Takie filmy jak „Przepiękne!” określam jako mozaikowe, gdzie mamy przeplatankę postaci i wątków na dany temat. Do tego są one dość stonowane formalnie, z masą piosenek w tle oraz rozpoznawalnymi twarzami w obsadzie. Fakt, że nowy film Katii Priwieziencew produkował TVN raczej nie jest przypadkiem.
Sama historia skupia się na sześciu kobietach, z czego część jest spokrewniona ze sobą. Magda (Marta Nieradkiewicz) zajmuje się domem i dwójką bardzo małych dzieci. Jednocześnie chce wrócić do pracy, czego jej zapracowany mąż (Mikołaj Roznerski) nie do końca akceptuje. Jej przyjaciółka Basia (Marta Ścisłowicz) wydaje się być wyzwoloną singielką, uczącą w szkole. Kobieta wpada w oko wuefiście Kubie (Konrad Eleryk), który zaczyna powoli zdobywać jej serducho. Krystyna (Hanna Śleszyńska) po 30 latach związku z Władkiem (Olaf Lubaszenko) zaczyna chodzić na zajęcia z tańca tanga i chce czerpać z życia garściami. Chociaż jej mąż początkowo nie potrafi się odnaleźć w tej sytuacji. Jest jeszcze młoda modelka Julka (Kamila Urzędowska), będąca pod opieką szefowej agencji, Agaty (Katarzyna Herman). Problem w tym, że dziewczynie coraz ciężej jest znaleźć jakieś poważne zlecenia i to zaczyna się na niej odbijać. Jest jeszcze córka Agaty, bardziej „pulchna” Klaudia (debiutująca Wiktoria Bylinka) – uczennica w liceum.

„Przepiękne!” są remakiem niemieckiego filmu z 2022 roku, który u sąsiadów był sporym kasowym hitem. Nie wiem, czy u nas był ten film pokazywany czy dostępny, więc nie mogę wskazać jak spore jest podobieństwo do oryginału. Film Priwieziencew jest taką sklejką różnych wątków i postaci, które nie do końca wykorzystują potencjał pewnych kwestii. Głównie chodzi o szeroko rozumianą kobiecość – odnajdywaniu siebie, prób pogodzenia swoich potrzeb z presją otoczenia środowiska/profesji, spełniania swoich pasji itd. Jak każda taka kompilacja, nie wszystkie wątki są ciekawe i angażujące, czego należało się spodziewać. Owszem, bywa to okraszone chwilami humoru oraz odrobiną złośliwości, jednak nie zaangażowało mnie to w pełni emocjonalnie. Niemniej nie ma tutaj chwil wywołujących zażenowania czy kompletnej padaki.

Obsada tutaj wyciska, co może i naprawdę parę ról zwyczajnie błyszczy. Dla mnie faworytkami są Marta Nieradkiewicz oraz Marta Ścisłowicz – pierwsza wypada bardzo przekonująco jako zmęczona matka i żona, co chce wrócić do pracy; druga wnosi sporo lekkości i humoru, szczególnie razem. Tutaj nikt w zasadzie nie wypada słabo czy sztucznie, nawet nie mając zbyt wiele do roboty (szczególnie postać Katarzyny Herman). Jeśli Mikołaj Roznerski, którego fanem nieszczególnie jestem, jest w stanie wypaść przyzwoicie, to mamy do czynienia z cudem.

Innymi słowy, ta opowieść o kobiecości we współczesnym świecie i w różnych obliczach, bywa strasznie nierówna. Ma swoje momenty, potrafi rozbawić czy poruszyć, ale brakuje czegoś, co pozwoliłoby zostać w pamięci na dłużej. W sumie obejrzeć można, ale lepiej poczekać na streaming.
6/10
Radosław Ostrowski














