Konformista

Faszystowskie Włochy – pierwsze totalitarne państwo w Europie. Właśnie tutaj przyszło żyć niejakiemu Marcello Clerici. Matka narkomanka, ojciec psychicznie chory. Marcello decyduje się wstąpić do policji politycznej i bierze ślub z drobnomieszczanką, Giulia. Podczas podróży poślubnej dostaje zadanie do wykonania – zbliżenia się do swojego dawnego profesora i zabicie go.

konformista1

Film ten otworzył Bertolucciemu międzynarodową sławę. Adaptacja powieści Alberto Moravii to studium człowiek pozbawionego charakteru i idącego z prądem. A że są to czasy faszystowskie, nie może być wesoło. Ale nie jest to stricte polityczny thriller, tylko psychologiczny dramat skupiony na psychice tytułowego konformisty.  Napięcie jest tutaj budowane bardzo powoli i stopniowo, by w finale w lesie sięgnęło zenitu. Reżyser skupia się na Marcello, łamie chronologię zdarzeń i pokazuje człowieka pozbawionego energii, sympatii, woli życia. O ile na początku można było to wytłumaczyć profesją bohatera, jednak następne sceny nie dają jednoznacznej odpowiedzi w sprawie jego motywacji – strach, tragiczne zdarzenie z dzieciństwa, brak ojca. Świat naszego bohatera jest chłodny i pusty, a dominuje w nim niemal instynkt seksualny, nuda oraz kontrolowanie siebie. Ten portret jest potęgowany przez mistrzowską pracę kamery (genialna rozmowa z profesorem w jego gabinecie odbywająca się w półmroku) oraz scenografię. Zderzenie dekadenckiej architektury odchodzącej epoki arystokratycznej (pałac, w którym mieszka matka Marcelo oraz niszczony ogród) z prostą i chłodną proponowaną przez faszystów robi ogromne wrażenie i mówi nam o bohaterze więcej niż jego słowa. Dlatego „Konformista” sprawia wrażenie filmu zimnego, zmuszającego do większego wysiłku, dając na końcu satysfakcję.

konformista2

Bertolucci nie tylko pewnie opowiada tą tragiczną historię, ale wykorzystuje ją do rozliczenia z okresem faszystowskim, a także podkreśla uniwersalny charakter, co dobitnie podkreśla filmowy epilog. Grany przez Jean-Louis Trintignanta Marcello to niemal archetypiczny człowiek-kameleon dopasowujący się do czasów, w których przyszło mu żyć. Pozbawiony własnych przekonań, charakteru, panujący nad swoimi emocjami tchórz, wybierający zło dla własnej wygody. O jakiejkolwiek sympatii można zapomnieć, jednak aktor potrafi skupić uwagę odbiorcy. Poza nim wybijają się także dwie kobiety, obydwie urodziwe: Stefania Sandrelli (drobnomieszczanka i żona Giulia) oraz Dominique Sanda (wyzwolona i szczera Anna), których relacje z głównym bohaterem troszkę uatrakcyjniają ten film. Nie zapominajmy też o Gastonie Moschinie, czyli doświadczonym tajniaku Manganiello współpracującym z Marcello.

konformista3

Mimo 45 lat na karku, „Konformista” pozostaje mocnym i porażającym portretem słabości człowieka. Wobec losu, historii, życia. A że wielu jest takich kameleonów wokół nas, tym bardziej film boli.

konformista4

8/10

Radosław Ostrowski

nadrabiam_Bertolucciego

Trzy kolory: Czerwony

Valentine pracuje jako modelka. Pewnego wieczora potrąca psa, który błąkał się po mieście. Na obroży psa znajduje adres właściciela, którym okazuje się emerytowany sędzia. Kobieta przypadkowo odkrywa, że mężczyzna podsłuchuje sąsiadów. Początkowo jest ona oburzona zachowaniem starszego pana, ale później zaczyna z nim spędzać coraz więcej czasu.

czerwony1

Krzysztof Kieślowski tym filmem pożegnał się z kinem i zamknął trylogię o „Trzech kolorach”, tutaj mamy czerwień, czyli symbol braterstwa. A czym ono jest? No właśnie. Pozornie mamy do czynienia z obyczajową historią z elementami metafizycznymi, czyli to, czym się zajmował Kieślowski pod koniec swojego życia. Żeby być bardziej precyzyjnym, mamy tutaj młodą i trochę naiwna modelkę oraz emerytowanego sędziego, zgorzkniałego, samotnego, która pozornie sprawia wrażenie Boga, który wie wszystko. Ale czy ta wiedza mu coś daje? No właśnie i tak tych dwoje zostaje przyjaciółmi, choć dzieli ich wszystko. Los, przypadek czy Bóg jest w stanie napisać kompletnie pokręcone scenariusze. Ten potrafi poruszyć, gdyż mamy tu postacie z krwi i kości, dialogi oszczędne, zdjęcia mocno nasycone czerwienią, co jest normą w przypadku poprzednich części. A jednocześnie jest ona bardziej pogodny, dodając odrobinę humoru. I pokazuje, że czasem wystarczy uśmiech, by zmienić życie niejednego człowieka. Kieślowski bardzo delikatnie i umiejętnie potrafi o tym opowiedzieć.

czerwony2

Dodatkowo ma tutaj świetnie dobranych aktorów w rolach głównych rolach. Irene Jacob bardzo dobrze wciela się w empatyczną Valentine, która mieszka sama (chłopak gdzieś daleko i kontaktuje się przez telefon) i czuje się odpowiedzialna za to co robi. Jednak bardziej przykuwa uwagę Jean-Louis Trintignant. Sędzia, który podsłuchuje innych sprawia wrażenie wszechwiedzącego i potężnego faceta, ale tak naprawdę jest zgorzkniały i zna człowieka ze złej strony. Potem powoli zmienia się, staje się odrobinę życzliwszy. Ta dwójka rozkręca ten film i czyni go bardzo ciekawym.

Kieślowski tym filmem pożegnał się z kinem, w charakterystycznym dla siebie stylu – pełnym skupień na drobiazgach, symbolach i przede wszystkim na ludziach. Głęboko humanistyczny i bardzo poruszający film.

8/10

Radosław Ostrowski