Zbrodnia w White House Farm

Rok 1985, hrabstwo Essex i bardzo spokojna okolica. Tytułowa farma to spory kawał ziemi, należący do państwa Bamberów – małżeństwa w zaawansowanym wieku, mających dwoje dzieci (oboje adoptowane) oraz dwoje wnuków. Żyli w miarę spokojnie, nie licząc problemów psychicznych córki, która leczyła się farmakologicznie. W nocy z 6 na 7 sierpnia 1985 w farmie dochodzi do masakry – starsi państwo, córka Sheila oraz jej dzieci zostają znalezione martwe. Prowadzący śledztwo nadinspektor Thomas Jones jest przekonany, że to psychiczna chora Sheila zabiła wszystkich, a na koniec popełniła samobójstwo. Ale jeden z policjantów, sierżant Jones, który ma zająć się rodziną, zaczyna mieć poważne wątpliwości.

white house farm1

Kolejny brytyjski miniserial kryminalny, tym razem oparty na faktach. Cała akcja toczy się dwutorowo, skupiając się na dwóch wątkach. Pierwszy to reakcje rodziny po tragedii, skupiając się głównie na Jeremym oraz mężu Sheili. Jeden z nich ciągle jest w szoku i nie potrafi przetrawić tej tragedii, drugi zaś wydaje się opanowany. Aż za bardzo. Zupełnie jakby sprawiało mu to frajdę. Jasne, to dziwak, ale nawet to nie wyjaśnia pewnych decyzji (kremacja zamiast pogrzebu czy uśpienie psa), przez co rzucane są podejrzenia. Jednocześnie widzimy policyjne śledztwo, które skupione jest niemal na jednej tezie. Wszelkie próby innego spojrzenia uważane są za defetyzm, a nawet działanie na szkodę śledztwa. Widać jak na dłoni niekompetencję, niedbałe przeszukanie miejsca zbrodni, odrzucenie innych dowodów, skupienie ku karierze niż prawdzie. Przez co bardziej odczuwalna jest bezsilność, gdy wszelkie próby przebicia zawodzą. I obydwa te wątki potrafią zaangażować, głównie dzięki powolnemu odkrywaniu kart. To bardzo pomaga w budowaniu napięcia, parę razy szarpiąc za gardło.

white house farm2

Ale nie spodziewajcie się fajerwerków w kwestii technicznej, bo nie o to tu chodzi. To sama historia ma się bronić, gdzie dochodzi do szokującej prawdy. Chociaż tej można było się domyślać, a samej sceny rzezi nie pokazano. Jednak samo odkrycie prawdy potrafi uderzyć, nawet jeśli nie jesteśmy jej świadkami. Wszystko zamyka się w ostatnim odcinku, będącym procesem i daje to wiele satysfakcji. Jakby twórcy wierzyli, że mimo błędów i uchybień, sprawiedliwości zawsze stanie się zadość.

white house farm3

To jeszcze zostaje podparte jest świetnym aktorstwem. Absolutnie tutaj błyszczy Freddie Fox jako Jeremy Bamber, który jest bardzo śliski, wycofany i trudny do rozgryzienia. Nie można jednak oderwać od niego oczu kiedy manipuluje wdowcem, by skłócić resztę rodziny. Kontrastem dla niego jest Mark Addy jako sierżant Jones – pełen empatii, cierpliwy, wyciszony i skupiony. Co jest dużym przeciwieństwem upartego nadkomisarza Jonesa (mocny Stephen Graham), ignorującego inne dowody i działającego w pośpiechu. Z pań najbardziej wybija się Alexa Davies (wyciszona i wręcz zastraszona Julie Mugford) oraz Gemma Whelna (bardzo charakterna, nie dająca sobie w kaszę dmuchać Ann), dając sporo przestrzeni.

Kiedy Brytyjczycy biorą się za rekonstrukcję prawdziwych zbrodni, potrafią mocno chwycić za serducho. Nawet jeśli przypomina to Teatr Telewizji, jest to zrobione bardzo porządnie i zagrane świetnie. Jak tego nie obejrzeć?

8/10

Radosław Ostrowski

Goło i wesoło

Sheffield było kiedyś jednym z najważniejszych przemysłowych miast w Anglii, ale ta perspektywa mocno się zmieniła. Fabryki, gdzie produkowano stal są zamykane, a byli pracownicy nie są w stanie odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Jednym z takich ludzi jest cwaniaczek Gaz, razem ze swoim kumplem Davem. Pierwszy jest rozwiedziony i próbuje utrzymać kontakty ze swoim dzieciakiem, drugi ma nadwagę i podejrzewa, że żona go zdradza. Przypadkowo zobaczony plakat oraz poważna sytuacja finansowa zmusza Gaza to podjęcia dość karkołomnego pomysłu – zorganizowania grupy striptizerów, by w ten sposób zarobić kasę. To jednak może okazać się zadaniem trudniejszym niż poprowadzenie polskiej reprezentacji w piłkę nożną.

goo_i_wesoo1

Komedia z erotyką w tle –  takie rzeczy tylko w Anglii. I mimo, ze od premiery minęło prawie 20 lat, film Petera Cattaneo sprawdza się świetnie jako poprawiacz nastroju. Jednak twórcy nie idą w stronę naśmiewania się czy szyderstwa z nieporadności naszych bohaterów, nie mających kompletnie zielonego pojęcia ani o tańcu, ani o rozbieraniu się przed publicznością. Nie jest to też żaden pornos, ale lekka i bezpretensjonalna opowieść o przełamywaniu wstydu oraz przyjaźni, jakiej nie spodziewano by się w takich okolicznościach. Sześciu facetów, którzy czasy swojej atrakcyjności mają zdecydowanie za sobą, decydują się na ten szalony krok nie tylko z powodu zarobku. To doświadczenie pozwala też (z czego nie do końca zdają sobie sprawę) zaakceptować ich samych siebie oraz osoby z najbliższego otoczenia.

goo_i_wesoo2

Sam humor nigdy nie przekracza granicy dobrego smaku, a kilka scen (podrygiwanie w pośredniaku czy sceny przygotowań) to małe perełki. Klimat współtworzy też świetna muzyka, składająca się głównie z hitów lat 70. oraz bardziej współczesne. Może i niektóre gagi (kradzież towaru ze sklepu) mogą wydawać się ograne, a interesujące relacje (Gaza z synem czy Dave’a z żoną) są ledwo liźnięte (tylko półtora godziny filmu), ale to wszystko jest bardzo solidnie zrealizowane, a bohaterów trudno nie polubić.

goo_i_wesoo3

Ale czy może być inaczej, jeśli są zagrani przez takich aktorów. Wybija się tutaj zdecydowanie fenomenalny Robert Carlyle jako mózgowiec Gaz, dla którego to może być okazja naprawy kontaktów ze swoich synem. Jest nakręcony jak rakiety, bardzo pewny siebie i pozbawiony kompleksów, ale z nieuporządkowanym życiem. Drugą petardą jest tutaj znakomity Tom Wilkinson jako Gerard. Pozornie to facet z wyższej sfery, eleganckim domem, ale to człowiek wstydzący się swojego bezrobocia – zawsze elegancko ubrany i wywyższający się, okazuje się porządnym i fajnym facetem. Zdeterminowany, ambitny oraz utalentowany specjalista od tańca. Poza nimi są tutaj świetni Mark Addy (mający nadwagę oraz kompleksy Dave), Paul Barber (mający problemy z biodrem pan Koń), Steve Huison (trębacz Lomper) i Hugo Speer (postrzelony Guy), tworzący imponujący konglomerat.

goo_i_wesoo4

Nikt nie spodziewał się, że ten film okaże się takim sukcesem, ale „Goło i wesoło” to jedna z tych brytyjskich komedii, które na pewno sprawią, że poczujecie się lepiej. A panie może troszkę inaczej spojrzą na swoich facetów. Wtedy mogłoby być goło i wesoło.

7/10

Radosław Ostrowski