Narcos – seria 1

Tytułowi narcos to określenie baronów narkotykowych z Kolumbii, zarabiających ogromne majątki na swoich interesach w latach 80. i 90. Jak dochodzili do swoich fortun? Kreatywnością, sprytem, ale też szantażem i zabijaniem. O jednym z nich postanowił opowiedzieć Netflix i to nie o byle leszczu, lecz o samym Pablo Escobarze. Jego losy owiane są tyloma nieprawdopodobnymi zdarzeniami, że wiele z nich można byłoby uznać za wymysł scenarzystów. Gdyby nie fakt, że wszystko naprawdę miało miejsce.

narcos1

Całą historię zaczynamy w momencie organizowania obławy na jednego z sicario (zabójca) zwanego Trucicielem, by następnie cofnąć się do początków. A naszym przewodnikiem po tym świecie będzie agent DEA Steve Murphy (narracja z offu), przydzielony z amerykańskiego Miami, by zająć się Pablo Escobarem. Dlaczego? Gdyż duże ilości kokainy z Kolumbii były przerzucane do USA, a obecny prezydent idzie na wojnę z dilerką. Więc zaczyna się polowanie na dilera.

narcos2

„Narcos” poraża wręcz ogromnym rozmachem, gdzie mamy masę bohaterów, dynamicznych scen akcji (pościgi, strzelaniny, skur****ny) oraz masę perspektyw, osób ścigających Escobara (konkurencja, DEA, wojsko, nieprzekupni policjanci). Wszystko toczy się bardzo powoli, a wszystko zaczyna się od pewnego człowieka z Chile, który tworzy idealną kokainę. Od tego momentu zaczyna się budowanie imperium dla człowieka, który – przynajmniej na początku – ma duże poparcie społeczne, tworząc swój wizerunek szlachetnego człowieka z nizin, walczącego z niesprawiedliwością. A im dalej w las, tym robi się coraz bardziej brutalnie, krwawo (krew leje się czasami tuż przed naszymi oczami) i czasami wyjdziecie ze zdumienia. Bo co powiecie na fakt, że Pablo posiadał największe prywatne zoo, próbował startować w… wyborach parlamentarnych (ambicją było zostanie prezydentem), a kiedy został schwytany, to trafił do więzienia, które sam sobie zbudował, a w środku… kasyno, wóda, boisko do gry w piłkę nożną (miał rozmach, skurczybyk). Czy to mogło się wydarzyć naprawdę?

narcos3

Sam serial jest bardzo rozbudowany, a kiedy wydaje się, ze nad Escobarem zawisną czarne chmury, to jakimś cudem zawsze udaje mu się wyplątać (akcja z atakiem na Sąd Najwyższy, którego celem było spalenie wszystkich akt na swój temat). Ale od połowy serial przestaje brać jeńców i widzimy prawdziwą wojnę Pablo z krajem, gdzie dochodzi do morderstw, ataków bombowych, krwawych egzekucji. Tutaj nikt nie bawi się w półśrodki, a finał tylko podsyca apetyt na więcej.

narcos4

Rozmach rozmachem, ale gdyby nie fantastyczna historia „Narcos” nie oglądałoby się to tak rewelacyjnie. Twórcy garściami czerpią z Martina Scorsese (narracja z offu, stopklatki, wiele pobocznych opowieści, łamana chronologia). Ale i tak największe wrażenie jest rewelacyjny Wagner Moura w roli Escobara. Pozornie taki nie wybijający się misiek z wąsem, noszący dżinsy i luźną podkoszulkę. Ale kiedy zaczyna mówić, czuć mocną charyzmę i coś, co sprawia, że jesteśmy mu posłuszny. Pod tą twarzą kryje się jednak przebiegły, bezwzględny psychopata, który w każdej chwili może eksplodować. Jak przejść obojętnie wobec tej postaci? Fascynuje i parę razy potrafi poruszyć (sceny rodzinne). Cała reszta bohaterów też bardzo dobrze wywiązuje się ze swoich zadań (Boyd Holbrook, Pedro Pascal czy Maurice Compte), chociaż nie są aż tak mocno rozbudowani przy Escobarze.

narcos5

Od połowy I serii „Narcos” zdecydowanie podkręca atmosferę, a sam serial robi piorunujące wrażenie. Historia Escobara jest tak nieprawdopodobna i fascynująca, że nie ma możliwości odwrócenia wzroku. Już z niecierpliwością będę oglądał kolejne serie, bo nie można sobie odpuścić tego.

narcos6

9/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski

Angol

Poznajcie niejakiego Wilsona. To niepozorny, zmęczony życiem starszy pan, co przyjechał do Los Angeles. Jednak jego celem nie są wakacje. Przybył, bo dostał wiadomość od swojego kolegi, że jego córka Jessica zginęła w wypadku samochodowym. Nie wierzy w to i próbuje na własną rękę wybadać sprawę. Niedawno wyszedł z więzienia, więc problemy z osobami będącymi w półświatku nie są niczym nowym. Trafia na trop w postaci niejakiego Terry’ego Valentine’a – promotora muzycznego, który był jej chłopakiem.

angol1

Steven Sobderbergh to taki reżyser, który lubi bawić się formą, przez co jego filmy sprawiają wrażenie kina artystycznego. Nie inaczej jest w lekko arthouse’owym „Angolu”, który opowiada o starym temacie jak świat – zemście i dojściu do prawdy. Sama intryga nie należy do specjalnie zaskakujących, ale reżyser parę razy dokonuje kilku wolt. Siła jest przede wszystkim montaż – mamy kilku sekundowe przebitki scen, które później odegrają kluczową rolę. Widzimy jak Wilson siedzi w samolocie, potem rozmawia z kumplem Edem (synchronizacja mowy z obrazem jest celowa), a następnie przebywa w pokoju hotelowym. Czy nagle pojawia się ujęcie w nocy, gdzie widzimy podniesione ręce człowieka leżącego na ziemi. Dodatkowo jeszcze mamy retrospekcje utrzymane w innej kolorystyce, powtarzające się ujęcia, ale nie wywołuje to chaosu i dezorientacji. Soderbergh wierzy w inteligencję widza, a samą akcję pokazuje w dość nietypowy sposób. Albo dzieje się ona poza zasięgiem kamery (strzelanina w warsztacie), przewija się gdzieś w tle (zepchnięcie ochroniarza przez Wilsona podczas przyjęcia) ewentualnie jest ona krótka i mało efekciarska (finałowa konfrontacja). Nad wszystkim unosi się duch kina europejskiego.

angol2

Z jednej strony mamy słoneczne Los Angeles skrywające brudy i zbrodnię, a z drugiej jest bardzo liryczna muzyka z przeplatanymi utworami lat 60. To wszystko tworzy bardzo melancholijny klimat do opowieści, która jest dość umowna. Soderbergh nie bawi się w stylistykę noir i nie tworzy głębokiego, refleksyjnego kina. Chociaż wykorzystane w formie retrospekcji fragmenty debiutu Kena Loacha mogą sugerować coś zupełnie innego.

angol3

Ale jeśli miałbym wskazać najmocniejszy punkt filmu byłby to znakomity Terence Stamp. Jego Wilson to uparty, zdeterminowany i nie cackający się z nikim twardziel, chociaż nie sprawia takiego wrażenia na pierwszy rzut oka. Ale spójrzcie w jego oczy – pełne gniewu, bólu i woli walki. To postać, która zna tylko świat przemocy, zabijania i krwi, tylko to jest sensem jego życia. Poza nim na drugim planie mamy wyrazistego Luisa Guzmana (przyjaciel Ed), śliczną Lesley Ann Warren (przyjaciółka Jessiki, Elaine), ale i tak liczy się Peter Fonda – pozornie elegancki i czarujący Valentine, ale tak naprawdę niepewny siebie, strachliwy. Konfrontacja między tą dwójką jest interesująca, ale pozbawiona fajerwerków.

angol4

„Angol” jest jednym z ciekawszych, niestandardowych kryminałów od Soderbergha. Zabawa formą nie przeszkadza w śledzeniu intrygi, która wciąga. Ma to swój specyficzny klimat, trzyma za pysk i robi swoją robotę. Gotowi na spotkanie z Wilsonem?

7,5/10

Radosław Ostrowski