Nerve

Czym jest Nerve? To taki interaktywna gra w wyzwanie, za które otrzymuje się pieniądze. Można być graczem lub obserwatorem, który finansuje oraz tworzy kolejne wyzwanie. Do tej gry włącza się pewna nieśmiała dziewczyna o imieniu Vee – młoda licealistka, która próbuje zebrać kasę na studia. Ale pierwsze zadanie przecież jest takie proste i nieskomplikowane: pocałować nieznajomego.

nerve1

Sam film ma bardzo chwytliwy i trafny pomysł gry, będącej zbiorem zadań, które są coraz bardziej niebezpieczne, podkręcające adrenalinę: kradzież ubrań, jazda na motorze czy nawet przejście po drabinie między budynkami. A im dalej, tym bardziej ten świat staje się pułapką. Bo jak wejdziesz w tą grę, stajesz się jej niewolnikiem. Jak? Twórcy wiedza o tobie wszystko: to, co umieszczasz na Facebooku, numer konta bankowego (przecież muszą jakoś wysyłać kasę), twoje ulubione książki, muzykę. I kiedy będzie próbował robić inaczej niż zaplanowano, może dojść do najgorszego – kradzieży tożsamości czy pozbawienia kontroli nad swoim życiem. Taki młodzieżowy odpowiednik Wielkiego Brata. Twórcy coraz bardziej podkręcają stawkę, dając do zrozumienia jak dużym ryzykiem jest udział w tej grze, przekraczając kolejne granice, coraz bardziej się zatracając. Pytanie, co jeszcze zrobisz dla sławy, chwały (dla widzów, serduszek, kolejnych dolców)? I to jest bardzo frapująca refleksja.

nerve2

Z drugiej strony „Nerve” to thriller skierowany do nastolatków, przez co wygląda jak kolejna produkcja a’la MTV: bardzo rytmiczna muzyka, wszystko toczy się szybko, efektownie. Do tego wizualnie film przypomina produkcje Refna: te pulsujące neony, nasycenie kolorami, Nowy Jork nocą. Wchłaniasz to swoimi oczami i to wszystko pasuje do fabuły. Wygląda to jak gra komputerowa, tylko dzieje się w realu. Dodatkowo jest to wszystko otoczone tajemnicą oraz pozornie prostymi regułami. Ogląda się to świetnie, jest napięcie i strach, tylko że to zakończenie jakieś takie wzięte z „Igrzysk śmierci”. I cale to złamanie gry (więcej nie powiem) – jakieś takie za proste, ale może się czepiam.

nerve3

Aktorsko jest całkiem dobrze. Świetnie sobie radzi Emma Roberts jako Vee, która z wycofanej szarej myszki, zaczyna iść w stronę bardzo ostrej, nie bojącej się wyzwać zawodniczki. I ta przemiana jest pokazana bez cienia fałszu ani przyspieszenia. Troszkę słabszy jest Dave Franco, czyli tajemniczy nieznajomy, także uczestniczący w grze. Do pewno momentu (akcja w sklepie i na motorze) ma w sobie coś, co skupiłoby uwagę, jest chemia między nim a Roberts, tylko że potem zaczyna się to sypać. Nie do końca też wykorzystano Juliette Lewis (matka Vee), która pełni rolę tylko tła. Reszta postaci była zagrana przyzwoicie.

„Nerve” jest ładnie zrobionym thrillerem z nerwem, a kilka sztuczek (widok z „perspektywy” telefonu czy komputera, gdzie mamy odwrócone teksty i obrazy) tworzą bardzo interesującą wizję świata. Może nie tak skrajnie mroczną jak „Black Mirror”, ale potrafi zmusić do myślenia, a nie tylko dając dużo rozrywki. Gracie dalej?

7/10

Radosław Ostrowski

Więzy życia

Poznajcie Tony’ego Starka. Od razu utnę wszelkie spekulacje – nie jest on Ajron Menem, ani dalszym jego krewnym. Pracuje jako maszynista w kolei, pracując ponad 20 lat. Mieszka z żoną Megan, która choruje na nowotwór (stadium 4, czyli ostatnie) i tak już żyją długo ze sobą. Pewnego dnia podczas pracy Tom ma wypadek – młoda kobieta z synem zatrzymała się na torach, chłopakowi udaje się uciec. Gdy trafia do rodziny zastępczej, ucieka i rusza na poszukiwania Starka.

wiezy_zycia1

Takich opowieści było setki, jeśli nie tysiące. Więc dlaczego warto obejrzeć kolejną obyczajową opowieść, tym razem nakręconą przez Allison Eastwood – debiutantkę i córkę legendarnego Clinta? Kolejny raz okazuje się, że prostota jest największa siłą, potrafiąca wywołać wzruszenia oraz emocje. Reżyserka stara się unikać emocjonalnego szantażu, nie próbuje w żaden sposób słodzić, by dać na bajeczkę dla pocieszenia i ku pokrzepieniu serc. Wiedziałem jaki będzie finał, ale nie chciałem, by do tego doszło – polubiłem tych bohaterów, którzy próbują odnaleźć się w tej nietypowej sytuacji – pogodzenia się ze śmiercią, poczucia odpowiedzialności za drugą osobę, wreszcie opiekę nad dzieckiem, którego nigdy się nie miało. Wiadomo, ze początkowe spięcia powoli będą łagodzone, ale to i tak chwyta za gardło, a kilka scen (Megan w łazience czy obwinianie chłopaka za śmierć mamy) zostanie w pamięci na długo.

wiezy_zycia2

Realizacyjnie jest to solidne rzemiosło bez jakiegoś wielkiego błysku. Stonowane zdjęcia, łagodna, gitarowa muzyka w tle – bez fajerwerków, ale nie o to tu chodzi. To ma poruszać i wzruszać, co robi skutecznie.

wiezy_zycia3

Eastwood pewnie prowadzi aktorów, którzy wykorzystują okazję do zbudowania pełnokrwistych postaci. Błyszczy zarówno Kevin Bacon (Tony Stark) jak i Marcia Gay Harden (Megan Stark). On jest skryty, walczący i kochający swoją pracę tak bardzo, że swoją żonę zaniedbał. Ona z kolei jest już zmęczona walką i chce dalej czerpać z życia. Miłość widać u ich obojga, ale też jest pewna rezygnacja. I wtedy pojawia się Davey (naturalny Miles Heizer), który wnosi nową energię, ale boi się i jest niepogodzony ze stratą. Trio to wygrywa wszelkie emocje oraz wydarzenia z ekranu.

wiezy_zycia4

Szkoda tylko, że to był jednorazowy wyskok Allison Eastwood jako reżyserki, bo pokazuje się tutaj z dobrej strony. Cieple, pogodne kino obyczajowe, które potrafi poruszyć i wzruszyć. Może jeszcze się przełamie, kto wie.

7/10

Radosław Ostrowski