Leski – Miłość. Strona B

milosc-strona-b-b-iext52917335

Pamiętacie takiego młodego chłopaka Leskiego? Taki młodzik z gitarą, który trzy lata temu zaskoczył wszystkich swoim debiutem “Splot”, będąca mieszanką folku, indie z popem. Pamiętam, że to był dobrze spędzony czas, a kilka piosenek (“Ulotny”, “Kosmonauta”) zostało w głowie do teraz. Ale w przypadku każdego muzyka przychodzi tzw. test drugiej płyty, czyli próba udowodnienia sobie, że debiut (tak udany) nie był kwestią przypadku, tylko mamy kogoś bardzo interesującego. Muzyka wsparł producencko Marcin Bors, co gwarantuje wysoką jakość. A jaka jest “Miłość. Strona B”?

Znałem wcześniej jedynie otwierający całość singiel “Skąd ten wir”, który daje jasny sygnał – to stary Leski. Z gitarą akustyczną oraz oszczędną perkusją, jednak więcej przestrzeni ma tutaj zapętlony sampel z dziwacznie obrobionymi dźwiękami w tle. Także wokal tutaj jakby przypomina echo, odbijające się z nieokreślonej przestrzeni. “Humanitarnie” też miesza niezależne folkowe granie z dziwacznie przesterowanym tłem, a w refrenie wskakuje elektronika niczym wzięta z 8-bitowych gier komputerowych. Etnicznie, choć i bogaciej zaaranżowana jest “Skóra”, z niemal baśniowym wstępem, do którego dołącza perkusja oraz znacznie zadziorniejsza gitara elektryczna, pod koniec zastąpiona przez akustyczną (ale na krótko). Tytułowa kompozycja miesza szybki rytm, pełen dziwacznej elektroniki z melancholijnym fortepianem (początek) oraz perkusyjnym uderzeniom, wprawiając w konsternację. Zwłaszcza, gdy dochodzi dość spokojny wokal Leskiego, tworząc dość trudną mieszankę. Bliżej folku, choć bardziej dynamiczny jest “Pocisk”, jednak nawet tutaj elektronika (na szczęście, delikatniejsza) zaznacza swoją obecność. Ciepły “Cukier” nie jest na szczęście przesłodzony, chociaż gitarka z oszczędną perkusją robią robotę.

Gitara akustyczna ma więcej do roboty w “Q”, stając się równym partnerem dla elektroniki z lat 80. (nawet perkusja się dostosowała) oraz rozmarzonemu “Polaroidowi”. A kiedy wydaje ci się, że tak łagodnie będzie do końca, wchodzi mniej przyjazny “Skowyt” z walącą perkusją oraz elektrycznymi riffami. “Bejrut” nadal przesiąknięty jest retro elektroniką, co daje minimalistyczna perkusja z przytłumionym basem. Zabarwieniem jest “orientalna” gitara w tle, a na finał dostajemy bardziej nastrojowe “Wszystko, co kocham”.

Sam Leski wokalnie nie zmienił się aż tak bardzo jak warstwa muzyczna, jednak potrafi się z nią dobrze zgrać. Tak samo jak z tekstami, które są bardziej intymne, choć nie pozbawione odrobinki poetyckości, bez popadania w banał. Na obecną porę roku idealne.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Leski – Splot

leski-digital

Od pewnego czasu także w naszym kraju zaczyna być wyczuwalna moda na muzykę folkową. Po Fismolu do grona tego dołącza debiutujący Paweł Leszowski zwany Leskim. Wcześniej wydał dwie EP-ki, grał jako support na koncertach Edyty Bartosiewicz, a teraz pojawia się pełnoprawny album. Co znajdujemy na „Splocie”?

Piosenki zagrane na gitarze i czasami z drobnym wsparciem innych instrumentów. A to zagra trąbka („Autofobia”), zapętlone klawisze („Kosmonauta”), fortepian („Od rac” z krótkim organowym solo) i mandolina („Ulotny”). Same kompozycje są z jednej strony bardzo proste i oszczędne w formie, niemal intymne. Z drugiej strony mają one duży potencjał komercyjny i mogą śmiało hulać w radiu. W zasadzie trudno wybrać jeden, wybijający się od reszty utwór, bo każdy jest inny i wyjątkowy. Zarówno singlowe „Kosmonauta” i „Ulotny”, ironiczna „Autofobia” czy przebojowy „Z prądem”. Muzyka jest tutaj bardzo spójna, przemyślana i bardzo uzależniająca od słuchania.

Równie przyjemny jest głos Leskiego – bardzo łagodny, ale gdy trzeba odrobinę ekspresyjniejszy (końcówka „ulotnego” czy „Było”. Nie sposób też nie docenić tekstów – nie przekraczających granicy banału i grafomaństwa, ale jednocześnie bardzo prostych i szczerych, niemal poetyckich.

Nie wiem jak wy, ale ja czekam na kolejne dzieło Leskiego. „Splot” to wiązanka bardzo atrakcyjnego grania, które mimo oszczędnego instrumentarium, zaskakuje bogactwem. Treściwie, klimatycznie i czarująco.

7,5/10

Radosław Ostrowski