teraz wracają młodzi, rodzice panny młodej – Wanda z Tadeuszem (Iza Kuna i Adam Woronowicz) oraz matka pana młodego, Małgorzata (Maja Ostaszewska). Już z mężem nie są razem, więc kobieta przyszła razem z przyjaciółką, Grażynka (Magdalena Popławska). Ku jej zaskoczeniu pojawia się także jej dawny partner, Andrzej (Marcin Dorociński) z Australii. Razem z… synem. Po co spotyka się cała rodzinka? Na urodzinach najmłodszego członka rodziny oraz… jego chrzcinach. A to staje się dla Małgorzaty prawdziwą iskrą w prochu.

Reżyser wraca do zderzenia dwóch przeciwstawnych światów, gdzie baty są serwowane obydwu stronom. I już od samego początku, gdzie mamy podobne długie ujęcie prowadzące na naszych gospodarzy przez kuchnię, czuć pewną świeżość. Znowu wracamy do tradycji i skrytych pozorów skonfrontowanych z tak szerokim otwarciem się na świat (wiedza o chorobach psychicznych oraz przyczynach, wiara w różne talizmany), że doprowadza to do totalnych idiotyzmów. Te spięcia (zwłaszcza wobec pań) mają w sobie tą znaną ostrość poprzedników. Ale jest w tym wszystkim zaskakująco sporo bardziej refleksyjnej nuty. Szczególnie widać to w wątku Andrzeja, który zaczyna (przynajmniej takie sprawia wrażenie) dojrzewać do ogarnięcia się. Jeszcze jest tu zamknięty w sobie Tadeusz, odkrywający paskudną tajemnicę Wandy, z którą będzie musiał się zmierzyć. W ogóle ostatnie 30 minut to najintensywniejsza farsa, jaką widziałem od dawien dawna, z masą przewrotek i zakrętów oraz bardzo satysfakcjonującego zakończenia.

A wszystko jest absolutnie rewelacyjnie zagrane. Ostaszewską z Kuną drą łacha tak mocno, że się już bardziej nie da, wycofany Woronowicz nadal budzi mnóstwo sympatii, zaś wracający Dorociński ma w sobie masę uroku. Wspólne sceny obu panów wywołują wiele śmiechu, także doprowadzając do najbardziej widowiskowej sceny filmu. Do tego miksu jeszcze wrzuceni zostają bardzo energiczny Wojciech Mecwaldowski (właściciel knajpy Marek Vajs) oraz niezawodna Magdalena Popławska (neurotyczna Grażyna), dodający sporo świeżej energii.

Trzecie spotkanie z „Teściami” jest powrotem do dobrej dyspozycji, choć muszę przyznać, że jest bardziej refleksyjna i skupiona na postaciach niż humorze. Nadal jest to inteligentna rozrywka, zrobiona z dużym wyczuciem, masą energii oraz cudownym aktorstwem. W zasadzie domyka całą serię, aczkolwiek nie miałbym nic przeciw kolejnej części.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Teściowie

Ile to już na ekranie było wesel z Polski? Aż za dużo i ile można jeszcze nowego opowiedzieć w tym temacie, gdzie w tle przewijał się Polaków portret własny. Od czasu Smarzowskiego w 2004 żadne polskie wesele nie zrobiło na mnie wrażenia. Aż tu wchodzi debiutant Jakub Michalczuk i zaprasza na kolejną imprezę z gośćmi, których widzi się raz od wielkiego dzwonu. Różnica jednak jest taka, że na tym weselu… nie ma państwa młodych. Co z tego, bo wszystko jest opłacone, goście przyszli, nie przerwiemy tej imprezy.

tesciowie2

Wszystko widzimy z perspektywy przyszłych teściów, których dzieli wszystko – pozycja społeczna, stan majątkowy, pochodzenie, wykształcenie. Ale niejako protagonistami (że się tak wyrażę) są nowobogaccy, co sponsorowali całą imprezę: Andrzej i Małgorzata (fantastyczny duet Marcin Dorociński/Maja Ostaszewska). Na początku dowiadujemy się, że ich syn porzucił pannę młodą przed ołtarzem i ma wyłączony telefon, zaś panna młoda jest w swoim domu zapłakana. Dlaczego do tego doszło? Ustalić ciężko, a żeby było jeszcze ciężej na wesele przyjeżdżają rodzice panny młodej (równie mocny duet Iza Kuna/Adam Woronowicz). Też są skonfundowani, choć Wanda sprawia wrażenie podminowanej, twardej zołzy. Zaczyna się szukanie winnego, a potem zaczyna się słowna wojenka.

tesciowie3

Sama koncepcja bardzo przypominała mi „Rzeź” Romana Polańskiego, gdzie też dorośli chcieli wyjaśnić sytuację związaną z ich dziećmi. I także jest oparta na sztuce teatralnej, co widać choćby w tym, że dialogi są prowadzone głównie przez maksymalnie czterech bohaterów. Czyli naszych teściów, gdzie emocje biorą górę nad opanowaniem i wyłażą kompleksy, frustracje, zawiść oraz cała ta reszta. Niby nic nowego, jednak sporo jest ironii oraz bardzo złośliwego humoru. I te zderzenie dwóch mentalności (kapitalistyczne mieszczuchy vs wieśniacy, co niczego nie odpuszczą) wywołuje iskry, a kolejne tajemnice pokazują, że każda strona jest bardziej lub mniej podła. Każdy ma swoje za uszy, co prędzej czy później obróci się przeciw nim.

tesciowie1

By jednak zdynamizować całą akcję przenosimy się dość często na sale weselną, gdzie impreza idzie na całego albo do innych pomieszczeń. Pod tym względem najbardziej wybija się otwierający film mastershot, trwający ponad 15 minut przenosząc się z miejsca na miejsce w najbardziej płynny sposób, jaki możecie sobie wyobrazić. Jest to obłędne, a sam film zagęszcza atmosferę z minuty na minutę. Aż ciężko jest złapać chwilę na odsapnięcie, co może być problemem. Wszystko jednak rekompensuje iście wybuchowy, choć lekko absurdalny finał oraz wręcz brawurowe aktorstwo. Tutaj wybija się duet Dorociński/Ostaszewska – on wydaje się podchodzi do sprawy z głową i spokojem, choć tak naprawdę ledwo trzyma nerwy na wodzy, ona jest wręcz nadwrażliwa oraz porywcza. To połączenie jest wręcz wybuchowe, a po drugiej stronie bardzo zawzięta, wręcz dumna Kuna i troszkę naiwny, choć sympatyczny Woronowicz. Ten ostatni balansuje na granicy przerysowania oraz groteski, ale nigdy jej nie przekracza. Mocarna kombinacja, dająca wiele świeżości w ogranym schemacie.

Więc „Teściowie” mnie bardzo zaskoczyli, serwując sprawną mieszankę komedii i tragedii bez pokazywania patologii w stylu Smarzowskiego czy Wyspiańskiego. Michalczuk debiutuje w dobrym stylu, a czy kolejne jego filmy będą równie interesujące? Czas pokaże, ale na tym weselu będziecie się bawić lepiej niż się spodziewacie. Chyba, że już jesteście strasznie zmęczeni kolejną imprezą rodzinną.

7/10

Radosław Ostrowski