Skyfall

Czy jest choć jeden człowiek, który nie znałby lub nie słyszał o agencie 007? James Bond, który zmieniał i rozkochiwał kobiety, dysponował różnymi bajeranckimi gadżetami i zawsze ratował świat przed szaleńcami, ale te czasy chyba już minęły. Już na samym początku 007 musi odzyskać listę agentów działających pod przykrywką w organizacjach terrorystycznych, ale wszystko kończy się postrzeleniem Bonda przez współpracownicę i potem uznany za zmarłego. Ale kiedy siedziba MI6 zostaje wysadzona, agent decyduje się wrócić i gry i znaleźć sprawcę.

skyfall1

Za realizację Bonda nr 23, nakręconego z okazji 50-lecia serii, tym razem wziął się Sam Mendes, twórca tzw. kina artystycznego i ambitnego („American Beauty”, „Droga do szczęścia”, „Jarhead”), co wywołało pewien niepokój i wątpliwości. Jednak obawy okazały się bezpodstawne. Sama fabuła i intryga jest prowadza w zaskakująco precyzyjny sposób, gdzie seria znowu zatoczyła krąg (nie zdradzę więcej, bo to trzeba zobaczyć). Nie zabrakło pościgów (genialny początek w Indiach z samochodami, motorami, pociągiem i koparką), bijatyk, wybuchów, efektownych strzelanin – czyli tego co w serii było znakiem rozpoznawczym oraz przenoszenia się z miejsca na miejsce (Indie, Szanghaj, choć finał rozgrywa się w górzystej Szkocji). Technicznie jest to prawdopodobnie najlepszy Bond, z rewelacyjnymi zdjęciami Rogera Deakinsa (zwłaszcza kolorystyka i oświetlenie to majstersztyk), montażem oraz bardzo dobrze budującą klimat muzyką Thomasa Newmana. Nie ma tutaj szalonych gadżetów (poza nadajnikiem i pistoletem, z którego może strzelić jego właściciel – identyfikacja odcisków), bardziej jest to kontynuowanie drogi wyznaczonej przez „Casino Royale”, stawiające bardziej na realizm. Ale tutaj też nie zabrakło aluzji do poprzednich części (m.in. Aston Martin DB5), odrobiny humoru.

skyfall2

Także od strony aktorskiej trudno jest się do czegokolwiek przyczepić. Znów świetnie wypadł Daniel Craig jako Bond, który także nie jest tutaj niezniszczalnym twardzielem, choć wychodzi z opresji obronną ręką. Relikt dawnych czasów, w których wszelkie problemy rozwiązywało się ołowiem, pięściami w zderzeniu z nowymi realiami też daje radę. Nie brakuje mu ikry, ironicznego dowcipu i elegancji. Za to kapitalny był Javier Bardem jako główny przeciwnik, który nie jest szaleńcem mającym na celu zniszczenia całego świata, lecz psychopatą motywowaną zemstą na swoich dawnych mocodawcach – MI6. Balansujący na granicy przerysowania, ale nigdy jej nie przekracza. Bardziej rozbudowano relacje Bonda z M (Judi Dench tutaj bardziej bezwzględna i opanowana), która stała się dla niego matką i mentorką. Poza tym tercetem należy tez zwrócić uwagę na równie przekonujących Ralpha Fiennesa (Mallory, nowy szef wywiadu), Bena Whishawa (Q – komputerowy geek, symbol nowej epoki), Alberta Finneya (Kincard) oraz Naomie Harris (Eve, piękna agentka).

skyfall3

Mówiąc krótko, „Skyfall” to najlepszy Bond nie tylko z udziałem Craiga, ale i prawdopodobnie jeden z najlepszych z całej serii, w której udało się połączyć wszystko co najlepsze. A że będzie następna część, to jest pewne i oczywiste. Ja już nie mogę się doczekać, a wy?

8,5/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski