M83 – Junk

m83-junk

Anthony Gonzales, znany jako M83, to jedna z nowych twarzy muzyki elektronicznej, mieszająca tradycję z nowoczesnością. Najnowszy album „Junk” tylko to potwierdza.

I to czuć już od otwierającego całość „Do it, Try It” z obowiązkowym fortepianem, przerobionymi wokalami i ejtisowską perkusją. Do tego jeszcze wchodzi rytmiczny bas. Ejtisowska aura rozkręca się dzięki wejściom takich instrumentów jak saksofon i gitara elektryczna (energetyczny „Go!”), trąbki (bujający „Walkaway Blues” z autotune’owo obrobionymi wokalami), różnego rodzaju perkusjonalia (zmysłowy „Bibi the Dog” z francuskim śpiewem Mai Lan), smyczki („Moon Crystal”) czy gitara akustyczna („Laser Gun”). Melancholia idzie w parze z dyskoteką (liryczne „For the Kids”, gdzie pojawia się też… dziecięcy głos), a fortepian zgrywa się z dyskotekową perkusją, gdzie czuć ducha Morodera czy Tangerine Dream (rozmarzony „The Wizard”).

Jednak poza wchodzeniem w ducha retro, M83 ma spory talent do chwytliwych melodii i przyjemnego bujania, nawet jeśli to są kompozycje czysto instrumentalne („Road Blaster”. Pojawiający się z rzadka jego głos, wypada całkiem nieźle, wprawiając w stan rozmarzenia, ale na tym polu szaleją goście z niesamowitą Mai Lan, pojawiającą się aż czterokrotnie oraz Beck (hipnotyzujący „Time Wind”).

„Junk” potwierdza to, że na M83 warto uważniej zwracać uwagę na dzisiejszych parkietach. Przebojowe i chwytliwe, choć oldskulowe w formie. Ale nóżka wiele razy będzie się ruszała w trakcie granie tych kawałków.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Niepamięć

Rok 2077. Ziemia na skutek wojny z padlinożercami zostaje zniszczona razem z Księżycem. Ocalała ludzkość przeniosła się na Tytana – satelitę Saturna. Na Ziemi znajdują się tylko Jack i Victoria, którzy zajmują się naprawami dronów i ochroną maszyn pobierających wodę. Jednak pewnego dnia Jack znajduje rozbity statek z ocalałą kobietą. To odkrycie wywróci cały jego światopogląd do góry nogami.

niepamiec1

Kino SF wydaje się zjadać swój ogon, bo trudno wymyślić w tej materii coś oryginalnego i intrygującego. Choć takie filmy jak „Moon” czy „Dystrykt 9” pokazują, że nawet z tak ogranych tematów można stworzyć kino z najwyższej półki. Joseph Kosinski podjął wyzwanie i zrobił film będącym z jednej strony kompilację wątków z takich filmów jak „2001: Odyseja kosmiczna”, „Jestem legendą” czy wspomnianego „Moon”. Planeta skrywa pewną tajemnicę opartą na kłamstwie, przy okazji jak zawsze stawiając pytania o kondycję i sens człowieczeństwa. Sama post-apokaliptyczna Ziemia wygląda genialnie (znakomite zdjęcia, scenografia) budująca klimat wyalienowania i pustki, zaś cała fabuła wciąga nawet jeśli opiera się na kliszach. Nawet sceny akcji (efektowna rozpierducha) nie sprawiają wrażenia niepotrzebnych. Więcej o fabule nie chcę powiedzieć, bo zepsuje to przyjemność z oglądania.

niepamiec2

Aktorsko film prezentuje się całkiem przyzwoicie. Tom Cruise po raz 1645 jest zbawcą ludzkości, Morgan Freeman jest (któryś już raz z rzędu) mędrcem, a piękna Olga Kurylenko robi za partnerkę przywódcy. Najciekawiej jednak wypadła Andrea Riseborough jako posłuszna i lojalna Victoria.

niepamiec3

 

Trudno dzisiaj o ciekawy i dobry film SF, jednak „Niepamieć” mimo klisz jest udanym filmem. Wciąga, wygląda świetnie (wiadomo, Hollywood), ma niezłą muzykę i przyzwoitą obsadę. Gotowi zaryzykować?

7/10

Radosław Ostrowski