Gdzie jest Nemo?

Ocean jest bardzo pojemnym miejscem, gdzie ryby (i inne morskie stworzenia) próbują żyć ze sobą. Jedną z takich ryb jest błazenek o imieniu Marlin, który samotnie wychowuje syna Nemo, ponieważ matka zginęła przez rekina. Kiedy Nemo ma pójść do szkoły, ojciec staje się bardziej nadopiekuńczy, co doprowadza do buntu. Nemo z jedną mniejszą płetwą zostaje schwytany przez nurków, a Marlinowi nie udaje się odbić. Musi w końcu podjąć najtrudniejszą decyzję – wyruszyć przez ocean znaleźć syna, w czym pomaga przypadkowo poznana Dory z zanikiem pamięci krótkotrwałej.

nemo1

To już klasyk Pixara, jeśli chodzi o animację. I teraz rozumiem, na czym polega fenomen losów rybki zwanej Nemo. Mimo lat, nadal zachwyca piękna animacja oceanu. Każda zwierzę wygląda inaczej – nieważne czy to ryba, rekin, meduza czy pelikan, a ich ruch tak płynny, jakbyśmy oglądali film przyrodniczy (brakuje tylko głosu Krystyny Czubówny). Do tego sam krajobraz robi imponujące wrażenie, ze szczególnym wskazaniem na odbicie światła. Ale w końcu to Pixar, a ten zawsze robi porywające wizualnie rzeczy. Sama historia to opowieść tocząca się dwutorowo. Mamy z jednej strony Marlina oraz troszkę postrzeloną Dory, którzy próbują odnaleźć Nemo, z drugiej mamy naszego chłopaka, co utknął w akwarium. Ta dwutorowość podkręca dynamikę opowieści, ale też pokazuje jak silna jest ta więź między ojcem a synem, którzy przełamują swoje lęki.

nemo2

Ciągle jest tutaj zmieniany klimat i tempo, gdzie nie brakuje atmosfery grozy (spotkanie z rekinami walczącymi z rybożerstwem), komizmu (podróżujące hipisowskie żółwie), a nawet tematyki wziętej z więziennych filmów o ucieczce (akwarium). Ciągle twórcy zaskakują i podkręcają napięcie (przepłynięcie przez meduzy czy ucieczka z pelikanem przed mewami, non-stop proszącymi o ryby), wnoszą odrobinę humoru i zgrabnie bawią się narracją (historia opowiada przez Marlina przekazywana między zwierzętami), co tylko pomaga. No i przesłanie, które mówi… A nie, tego to wam nie zdradzę. Sami zobaczcie, jeśli nie widzieliście.

nemo3

Do tego wszystkiego dostajemy świetny polski dubbing, który błyszczy. Trudno nie przejść obojętnie wobec pełnego sprzecznych emocji Marlina (fantastyczny Krzysztof Globisz), miotającego się między strachem, odwagą, bezsilnością oraz desperacją. Ale całość bezczelnie kradnie Dory (rewelacyjna Joanna Trzepiecińska) – pogubiona, samotna i mająca spore problemy z pamięcią. Tak kontrastowego duetu nie było od czasu „Potworów i spółki”, jednak powoli zaczynają się zgrywać ze sobą. Dobrze się spisał Kajetan Lewandowski jako Nemo, a w przypadku aktorów dziecięcych to rzadkość. Co bardziej wprawne ucho wyłowi też takich aktorów jak Jan Frycz (rekin Żarło), Olaf Lubaszenko (walczący o wolność Idol), Paweł Wawrzecki (pelikan Nigel), Mirosław Baka (żółw Luzak) czy nawet Rudiego Schuberta (nauczyciel Ray).

nemo4

„Nemo” potwierdził wielki talent Pixara do realizacji co najmniej bardzo dobrych filmów, pełnych wielkiej pasji, wyobraźni, świetnego warsztatu, ale też dających wiele do przemyśleń. I na tym polega piękno kina animowanego (i nie tylko), bo po prostu czaruje swoją czystą magią.

8,5/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski

Potwory i spółka

Nie wiem czy wiecie, ale istnieje inny świat, gdzie zamieszkują go potwory pracujące dla filmy „Monsters, Inc.”. Ich zadaniem jest straszenie dzieci, bo dzięki temu otrzymują energię, niezbędna do przetrwania. A najlepszym straszakiem jest James P. Sullivan, któremu pomaga Mike Wazowski. Jednak pewnej nocy, przypadkowo do świata potworów trafia dziewczynka. James próbując zaprowadzić dziewczynkę z powrotem, trafia na spisek.

potwory1

Wiadomo, że jak coś kręci Pixar to „nie ma lipy”. Wszystko zaczęło się od „Toy Story”, zaś „Potwory i spółka” tylko to potwierdziły, że studio z Emeryville osiągnęło naprawdę wysoki pułap. Z jednej strony sam poziom animacji jest naprawdę imponujący i zachwyca detalami oraz takimi drobiazgami jak włosy na futrze Jamesa, cienie czy wygląd potworów, a każdy z nich jest wyjątkowy (w tym czasie tylko oni mogli podjąć rywalizację ze „Shrekiem” na tym polu). Mimo tego bardzo łatwo dostosować go do świata znanego nam – pracy w firmie, romanse biurowe czy niewypełnianie raportów, a całość okraszona jest naprawdę sporą ilością humoru (głównie sytuacyjnego i na tym polu przegrywa ze „Shrekiem”). Ale i tak powstała poruszająca opowieść o przyjaźni, co i tak jest wartością samą w sobie. Bez moralizowania czy patosu, za to z sympatią, emocjami oraz nieskrępowaną wyobraźnią. W dodatku całość okraszono naprawdę elegancką muzyką Randy’ego Newmana oraz dobrymi dialogami.

potwory2

Za to jednak wartością dodaną jest dubbing. W Polsce realizacją zajęło się studio Start International Polska, zaś reżyserią zajęła się Joanna Wizmur. I muszę przyznać, że wypadło to naprawdę dobrze, zaś tłumaczenie Bartosza Wierzbięty trzyma fason. A jeśli chodzi o aktorów, trudno się do kogokolwiek przyczepić. Najbardziej tutaj błyszczy duet Paweł Sanakiewicz (James Sullivan)/Wojciech Paszkowski (rozgadany Mike Wazowski), który nakręca się i na zasadzie kontrastów dosłownie iskrzy między nimi. Zaś ich przyjaźń jest pokazana naprawdę subtelnie. Poza nimi koniecznie trzeba wspomnieć Sławomira Packa (antypatyczny Randall), Aleksandra Bednarza (dyrektor Moczyknur) czy uroczą Małgorzatę Kożuchowską (sekretarka Celinka). Ale w pamięci pozostają też drobne epizody Agnieszki Kunikowskiej (instruktorka straszenia) czy jak zawsze wpadającego w ucho Jarosława Boberka (Fąflak, pomocnik Randalla).

potwory3

Co ja wam będę mówił, „Potwory” to znakomita animacja, gdzie wszystko od scenariusza i fabuły po animację i humor jest dopięte do najdrobniejszego detalu. Powinna spodobać się głównie dzieciom, ale i dorośli też znajdą coś dla siebie.

9/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski

PS. W trakcie napisów końcowych pojawiają się różne wpadki oraz dodatkowe scenki, które powinny też rozśmieszyć.